Ford Fiesta ST. Trzycylindrowy sportowiec?!
Trzycylindrowe silniki stanowią zazwyczaj ofertę bazową. Ford, projektując nową Fiestę, chyba o tym zapomniał i pod maskę topowego wariantu – Forda Fiesty ST – również wbudował taki silnik. Jaki jest efekt?
Ford Fiesta ST to już synonim hot hatcha segmentu B. Od lat wyznacza standardy, od lat jest pierwszym wyborem, jeśli mówimy o miejskim samochodzie z pazurem.
Poprzednią generację kochali wszyscy – za żywość reakcji na wszelkie ruchy kierowcy i ponad 180-konny silnik, który wydawał się idealny do tak małego samochodu.
A jak wyglądała Fiesta Mk7? Całkiem drapieżnie, ale jak dla mnie, czegoś jej brakowało. Wydawała się wyższa niż szersza. Faktyczne wymiary raczej tego nie potwierdzają, bo miała 1722 mm szerokości i 1481 mm wysokości – ale cóż, taki efekt. W nowej Fieście już tego nie ma, jest niższa o 12 mm, a zarazem szersza o 13 mm – niewiele, ale od razu bardziej mi się podoba.
Wersja ST oczywiście ma podwójną końcówkę układu wydechowego, parę emblematów „ST” i duże, 18-calowe koła. Trochę dyskusyjny jest tu akurat dobór opon – w rozmiarze 205/40 sprawiają wrażenie za wąskich – nic nie chroni felgi.
Ford Fiesta ST – sportowe akcenty
We wnętrzu – jak to w nowej Fieście – mamy całkiem niezłe materiały, wystający ekran, klimatyzację i manualną skrzynię biegów. Niezbyt ciekawie prezentują się jednak zegary – chociaż nadal są analogowe, to brak im wyrazu. To tylko kawałek prostego plastiku ze wskazówkami, oznaczeniami i kolorowym ekranem pomiędzy. Można było to zrobić ciekawiej, ale wygląda to też na podwaliny pod wirtualny kokpit. Kto wie, może pojawi się w katalogu przy okazji jakiegoś faceliftingu?
Na pierwszy plan wysuwają się jednak fotele sygnowane logo Recaro. Rewelacyjnie trzymają w zakrętach i od razu zdradzają sportowy charakter samochodu. Warto się jednak dobrze do nich przymierzyć w salonie, bo mocny profil siedzisk raczej faworyzuje chudsze osoby.
I jak to w hot hatchach – Ford Fiest ST to samochód sportowy, ale nadal bazujący na popularnym modelu. Mimo że kierownica dostała czerwone logo „ST”, to wydaje się minimalnie za duża. W Fieście z silnikiem 1.0 byłoby to w porządku, ale w ST jej średnica mogłaby być odrobinę mniejsza.
Nie zapominajmy też o praktycznej stronie takiego hatchbacka. Fiesta sporo urosła, więc wewnątrz nie będziemy raczej narzekać na ilość miejsca, ale dla pięciu osób nadal może być trochę za wąsko.
Są też podgrzewane fotele, jest nawet podgrzewana kierownica, Android Auto, Car Play i szereg innych nowoczesnych systemów.
A bagażnik? Mieści 311 litrów, więc raczej wystarczy. Oczywiście jest też wersja 3-drzwiowa, ale mało kto już kupuje takie samochody.
Oto efekt downsizingu. Ford Fiesta ST i trzy cylindry
Downsizing zbiera swoje żniwo i po kolei „wycina” nam te największe silniki. W przypadku Forda Fiesty ST ten proces też się oczywiście odbył, ale czy jest o co zdzierać struny głosowe – czy też palce na klawiaturze?
Wcześniej mieliśmy czterocylindrowy silnik 1.6 z turbo o mocy 182 KM. Teraz mamy 1.5, ale trzycylindrowe i o mocy 200 KM. Mimo mniejszej pojemności, nowa Fiesta ST przyspiesza do 100 km/h w 6,5 sekundy, czyli o 0,4 sekundy szybciej, pędzi z prędkością maksymalną 232 km/h – o 9 km/h więcej.
Dźwięk czterech cylindrów może się znudzić. A trzech? Ze sportowym wydechem? Też, ale chyba trochę wolniej. Jest po prostu inny od czegokolwiek, co znamy w tym segmencie, brzmi rasowo, a w sportowych trybach jazdy nawet usłyszymy całkiem głośne strzały. I o to chodzi!
Jednocześnie, nowa Fiesta ST ma tylne zawieszenie rozwiązane przez belkę skrętną z wahaczami, kiedy w poprzedniku mieliśmy zawieszenie w pełni niezależne. Jest się czego obawiać? Absolutnie nie.
Nie sądziłem, że którykolwiek producent zdecyduje się jeszcze na tak sztywno zestrojone zawieszenie – przy czym tył jest wyczuwalnie sztywniejszy niż przód. To owocuje sporą i bardzo przyjemną nadsterownością. I to nie taką, którą musimy wyzwolić odpowiednią techniką – Ford Fiesta prawie przy każdej prędkości, jeśli gwałtownie skręcimy, jest nadsterowny.
To oczywisty ukłon w stronę tych, którzy lubią i umieją prowadzić. Fiesta ST jest żywa, ciągle coś się w niej dzieje – po prostu nie sposób się nudzić! Z drugiej strony jednak, tak agresywna charakterystyka nie przypadnie do gustu tym, którzy sportu chcą mieć trochę, ale przede wszystkim wygodę na co dzień. Od takiej jazdy jest np. Polo GTI.
Ford Fiesta ST kusi. Z odpowiednim widokiem, za każdym razem, kiedy staniesz na światłach, pokazuje symbol kontroli startu. Dzieli Cię od tego dosłownie jedno wciśnięcie przycisku. Oprzesz się?
Fiesta radzi sobie też świetnie w zakrętach za sprawą Pakietu Performance. To dzięki niemu dostajemy Launch Control, ale też chyba główny punkt programu – mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu. Za 4100 zł? Byłaby to pierwsza opcja, jaką bym zaznaczył.
Ten zawadiacki styl jazdy musi się jednak skończyć wyższym zużyciem paliwa. Agresywna jazda Fordem Fiesta ST może doprowadzić wskazówkę paliwa na dno z prędkością świadczącą o 15 l/100 km. Na szczęście to silnik turbo, więc spokojna jazda w trasie to realnie 8-9 l/100 km – bo jednak każdej pokusie nie da się oprzeć ;)
Prowadź, jakby jutra miało nie być
Ford Fiesta ST to kwintesencja hot hatcha. Daje uśmiech na twarzy. Za każdym razem, kiedy do niego wsiadasz. Dosłownie każdy pokonany kilometr to czysta przyjemność.
To świetny samochód, który sprawdza się też na co dzień, ale myślę, że nie każdemu będzie odpowiadać jego narowista natura.
Ceny Fiesty ST zaczynają się od 88 450 zł w wersji ST2 i od 99 450 zł w ST3. Do wersji pięciodrzwiowej dopłacamy zaledwie 1000 zł.
Redaktor