Generator uśmiechu
Kiedy w 1995 roku na salonie samochodowym we Frankfurcie Audi pokazało prototyp oznaczony dwoma literami "T" w światku motoryzacyjnym zawrzało. Sylwetka auta w niczym nie przypominała stonowanych sedanów A4, A6 czy A8 dlatego niektórym gościom Frankfurckiego salonu ciężko było uwierzyć że takie auto wypuściła firma z Ingolstadt. 3 lata po wspomnianym wyżej salonie finalna wersja Audi TT trafiła do sprzedaży. Po blisko ośmiu latach na rynku, pierwsza generacja popularnej "Tetetki" doczekała się swojego następcy. Nowe Audi TT pojawiło się w salonach dilerskich w 2006 roku i jest produkowane do dnia dzisiejszego.
Z ogromną przyjemnością zapraszam Was na prezentacje oraz krótką przejażdżkę za kierownicą współczesnej interpretacji sportowego coupe według Audi Żeby jednak nie było zbyt nudno oraz zbyt standardowo pod maską naszego auta pracuje 340 mechanicznych rumaków a za literkami „TT” w nazwie modelu kryją się kolejne dwie magiczne litery - „RS”. Już na pierwszy rzut oka widać że auto które właśnie stoi przede mną nie jest standardową odmianą „Tetetki”. Duże, 19-calowe felgi w kolorze tytanu, dwie owalne końcówki wydechu , dyskretny spojler na tylnej klapie oraz czające się tu i ówdzie oznaczenia „TT-RS” sprawiają że samochód prezentuje się bardzo bojowo. Ciekawymi dodatkami stylistycznymi są niewątpliwie diodowe światła dzienne wykonane w technologii LED a także dyfuzor oraz przednia podkładka pod zderzakiem w kolorze aluminium. Wyznacznikiem wszystkich współczesnych modeli Audi z oznaczeniami RennSport jest duży przedni grill w kształcie plastra miodu. W opisywanym przeze mnie aucie tego elementu również nie mogło zabraknąć. Dodatkowo po pokonaniu dłuższej trasy okazało się że do owego plastra miodu lecą nie tylko pszczoły ale także wszystkie inne owady które postanowiły stanąć na drodze rozpędzonej „Tetetki”. Czy w wyglądzie auta prezentowanego na zdjęciach można się do czegoś przyczepić? Jest takie powiedzenie że o gustach się nie dyskutuje dlatego sylwetka Audi TT jednym przypadnie do gustu a innym nie, natomiast nie da się ukryć że auto z zewnątrz aż kipi agresywnością i sportowym wyglądem nie pozostawiając złudzeń do jakich celów zostało stworzone.
Nie wiem jak Wy ale ja nie mogę się już doczekać przejażdżki tym samochodem. Dzięki uprzejmości właściciela otwieram solidnie wyglądające, mięsiste drzwi które jak na rasowe coupe przystało są pozbawione ramek okiennych. Siadam na wygodnym skórzanym fotelu kierowcy i od razu czuję się jak „u siebie w domu”. Wszystkie przełączniki, pokrętła i guziczki są pod ręką. Naprawdę nie trzeba wertować kilkuset stronnej instrukcji obsługi aby komfortowo i bez większej nerwowości korzystać z elektronicznych czasoumilaczy dostępnych na pokładzie testowanego modelu. Tak naprawdę oprócz prędkościomierza wyskalowanego do 310 km/h oraz spłaszczonej na dole kierownicy ze znaczkiem „RS” ciężko doszukać się jakichś typowo sportowych akcentów we wnętrzu Audi. Warto wspomnieć że nasze auto pod względem wyposażenia było, mówiąc językiem młodzieżowym w tak zwanej „full opcji”. Zabrakło tylko bardzo mocno wyprofilowanych kubełkowych foteli chociaż w tym wypadku ich brak był spowodowany tym że auto miało służyć do jazdy na co dzień. Opcjonalne „kubełki” rewelacyjnie otulają nasze ciało podczas sportowej jazdy jednak przy pokonywaniu dłuższych tras będziecie je przeklinać. Być może niektórych to zdziwi ale Audi TT, z wyjątkiem wersji cabrio jest autem czteroosobowym. Tak tak to nie błąd bo za przednimi fotelami kryje się miniaturowych rozmiarów kanapa. Jej walory użytkowe bardzo trafnie określił pewien znany angielski dziennikarz motoryzacyjny pisząc że „tylne siedzenia są tak samo bezużyteczne jak te biedne osoby w fabryce Audi które je składają. Po co marnować sobie życie szyjąc coś z czego i tak nikt nigdy nie skorzysta? Poza tym jeśli wyobrazicie sobie że jesteście krową która straciła życie dlatego aby udostępnić swoją skórę do obszycia wspomnianych wyżej siedzeń uświadomicie sobie jak bezsensowna śmierć Was spotkała”. Mówiąc krótko i nieco mniej dosadnie na tylnych siedzeniach wygodnie będzie torbom golfowym lub innym zakupom które nie zmieściły się w bagażniku.
