Ford Fiesta ST - definicja fajnego auta
Rodzinne kombi są przestronne, funkcjonalne i ... rodzinne. Mdłe i pozbawione emocji kompakty są racjonalne i potrzebne. SUV-y i Crossover`y nie zawsze są przestronne i rzadko racjonalne, ale są modne. Małe miejskie Hot Hatche? One są po prostu fajne. Czy należąca do tego wywołującego emocje gatunku Fiesta ST okaże się autem, które nie jest rodzinne i do końca racjonalne, ale jest fajne?
Hot Hatche segmentu B budowane na podstawie istniejącego modelu, o niezbyt wygórowanym poziomie charakteru nigdy nie były hitem sprzedaży. Pomimo tego, współczesna oferta tych zadziornych i niewielkich samochodów jest bardzo bogata. Peugeot 208 GTi, Renault Clio R.S. , Alfa Romeo MiTo QV czy Seat Ibiza Cupra to tylko nieliczni przedstawiciele tego fajnego i radosnego grona. Grona, do którego już niebawem dołączy odświeżony Volkswagen Polo GTI. Również pozycjonowane nieco wyżej w hierarchii prestiżu Audi S1 i MINI Cooper S mają chrapkę na kąśliwy podbój wielkomiejskich ulic. Ford? On do walki wystawia Fiestę ST. Fiestę ST, która zdążyła już zdobyć wiele prestiżowych nagród oraz tytułów.
Poprzednia generacja najmocniejszej Fiesty nie cieszyła się w naszym kraju powodzeniem. Spotkanie tego auta na ulicy zasługuje na miano wydarzenia, a sam samochód wyposażony w wolnossący 2-litrowy silnik o mocy 150 KM zdecydowanie pozostawał w cieniu większego i bardziej cenionego Focusa ST. Teraz sytuacja może ulec diametralnej zmianie.
Poprzednia Fiesta ST była mało dynamicznym autem z wyglądu. Pudełkowatemu nadwoziu nawet dwa namalowane białe pasy nie dodawały wizualnego wigoru. Najnowsze wcielenie usportowionej Fiesty nie ma problemu z nazbyt zachowawczą stylistyką.
Już zdecydowanie mniej rasowe i bardziej cywilne odmiany tego miejskiego Forda prezentują się dynamicznie i harmonijnie. Pracujący nad odmianą ST styliści, nie zepsuli agresywnej sylwetki cywilnej Fiesty i nie przesadzili z dodatkami ”upiększającymi” nadwozie. Występująca tylko w 3-drzwiowym nadwoziu Fiesta ST wygląda atrakcyjnie, zadziornie, a w czarnym malowaniu także nieco niepozornie. Wprawne oko fana motoryzacji momentalnie dostrzeże jednak pokaźny tylny spojler dachowy, przydymione felgi, zza których ochoczo wyglądają pomalowane na czerwono zaciski hamulcowe, dyskretną podwójną końcówkę układu wydechowego oraz czerwone logo ST przyklejone do klapy bagażnika oraz przedniego grilla. Grilla, który w przypadku Fiesty może budzić skojarzenia z samochodami marki Aston Martin lub przypominać swoim kształtem pysk bardzo zdziwionej ryby.
Stylistyka zewnętrzna Fiesty ST bez wątpienia jest mocną stroną tego auta, chociaż jak głosi stare przysłowie o gustach nie powinno się dyskutować. A jak jest z wnętrzem tego Hot Hatcha? Nie mi oceniać czy jest ono atrakcyjne stylistyczne czy nie. Pewne jest natomiast jedno. Sportowych akcentów świadczących o wyjątkowości tego modelu jest w nim jak na lekarstwo. Tak naprawdę tylko kierownica z logo ST, nieco inaczej wyskalowane zegary oraz fotele Recaro dają do zrozumienia, że Fiesta, w której aktualnie się znajdujemy nie jest grzecznym i potulnym autem miejskim pozbawionym nutki szaleństwa.
Kilka dodatkowych zdań tego tekstu poświęcę samym fotelom Recaro. Pierwsza i bardzo ważna informacja jest taka, że nie wymagają one żadnej dopłaty i są wyposażeniem seryjnym Fiesty ST (dopłaty wymaga odmiana ze skórzanymi wstawkami). Są bardzo wygodne i komfortowe nawet w dłuższych trasach czy mozolnych miejskich korkach. Dodatkowo ich wyprofilowanie oraz trzymanie boczne jakie są w stanie zapewnić pozwala cieszyć się możliwościami samochodu bez obawy o uderzanie łokciem pasażera po każdorazowym ostrzejszym wejściu w zakręt.
Niestety na tym całkiem przyjemnym obrazie pojawiają się także rysy. Panel klimatyzacji oraz cała konsola środkowa została żywcem przejęta z mniej emocjonujących odmian Fiesty. Oczywiście takie rozwiązanie samo w sobie nie jest niczym nagannym, ale obsługa systemu multimedialnego oraz poruszanie się po jego menu momentami może irytować. Oczywiście, do wszystkiego człowiek jest się w stanie przyzwyczaić, ale duża ilość niewielkich i niewygodnych przycisków oraz nie imponujący czytelnością wyświetlacz nie pomagają w skutecznej i szybkiej nauce obsługi miejskiego Forda. W tej kategorii konkurencja zostawia Fiestę w tyle.
Najbardziej jadowita Fiesta podobnie jak większość aut ma również tylną kanapę i bagażnik. Zajęcie miejsca z tyłu wymaga nieco sprawności, a w chwili gdy się już tam znajdziemy na pewno nie będziemy onieśmieleni ilością wolnej przestrzeni. Również pojemność bagażnika nie zachwyca. 281 litrów jest wynikiem, który robi nawet nikłe wrażenie na autach o rozmiar mniejszych od Fiesty. Tylko czy kogoś w tym samochodzie naprawdę interesuje rozmiar bagażnika oraz łatwość zajmowania miejsca na tylnej kanapie? Fiesta ST ma zupełnie inne priorytety i zalety, o których poniżej.
