"Forfiter" - Porsche Cayman
Niezły z niego gad! Ma w sobie coś z Boxstera i kultowej "911-tki", mimo iż nie jest żadnym z nich. To tak zwany złoty środek i w wersji S optymalny wybór dla kogoś chcącego zacząć na serio przygodę z Porsche.
Nazywa się Cayman i biorąc pod uwagę jego charakter ma wiele wspólnego z krokodylem. Nawet jeśli zamówisz go w szałowym kolorze Speed Yellow. Jak to bywa w przypadku Porsche, oprócz jadowicie żółtej karoserii możemy niemal dowolnie pokolorować również inne elementy karoserii. Idąc tym tropem w pierwszej kolejności należy się uzbroić w niezbadane pokłady zrozumienia dla cennika opcji dodatkowych.
Gotowi? Uwaga – przygotujcie 4157 euro jeśli chcecie, by nawiewy boczne i centralne, wloty powietrza, mocowania lusterek, klamki oraz ich wykończenie po obu stronach, a także nawiewy i listwy wykończeniowe pomalowane były w tym samym kolorze co auto. Przyznacie chyba, że przy tej absurdalnie wysokiej kwocie dopłata za żółte pasy bezpieczeństwa w wysokości 299 euro brzmi jak napiwek!
Porsche jest bezlitosne każąc sobie dopłacać 88 euro nawet za skórzany futerał na kluczyk z emblematem marki. Z drugiej strony seryjne auto bez słono kosztujących dodatków jest równie szybkie i zapewniające kierowcy nirwanę rozkoszy z jazdy.
Jej gwarantem jest centralnie umieszczony silnik spoczywający tuż za Twoimi plecami, idealny rozkład mas na obie osie, napęd wyłącznie na koła tylnej i wręcz intuicyjny układ kierowniczy. Jego działanie zdaje się zaprzeczać teorii jakoby maszyny nie miały inteligencji. Ten w Porsche Cayman oprócz niej, ma jeszcze duszę. Z kierowcą komunikuje się za pomocą niewielkiego okrągłego elementu „wystającego” w zależności od rynku z lewej lub prawej strony deski rozdzielczej.
Jest nim trójramienna sportowa kierownica której wieniec w tym przypadku obito odporną na poślizg alcantarą. W takim aucie jak Cayman chwytać ją należy jedynie w odpowiedniej pozycji z kciukami spoczywającymi na zewnętrznej. Zważywszy na dziki potencjał niemieckiego gada to niezwykle ważna kwestia. Podobnie zresztą jak przyjęcie odpowiedniej pozycji w regulowanym elektrycznie wygodnym fotelu.
Umieszczone centralnie sześciocylindrowe serce Caymana S bez pomocy jakichkolwiek dopalaczy z pojemności 3436 cm3 osiąga 320 KM. Przy masie oscylującej wokół 1400 kg i skorzystaniu z „launch control” w trybie Sport+, bez najmniejszego problemu rozpędza sportowe coupe do 100 km/h zanim minie pięć sekund. Sześć tyknięć wskazówki potem na wciśniętym w obrotomierz z prawej strony budziku mamy już 160 km/h. Kolejne sekundy z gazem w podłodze wesoło zamazują krajobraz i przy narastającym ryku wydechu zgrabnie „objeżdżają” Caymanem na autostradzie inne niemieckie auta „zblokowane” do 250 km/h, jednocześnie zbliżając nas w rewiry prędkości charakteryzujące bardzo szybkie samochody.
Bezpośredni wtrysk paliwa tłoczonego do komór spalania pod ciśnieniem dochodzącym do 120 barów nie tylko zapewnia poprawność ekologiczną, ale przede wszystkim optymalne wykorzystanie momentu obrotowego. Aby było go pod dostatkiem w dolnych zakresach prędkości obrotowych silnika i nikt nie narzekał na jej brak w wyższych rejestrach, „żółta franca” ma również opatentowany przez Porsche system zmiennych faz rozrządu Vario Cam.
Bez względu na to czy jesteś zblazowanym dentystą czy prawnikiem zakładającym w weekend różowy pulower od Ralpha Laurenta lub może stawiającym na efektywność „street-racerem”, warto wysupłać 3610 euro na genialną skrzynię PDK produkcji ZF. Jej pierwszych sześć biegów ma sportowe przełożenia. Siódme, dłuższe służy do oszczędzania paliwa. Jakkolwiek dziwacznie to brzmi w przypadku Porsche, auto jest w stanie spełnić obietnice i przy spokojnej jeździe osiągnąć średnią na poziomie dziesięciu litrów na sto kilometrów jazdy!