Pora zostawić już biedne krowy a kije golfowe schować w kąt. Oto nadchodzi ta wiekopomna chwila. Ustawiam sobie fotel kierowcy tak aby pozycja za kierownica była najbardziej odpowiednia do mojej sylwetki. Po chwili siedzę już bardzo wygodnie z czterema literami bardzo blisko asfaltu. Widoczność we wszystkie strony jest rewelacyjna. Czas obudzić dwu i pól litrową turbodoładowaną jednostkę napędową do życia. Powoli przekręcam kluczyk w stacyjce. Wskazówki obrotomierza oraz prędkościomierza dochodzą do swoich granicznych wartości a następnie grzecznie wracają do początkowego położenia. Po chwili słychać cichy szum dochodzący z tylnej części auta. Delikatnie muskam prawą stopą pedał gazu, wskazówka obrotomierza ochoczo skacze do wartości nieco ponad 4 tys. obrotów na minutę jednak we wnętrzu nie słychać za wiele. Przyznam się szczerze że po aucie stricte sportowym oczekiwałem nieco większych wrażeń akustycznych. Jak się okazało nastawy silnika, zawieszenia oraz skrzyni biegów były ustawione na tryb komfort. Co to oznacza? Chociażby to że do 4 tys. obrotów na minutę aktywna jest tylko jedna, prawa końcówka wydechu a dopiero po przekroczeniu w/w wartości obrotowych w sukurs przychodzi lewa rura wydechowa. Aby przekonać się czy wybór różnych trybów pracy wielu elementów auta nie jest tylko chwytem marketingowym włączam tryb sport i …. Po dodaniu gazu na biegu jałowym gang silnika jest o wiele bardziej drapieżny. Gdy wskazówka obrotomierza minie 5 tys. obrotów symfonia jaka wydobywa się z końcówek układu wydechowego potrafi wywołać gęsią skórkę. Starczy już tego słuchania, wrzucam pierwszy bieg prawa stopa mocno napiera na pedał gazu i życie od razu staje się piękniejsze. Pierwszy, drugi, trzeci bieg i na liczniku mamy już grubo ponad 100 km/h. Dzięki legendarnemu już napędowi quattro Audi TT-RS katapultuje się do pierwszej setki w czasie 4.6 sekundy. Impet oraz chęć z jaką jednostka napędowa wkręca się na obroty jest tak niesamowity że charakterystyczne wciskanie naszego ciała w fotel jest odczuwalne nawet w przypadku brutalnego potraktowania pedału gazu przy prędkości 200 km/h i to niezależnie od biegu na którym w danym momencie jedziemy. Najwyższa prędkość jaką udało mi się osiągnąć to 270 km/h na autostradzie w Niemczech. Po kilkudziesięciu kilometrach postanawiam się nieco zrelaksować i sprawdzić czy tryb komfort rzeczywiście zasługuję na swoją nazwę. Pierwsza i zarazem najważniejszą rzeczą jaką dostrzegam gołym okiem a raczej gołym uchem jest opisywany już wcześniej dźwięk silnika. Po przejściu w tryb komfort nie jest on już tak agresywny i natarczywy. Jazda autostrada z prędkościami dochodzącymi do 250 km/h naprawdę nie męczy i ta cecha wystarczy aby potwierdzić że tryb komfort jest …. komfortowy. Po przejechaniu kolejnych kilkudziesięciu kilometrów da się odczuć że auto mniej podskakuje na nierównościach a układ kierowniczy działa z nieco mniejszym oporem. Co prawda reakcja na dodanie gazu jest mniej spontaniczna ale dzięki mocy 340 KM oraz maksymalnemu momentowi obrotowemu równemu 450 Nm który jest dostępny w szerokim zakresie obrotów wyprzedzanie kolumny tirów będzie manewrem bardzo krótkim.
Dzień powoli ma się ku końcowi. Jak się okazuje również ku końcowi ma się paliwo w baku naszego auta. Korzystając z ostatnich minut w których mam możliwość jazdy sportową „TeTetką” ustawiam z powrotem tryb sport i delektuje się miażdżącymi przyspieszeniami oraz wsłuchuje się w piękny gang silnika. Cóż, powoli trzeba ostudzić emocje. Z rykiem jednostki napędowej podjeżdżam pod umówione wcześniej miejsce zdania auta. Gdy byłem pewien że już nic emocjonującego mnie nie spotka i powoli przyzwyczaiłem się do faktu że za chwilę to wspaniałe Audi zostanie zastąpione przez moje własne poczciwe Renault Megane o mały włos nie uderzyłem głową w kierownicę. Nie było to spowodowane uderzeniem w tył przez jakiegoś roztargnionego użytkownika dróg. Sprawcą tego całego zamieszania były hamulce. Zmierzona odległość hamowania ze 100 km/h wyniosła … 28 metrów. Wynik wprost rewelacyjny! Jeśli będziecie mieli okazje jechać tym autem nawet jako pasażer koniecznie pamiętajcie o zapięciu pasów. W przeciwnym razem możecie z bardzo bliska podziwiać kolor i jakość materiału jakiego została wykonana tapicerka.
Gdy wysiadłem z samochodu z lekko przerażoną miną spowodowaną wizją bliskiego spotkania z kierownicą na twarzy właściciela który już czekał na swoje cacko zagościł uśmiech. Z pewnością po części uśmiech ten był spowodowany ulgą że oddaje mu samochód w jednym kawałku. Z drugiej strony ta radosna mina właściciela odzwierciedla dokładnie jakim autem jest Audi TT-RS. Dzięki niebagatelnej mocy, nietuzinkowemu wyglądowi oraz wspaniałym właściwościom jezdnym samochód ten jest prawdziwym generatorem uśmiechu.