Pod maską najostrzejszej odmiany miejskiego Forda pracuje 1,6-litrowy silnik benzynowy wspomagany turbosprężarką. Produkuje on 182 KM oraz maksymalny moment obrotowy na poziomie 240 Nm (290 Nm w trybie Overboost). Dokładnie taką samą jednostkę można spotkać pod przednimi maskami takich modeli jak Focus, C-Max czy Kuga. Jednak w odróżnieniu od większych i bardziej rodzinnych braci, w przypadku Fiesty ST ten dzielny motor musi radzić sobie ze zdecydowanie mniejszą masą i mniejszymi gabarytami.
Sprint do prędkości trzycyfrowej ze startu zatrzymanego zajmuje 6,9 sekundy, a wskazówka prędkościomierza kończy swoją pracę przy osiągnięciu poziomu 220 km/h. Przyspieszenia małej Fiesty ST robią wrażenie. Turbodoładowany silnik żwawo napędza samochód już od samego dołu, chociaż tym co bardzo lubi są górne partie prędkości obrotowych. Tak naprawdę dopiero powyżej 4 tys. obr./min. w tego zadziornego Forda wstępuje istny diabełek. Utrzymywanie prędkości obrotowej silnika powyżej ten wartości wiąże się ze stałymi skokami adrenaliny oraz donośnym odgłosem będącego w swoim żywiole silnika.
Przy spokojnej i, co tu dużo mówić nudnej jeździe jednostka napędowa pracująca pod maską Fiesty ST nie wydaje z siebie zbyt nachalnych dźwięków. Jednak w chwili gwałtownego dociśnięcia prawego pedału do podłogi cała kabina wypełnia się donośnym i rasowym odgłosem dochodzącym gdzieś z okolic końcówki układu wydechowego. Odgłosem, który jest adekwatny do możliwości auta, ale mam wrażenie, że także nieco sztucznym.
Standardowym wyposażeniem Fiesty ST jest 6-biegowa przekładnia manualna. Automatycznej skrzyni nie ma nawet w opcji i … bardzo dobrze. Lewarek zmiany biegów pewnie leży w dłoniach, jego drogi prowadzenia są krótkie, a sama precyzja działania nie pozostawia wiele do życzenia nawet w chwili szybkich zmian przełożeń. W sukurs za sprawnie współpracującym ze sobą tandemem silnika oraz skrzyni biegów przychodzi układ kierowniczy o dobrze dobranej silne wspomagania i precyzji oraz pewne i dość twarde zawieszenie.
Spotkałem się z opinią, że inżynierowie odpowiedzialni za dostrojenie zawieszenie w Fieście ST trochę przedobrzyli i zbyt mocno usztywnili auto. Faktycznie, najmniejszy rasowy Ford potrafi solidnie wytrząchać swoich pasażerów, ale taka bezkompromisowość oraz nie silenie się na zaspokajanie jak największej ilości gustów w moim odczuciu są jego mocną stroną. Tym bardziej, że mocna Fiesta prowadzi się jak po szynach praktycznie nie znając takiego pojęcia jak kołysanie się nadwozia. Tak, wiem, że pojęcie ”prowadzenia się jak po szynach” jest mocno oklepane. Ale prezentowana Fiesta naprawdę daje poczucie niesamowitej wręcz stabilności. Co prawda w skrajnych momentach potrafi wykazać się podsterownością typową dla przednionapędówek, ale ochocze i zalotne zarzucanie tyłkiem także nie jest jej obce. Pomimo tego, niewielkie rozmiary oraz swego rodzaju dobre czucie auta pozwalają na bardzo dynamiczną jazdę bez chwili zawahania, wątpliwości czy niepewności. Zespolenie samochodu z kierowcą w przypadku Fiesty ST jest oczywistym uczuciem. Takim samym jak przewidywalność.
Z czystego dziennikarskiego obowiązku poruszę temat średniego spalania. Fiesta ST zadowala się bardzo różnymi dawkami benzyny bezołowiowej. Co to oznacza w praktyce? Jeżdżąc delikatnie i powoli, w tempie polskiego taksówkarza, który swoje auto przerobił na LPG mocna Fiesta zadowoli się w cyklu mieszanym dawkami benzyny na poziomie 7,5-8 l/100 km. Wystarczy jednak chwila nieuwagi, moment przypływu endorfin i adrenaliny, aby średnie spalanie podskoczyło do wartości dwucyfrowej. Taki już urok turbodoładowanych silników o niewygórowanej pojemności.
Na początku tego tekstu zadałem pytanie czy Fiesta ST jest po prostu fajnym autem. Nie będę ukrywał. To nie było moje pierwsze spotkanie z tym samochodem. Pomimo tego, za każdym razem, gdy mam okazję zasiąść na lewym fotelu tego auta niemalże od razu na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Usportowiona odmiana Fiesty jest zwinna, szybka i niegrzeczna. Dodatkowo, po stronie plusów stoją świetne fotele niewymagające dopłaty oraz atrakcyjna stylistyka nadwozia. Tak, Fiesta ST jest fajnym autem. Fajnym autem z bardzo fajną ceną. 74 600 zł (kwota cennikowa, nie zawierająca rabatów i promocji na jakie z pewnością możemy w Fordzie liczyć) jakie należy zapłacić za kompletnie wyposażonego mocnego, miejskiego Forda rozstawia konkurencje po kątach.