Francuska rewolucja - Citroen DS3
Trudno nie zauważyć na ulicy tego auta. To chyba najefektowniej prezentujący się samochód ostatnich miesięcy, godny rywal Alfy Romeo Giulietta i Mini. Oto Citroën DS3, francuski rewolucjonista w segmencie premium.
O wyglądzie DS3 trudno mówić inaczej, niż dobrze. Samochód zwracał uwagę dosłownie wszystkich. Wygląda świeżo i dynamicznie, jego charakter podkreślają diody LED do jazdy dziennej i pełno subtelnych przetłoczeń, jak choćby te nad tylnymi reflektorami. Auta mogą być dwukolorowe, zindywidualizowane według własnych zachcianek. Można zamówić go w kilkuset wersjach kolorystycznych, łącznie z różnym kolorem dachu i dodatków wewnątrz auta. Nam trafił się czarno-biały piękniś, sygnowany logotypem słynnego polskiego projektanta mody Macieja Zienia.
Francja elegancja
Sylwetka DS3 jest ekstrawagancka, odważna i przede wszystkim designerska. Takiej nie ma w tej chwili żaden samochód na polskich drogach i za to należą się Citroenowi brawa. Całości pięknego wyglądu dopełniają 17-calowe felgi. Pod tylnym zderzakiem znajdziemy jeszcze nakładkę imitującej dyfuzor typowy dla sportowych supersamochodów. Mistrzostwo świata.
Pod maską pracuje benzynowa, doładowana jednostka THP o pojemności 1.6 litra i mocy 150 KM współdziałający z sześciostopniowym manualem. Do setki to małe auto rozpędza się w 7,3 sekundy, a maksymalnie może jechać aż 214 km/h. Średnio podczas naszego testu DS3 spalił nieco ponad 8 litrów, a musimy się przyznać, że go nie oszczędzaliśmy. Samochód prowadzi się naprawdę wzorowo, a układ kierowniczy działa precyzyjnie i komfortowo.
Paryski szyk
In plus zaskakuje nas także wnętrze DS3. Jest tu po prostu dużo miejsca, zwłaszcza na przednich fotelach. Do tego dochodzi jeszcze bagażnik, który ma 285 litrów pojemności. Auto jest świetnie wyciszone, a w środku wszystko zdaje się być na swoim miejscu. W standardzie dostajemy nawigację i wysokiej jakości system audio.
Auto w testowanej wersji i wyposażeniu kosztuje ponad 90 tysięcy złotych. Za najtańszego DS-a z 90-konnym silnikiem zapłacimy niespełna 60 tysięcy. Ale nikt nie kupi tego cacka w najuboższej wersji. To auto ma rywalizować z Mini, a tutaj trzeba wytoczyć ciężkie działa. Już nie możemy się doczekać większego brata DS3 - DS4. Wywoła on spory popłoch w swoim segmencie.