Ford Ka Plus – wcale nie taki mały
Po trzech latach od rozpoczęcia produkcji Ford zdecydował się w końcu wprowadzić model Ka Plus na polski rynek. Choć debiut to spóźniony, może okazać się, że całkiem udany. Nowy model ma bowiem sporą zaletę: nie można powiedzieć, że jest bezpośrednim następcą małego Ka.
Ford Ka drugiej generacji zniknął z salonów już w zeszłym roku i właściwie mało kto będzie po nim płakał. Trzydrzwiowe nadwozie i technika Fiata (jego konstrukcję oparto o Fiata 500) nie przysporzyły mu wielu fanów, zabrakło też żwawych jednostek napędowych i dopracowanego podwozia. Nowa generacja jest natomiast dziełem inżynierów Forda i otrzymała pożądane pięciodrzwiowe nadwozie. Ma też nową nazwę, której warto poświęcić nieco uwagi. Okazuje się bowiem, że nowy maluch Forda jest większy, niż może się początkowo wydawać, stąd też przyporządkowanie go do konkretnego segmentu wcale nie jest takie proste.
Plus, czyli co?
Ford Ka Plus zbudowany został na platformie Fiesty piątej generacji (2002-2008), przez co pod względem wymiarów zdecydowanie bliżej mu do segmentu B niż A. Widać to na każdym kroku. Długość wynosi 3 929 mm, więc jest dłuższy zarówno od starego Forda Ka (3 620 mm), jak i jednego z liderów segmentu najmniejszych samochodów miejskich, jakim jest Volkswagen Up (3 628 mm), o przeszło 300 mm. Zdecydowanie bliżej mu do popularnych modeli segmentu B - od Toyoty Yaris (3 945 mm) mały Ford jest krótszy tylko o 15 mm, zaś od Skody Fabii (3 992 mm) o 63 mm. Jeszcze lepiej wygląda porównanie rozstawów osi. Ford Ka Plus ma je oddalone od siebie o 2 489 mm, czym deklasuje większą Skodę Fabię (2 455 m). Więcej oferuje Toyota Yaris (2 510 mm), ale obydwa auta mają tę samą szerokość (1 695 mm).
Czy skoro Ka Plus jest tak duży, to czy nie zagraża nowej Fieście? Odpowiedź Forda zaskakuje, bowiem najmniejszy model ma być tanią alternatywą dla popularnej Fiesty i zastąpić w gamie jej całkowicie pozbawioną gadżetów wersję Ambiente, w najnowszej generacji nieobecną. Tym samym nowy Ka Plus staje się tzw. „budżetowym” modelem segmentu B, skierowanym do tych, którzy chcą niedrogiego samochodu bez drogich systemów, ponieważ nie zamierzają za nie dopłacać. Przedstawiciele Forda tego nie ukrywają, choć nie bardzo chcą porównań do Dacii Sandero. Faktycznie, pod względem wymiarów rumuński hatchback bije Ka Plus na głowę, mierząc 140 mm więcej, mając 100 mm większy rozstaw osi i w końcu - mieszcząc 320 litrów bagażu, podczas gdy mały Ford "łyknie" 270 l. Różnica jest zauważalna, ale to też zaledwie 22 litry mniej niż w nowej Fieście.
Wróćmy jeszcze do nazwy. Skoro już wiemy, że Ka Plus nie jest tym, czym się zdaje, to czemu Ford zdecydował się na użycie mylącej nazwy? Odpowiedź wydaje się banalnie prosta. Ka to nazwa istniejąca na rynku od ponad dwóch dekad, więc doskonale kojarzona przez klientów. Zaś wielkość samochodu podkreślona jest dodatkowym plusikiem. Ford uznał, że łatwiej jest tłumaczyć klientom, że ten samochód jest czymś innym, niż się wydaje, niż nadać mu nową nazwę i rozpoczynać kampanię promującą od zera.
Wyjątkowy dla Europy
Ford Ka Plus produkowany jest w dwóch fabrykach - jedna znajduje się w Brazylii, druga w Indiach. Produkt został stworzony na tzw. rynki rozwijające się, gdzie samochód, zwłaszcza miejski, nie musi spełniać wyśrubowanych standardów. Dlatego przed wdrożeniem na rynki europejskie Ford musiał poddać swój najmniejszy model kuracji „dopieszczającej”. To, co otrzymujemy, różni się w ponad 140 punktach od Ka Plus sprzedawanego w Azji i Ameryce Południowej. Ale oglądając dzieło amerykańskiej marki, trudno odnieść wrażenie, że dbałość o klienta i własną reputację zeszła na plan dalszy.