Nie wpływa to na szybkość i intuicję działania PDK które jest obecnie najsprawniej działającym tego typu mechanizmem na rynku – koniec, kropka! Ach i nie zapomnijcie dokupić opcjonalnego pakietu Sport Chrono za 1502 euro. Tylko wtedy PDK oferuje dodatkowe funkcje takie jak „Launch Control” czy system torowej strategii zmiany biegów. Wtedy praca przekładni przypomina technikę sportowej zmiany biegów z „międzygazem” zwiększając chwilowo o 30 Nm maksymalny moment obrotowy tuż przed wbiciem kolejnego przełożenia.
Centralne umieszczenie silnika dociąża tylną oś czyniąc Caymana jednym z najlepszych trakcyjnie samochodów dostępnych obecnie w sprzedaży. Nazwa tego modelu wcale nie jest na wyrost. Najbardziej zwinny i najszybciej atakujący krokodyl jest tym, czym Cayman w świecie Porsche. Reagujący z cudownym opóźnieniem układ PSM nie psuje zabawy w zakrętach, kiedy to sygnały wysyłane przez koła świadczące o nieuchronnie zbliżającej się podsterowności, długo pozostają w jego pamięci. Dopóki nie przesadzisz, lub mówiąc prościej nie odważysz się sprawdzić jak długo, to Porsche do ostatniej chwili jest posłuszne Twoim poleceniom. W ostateczności możesz liczyć na brutalne przerwanie transferu mocy przez elektronikę.
Całkowite odłączenie układu „Porsche Save Me” i zabawy w drifting na czymś mniejszym od parkingu dla ciężarówek są w Caymanie równie bezpieczne jak wejście do bajora pełnego Kajmanów w nadziei, że może wszystkie śpią.
Dorosłe osobniki tego gatunku mierzą od półtora do 4,5 metra. Caymana S który ma 4347 mm długości śmiało nazwać można dorosłym Porsche. Mierzi mnie gdy słyszę opinie jakoby on, tudzież jego brat bliźniak Boxster są autami dla osób, które nie mogą sobie pozwolić na zakup 911-tki. To tak jakby ktoś o Kylie Minogue, Madonnie lub waszej niewysokiej dziewczynie powiedział, że jesteście z nimi tylko po to, by usprawiedliwić zajmowanie (rzekomo gorszych) miejsc w pierwszych rzędach w kinie lub teatrze.
Według mnie Cayman ze swoim smukłym odwłokiem jest na tyle zgrabnym autem, że nawet jako zagorzały fan aut typu topless, spokojnie mógłbym darować sobie zakup Boxstera. Dopóki nie jesteś opasłym grubasem, stosunkowe wąskie oparcia seryjnych foteli będą idealnym podparciem dla pleców. Komfort jazdy jest na tyle dobry, że podobnie jak 95% aut z logo Porsche, Caymana S możesz traktować jako auto do codziennej jazdy, nie licząc na łut szczęścia przed przejazdem przez progi zwalniające i wypatrywania pogubionych elementów karoserii we wstecznym lusterku po ich pokonaniu.
W odróżnieniu od pospolitych hatchbacków Cayman ma nie jeden, ale dwa bagażniki. Nie martwcie się jeśli nie gracie w golfa. Zmieszczą się do nich również zakupy, wszystkie wasze t-shirty i spodnie. Co więcej, nie będziecie musieli gnieść ich bardziej i upychać luzem po kątach. Największe schowki tego Porsche mieszczą dwie, a nawet trzy torby podróżne.
Przydadzą się na pewno, bo Cayman S jest autem którym im więcej jeździsz tym bardziej nie chcesz z niego wysiadać. Czy warto na tę przyjemność wydać 77 983 lub nawet 113 000 euro w przypadku testowanego egzemplarza?
Cóż, gdybym miał te pieniądze i chcąc je pomnożyć stracił w drugi dzień na giełdzie, w kasynie lub po prostu zgubił, do końca życia plułbym sobie w brodę, że od razu nie kupiłem Caymana S. Może i są lepsze Porsche. Być może jednym z nich jest moja wymarzona Carrera S. Na pewno znacznie trudniej będzie znaleźć te, które walcząc o prymat najlepszego sportowego coupe dadzą kierowcy więcej frajdy niż Cayman S.