Ford Mondeo - auto Jamesa Bonda
Elegancka linia nadwozia i elementy stylistyczne nawiązujące do Astona Martina sprawiają, że Nowe Mondeo przyciąga spojrzenia i wzbudza zainteresowanie gdziekolwiek się pojawi. Czy równie atrakcyjne i praktyczne jest jego wnętrze, a zawieszenie sprawdza się na polskich drogach?
Mimo, że Ford nie rozpoczął jeszcze kampanii reklamowej, nowe Mondeo sprzedawać się ma jak świeże bułeczki. Atrakcyjna stylistyka, dobrej jakości materiały wykończeniowe i przede wszystkim świetne właściwości jezdne, sprawiają, że jazda tym samochodem daje dużą przyjemność. Auto ma jednak także swoje nieco słabsze strony. Zacznę jednak od zalet.
Na fotelu kierowcy i pasażera z przodu podróżuje się komfortowo. Fotele są pierwszorzędne, a po znalezieniu właściwej pozycji wręcz nie chce się wysiadać z samochodu. Zarówno z przodu, jak i z tyłu ma się poczucie przestrzeni. Mimo to, w drugim rzędzie wygodnie podróżować mogą tylko dwie osoby. Miejsce na środku to zdecydowanie rozwiązanie awaryjne. Bagażnik mieści standardowo aż 540 l, a w razie potrzeby powiększyć go można do 1460 l.
Na polskich drogach
Jazdy po polskich drogach często dostarczają innych wrażeń niż te odbyte w państwach, gdzie koleiny i pofałdowane drogi są ewenementem, a nie normą. Dlatego po jazdach próbnych we Włoszech z niecierpliwością czekałem na możliwość wypróbowania samochodu agenta 007 w krajowych warunkach.
Okazało się, że zawieszenie i układ jezdny nowego Mondeo spisują się na naszych drogach wręcz znakomicie. Nierówności tłumione są skutecznie, a znakomite trzymanie się jezdni sprawia, że nawet z prędkościami znacznie powyżej dopuszczalnych auto jedzie jak po szynach. Lepiej podróżuje się tylko samochodami klasy wyższej. Auto prowadzi się wybornie, ale układ kierowniczy w Passacie daje nieco lepsze poczucie kontaktu z jezdnią. W codziennej praktyce jazdy nie ma to większego znaczenia, a chodzi bardziej o to czego nabywca oczekuje od samochodu.
Płynna kontrola tłumienia zawieszenia
Zachowanie na drodze poprawić można dokupując system IVDC obejmujący m.in. płynną kontrolę tłumienia zawieszenia (CDC). Ten ostatni oferuje trzy tryby pracy o różnej sztywności amortyzatorów: komfortowy, normalny i sportowy. Umożliwia to lepsze dopasowanie właściwości zawieszenia do indywidualnych preferencji kierowcy. Różnice nie są olbrzymie, ale odczuwalne. W czasie jazd testowych we Włoszech instynktownie zmieniałem ustawienie na komfortowe lub sportowe, w zależności od jakości nawierzchni. Niestety, nie miałem możliwości wypróbowania systemu płynnej kontroli tłumienia zawieszenia w Polsce, więc podzielę się wrażeniami z wcześniejszych jazd z wykorzystaniem CDC.
Tryb Comfort był bezkonkurencyjny pod względem tłumienia nierówności, zwłaszcza na drogach o mniej równej nawierzchni, i zapewniał najbardziej relaksującą jazdę. Sprawdzał się nawet na górskich serpentynach, chociaż na tych ostatnich lepszym wyborem był Sport, umożliwiający bardziej dynamiczną jazdę, większą kontrolę nad autem w ciasnych zakrętach i pozwalający na bardzo agresywny sposób prowadzenia. Mimo to, na równej drodze, okazywał się komfortowy. Przejeżdżaniu dużych nierówności i dziur w nawierzchni towarzyszył tylko głośniejszy dźwięk pracy zawieszenia. Tryb Normal to coś pośredniego między Comfortem a Sportem – optymalny dla niezdecydowanych.
„Kulturalny" silnik
Silną stronę nowego Mondeo stanowi dwulitrowy silnik Diesla, jaki miałem okazję wypróbować. Oferująca moc 140 KM jednostka, dzięki osiąganiu maksymalnej wartości momentu obrotowego 320 Nm (340 Nm w trybie overboost) już przy 1750 obr./min. ciągnie od dołu, płynnie rozwijając moc. Brawo! Nie klekocze przy tym jak jednostki TDI, ale w porównaniu 140-konnych diesli to jednak Passat rozpędza się nieco szybciej niż Mondeo.
W parze z kulturą pracy silnika TDCi idzie zużycie paliwa. Zarówno w czasie spokojnej, jak i dynamicznej jazdy testowany egzemplarz pozwalał spalać nawet nieco mniej paliwa niż podaje producent, ale wymagało to przemyślanej i spokojnej jazdy oraz rozpędzania się z użyciem niższych prędkości obrotowych niż w wielu dieslach konkurencji (zaczynać poniżej 2 tys. obr. i nie przekraczać zbytnio 3 tys. obr.). Wówczas osiągnięcie średniego spalania rzędu 5,9 l ON/100 km okazało się możliwe. Taka jazda nie dawała jednak przyjemności i w praktyce trzeba liczyć się ze zużyciem paliwa o co najmniej 1 l większym. W mieście deklarowane przez Forda 7,6 l ON także daje się osiągnąć – stosując wymienione wcześniej wskazówki, ale spalanie 4,9 l ON/100 km poza miastem jest praktycznie nierealne w czasie jazdy z maksymalnymi prędkościami dopuszczalnymi przez przepisy.
W trakcie pomiarów testowy egzemplarz nie trzymał katalogowych osiągów przyspieszenia i do 100 km/h rozpędzał się w ciągu 10,2 sekundy, zamiast deklarowanych przez producenta 9,5 sekundy. (To raczej nie przypadek, bo np. w teście wiodącego niemieckiego tygodnika motoryzacyjnego ten sam model uzyskał 10,4 sekundy). Za to hamulce działają wybornie – w zakłopotanie nie wprawiało ich nawet dohamowywanie przy wchodzeniu w zakręt (to niebezpieczne). W tzw. najbardziej niekorzystnym przypadku, czyli hamowania na zewnętrzny sygnał w czasie maksymalnego rozpędzania droga hamowania wynosiła ok. 40 m.
Komfortowy i praktyczny
W porównaniu ze swoim głównym konkurentem w Polsce – Passatem – Mondeo wypada minimalnie lepiej pod względem właściwości jezdnych, ponieważ na polskich drogach okazuje się bardziej komfortowy. W tej kategorii z powodzeniem konkuruje z przedstawicielami marek premium, którym jednak ustępuje rodzajem i jakością materiałów wykończeniowych wnętrza – kto wymyślił te „metalowe" ozdóbki na desce rozdzielczej? W zamian Ford oferuje jednak walory praktyczne – dużą ilość miejsca w kabinie i olbrzymi bagażnik.
Ceny za Mondeo z dwulitrowym dieslem o mocy 140 KM zaczynają się od 94 tys. zł. W praktyce doliczyć trzeba nieco funduszy na kilka opcji lub którąś z bogatszych wersji wyposażenia. Szkoda tylko, że w ofercie nie ma trochę mocniejszego diesla.