Niewielkie szpary nadwozia świadczą o wysokiej jakości montażu, choć oszczędności słychać niestety podczas zamykania drzwi czy klapy bagażnika. Co ciekawe, „blaszane” odgłosy są tu mniej słyszalne niż we wspomnianej Dacii. We wnętrzu małego Forda jest czym oddychać - to znaczy przestrzeń nie jest ograniczona w żadnym zakresie. Podczas siadania na tylnej kanapie, może wręcz szokować ogromna w tej klasie ilość miejsca. Spodziewalibyśmy się raczej układu 2+3. Nic z tych rzeczy, osoby o wzroście ponad 180 cm nie powinny narzekać ani na brak miejsca nad głowami, ani na kolana. To rezultat wyciągnięcia nadwozia do góry. Bagażnik nie jest przy tym rekordowo wielki, a plastiki twarde i zmontowane z dość przeciętną starannością - pamiętajmy jednak, że Fordowi chodziło o alternatywę dla Fiesty, a nie podbieranie jej klientów.
"Na cztery fajerki"
Większość konkurencji, nawet tej większej rozmiarowo, napędzana jest silniczkami o trzech cylindrach, podczas gdy Ford nie oszczędza na „walcach”, montując pod maską Ka Plus jeden silnik, za to czterocylindrowy. W zależności od wersji wyposażenia mamy dwie wersje mocy. Słabsza osiąga 70 KM i jest przeznaczona dla podstawowej wersji Trend, w której nie przewidziano ani radia, ani klimatyzacji. Można je dostać w pakiecie Cool & Sound ze stacją dokującą na smartfona, wyposażoną w gniazdo USB. Za odrobinę większą kwotę dostępna jest topowa wersja Trend Plus, której zaletą jest nie tylko bogatsze wyposażenie, ale też mocniejszy silnik. Jest to ta sama jednostka, tyle że osiągająca 85 KM i gwarantująca znacznie lepsze osiągi. Zużycie paliwa jest identyczne w obydwu wersjach i średnio - według producenta - wynosi 5,0 l/100 km.
Ponieważ podstawowa wersja Trend kosztuje w promocji 37 900 zł, a po dołożeniu pakietu Cool & Sound 40 900 zł, nie powinno dziwić, że Ford stawia na sprzedaż wersji Trend Plus, kosztującej 41 900 zł. Takie właśnie auto otrzymaliśmy do testów.
Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Silnik ochoczo zabiera się do pracy, pozwalając na płynną jazdę w mieście. Skrzynia biegów ma tylko pięć przełożeń, ale jej mechanizm jest bardzo precyzyjny i nie sugeruje, że mamy do czynienia z samochodem budowanym z tanich klocków. Choć jest to auto typowo miejskie, Ka Plus nie boi się dłuższej trasy, a co więcej - oferuje komfortową podróż. Pomaga w tym dobre wyciszenie kabiny, czy podłokietnik w fotelu kierowcy. Tunel środkowy ma sporo przegródek na drobiazgi i kubki z napojami, a przed dźwignią zmiany biegów umieszczono półkę np. na telefon, zaś pod nią mamy gniazdo 12V i wejście USB.
Prowadzenie powinno zadowolić kierowców, którzy mieli już do czynienia z dobrze zaprojektowanym fordowskim zawieszeniem. Ruch kierownicą powoduje, że auto "wykonuje polecenia" bezzwłocznie, z dozą odczuwalnej precyzji, a układ resorująco-tłumiący oferuje zadowalający kompromis pomiędzy pewnym prowadzeniem na łuku, a dobrym wybieraniem nierówności. Z zamkniętymi oczami można odnieść wrażenie, że to rzeczywiście jest stara, dobra Fiesta.
Choć normy zużycia paliwa obowiązujące w Europie wciąż mają tendencję do mocnego przekłamywania, to obiecane 5 litrów na 100 km wcale nie jest bardzo oddalone od rzeczywistości. Podczas testu maleńki Ford żądał od 6 do 6,5 l/100 km - w zależności od warunków drogowych i pokonywanych dystansów, które nie były przesadnie długie.
Najtańszy Ford Fiesta Trend z silnikiem o mocy 85 KM i pięciodrzwiowym nadwoziem kosztuje 47 550 zł. Decydując się na Ka Plus, oszczędzamy więc konkretną sumę pieniędzy, a w zamian otrzymujemy dopracowany samochód z naprawdę niezłym zawieszeniem, wystarczającym i oszczędnym silnikiem oraz przestronnym nadwoziem. Na Ka Plus można też spojrzeć z innej strony. Jako alternatywa dla samochodów segmentu A, przy podobnej cenie, oferuje więcej miejsca i bezkonkurencyjnie duży bagażnik.