Ford Fiesta – maleństwo dorasta
Fiesta to auto z ponad 40-letnią historią. Mały hatchback zyskał sympatię wielu kierowców i doczekał się już ósmej generacji. Aby bliżej poznać ten model, wybraliśmy się do hiszpańskiego Valladolid. Krajobrazy momentami przypominające stepy poprzecinane były mało uczęszczanymi drogami, które swoją równą nawierzchnią i licznymi zakrętami zapraszały do szybkich przejażdżek. Jak Fiesta odnalazła się w takim otoczeniu?
Wygląd
Z zewnątrz nowa Fiesta nieco złagodniała. Większość producentów nadaje swoim autom coraz ostrzejsze rysy, a miejskiego Forda na przekór nieco „wyprasowano”. Ale w żadnym wypadku nie jest to minus! Mały hatchback zachował kształty i proporcje poprzedniczki, ale zyskał bardziej subtelne linie.
Łatwo dostrzec precyzję wykonania poszczególnych elementów. Czujniki parkowania wkomponowano w karoserię, dzięki czemu są znacznie mniej widoczne. Dysze spryskiwaczy przeniesiono pod krawędź maski tak, aby były niewidoczne dla obserwatora. Dodatkowo szczelina pomiędzy dachem a tylną klapą została zmniejszona o 1/3, co przekłada się na wizualnie lepsze spasowanie elementów nadwozia. Na dachu pojawiło się także subtelne przetłoczenie, które poza aspektami wizualnymi, ma odprowadzać wodę z przedniej szyby ku górze, a nie jak często bywa – na boczną szybę. Może nie są to rewolucyjne zmiany, ale przyczyniają się do tego, że nowa Fiesta wygląda po prostu schludniej i lepiej.
Auto nieco urosło. Rozstaw przednich kół zwiększono o 30 mm, tylnych – o 10 mm, a osie rozsunięto o 4 mm. Dzięki temu możliwe było zmieszczenie w nadkolach nowej Fiesty 18-calowych felg. Profil boczny jest mniej klinowaty, co pozwoliło wydłużyć Fiestę o 71 mm i poszerzyć o 13 mm. Z tyłu auto wydaje się jednak optycznie szersze, za sprawą horyzontalnych lamp, które tym razem zachodzą na klapę bagażnika.
Wnętrze
Wnętrze Fiesty zostało całkowicie przeprojektowane. I chwała temu, kto wyrzucił projekt wcześniej oferowanej deski rozdzielczej do kosza. Po poprzednim wybrzuszonym panelu z okrągłą „Gwiazdą Śmierci” i miliardem przycisków wielkości łebka od szpilki (o małym jak pudełko zapałek wyświetlaczu, umieszczonym gdzieś w okolicach podszybia, nawet nie wspominając), nie został nawet ślad. Teraz cała konsola jest prosta i elegancka, a 8-calowy wyświetlacz centrum multimedialnego dobrze komponuje się z prostym panelem obsługi klimatyzacji, który umieszczono poniżej.
Całkowitej zmianie uległy także zegary. Zamiast klasycznych „kubeczków” prędkościomierza i obrotomierza, cała tablica rozdzielcza jest płaska, a na niej nadrukowano liczby i przymocowano analogowe wskazówki, w charakterystycznym dla Forda błękitnym kolorze. Pomiędzy zegarami umieszczono ekran komputera pokładowego z interfejsem znanym z innych modeli marki.
O ile wnętrze, dzięki wprowadzonym zmianom, stało się bardziej intuicyjne i funkcjonalne, tak kierownica zyskała „kilka” dodatkowych przycisków, których teraz jest łącznie… 18. Umożliwia to sterowaniem wieloma funkcjami (radiem, multimediami, tempomatem itp.), jednak trzeba do niej przywyknąć. Widać, że guzikoman odpowiedzialny za poprzednią deskę rozdzielczą, tym razem podjął się zaprojektowania kierownicy. Ale jako ciekawostkę można dodać, że koła kierownicy nowej Fiesty były testowane pod kątem odporności na działanie kremów do rąk z filtrami UV.
Gdzie jeszcze jest lepiej?
Poprawiono także wyciszenie kabiny pasażerskiej. Marka deklaruje, że poziom hałasu zmniejszono o 7 procent. Trudno ocenić, czy to akurat 7 procent, jednak w kabinie faktycznie jest ciszej. Nawet przy prędkościach autostradowych szum powietrza nie daje zbytnio o sobie znać. Słychać jedynie nieznaczny szum opon, jednak może to być wina hiszpańskiego asfaltu, który jest bardziej chropowaty niż ten, który leży na polskich drogach. Na ogromną pochwałę zasługuje jednak wyciszenie komory silnika. Nawet na wysokich obrotach zarówno trzycylindrowy silnik benzynowy jak i półtoralitrowy diesel nie zaznaczały zbyt nachalnie swojej obecności.
Nowa Fiesta ma być lepsza pod wieloma (z pozoru mało istotnymi) względami, które ostatecznie świadczą o tym, czy polubimy dane auto czy nie. Producenci deklarują, że powierzchnia przedniej szyby czyszczona przez wycieraczki została zwiększona o 13 procent. Zamknięcie drzwi wymaga 20% mniej wysiłku i faktycznie, zamykając Fiestę po raz pierwszy, można nieźle grzmotnąć drzwiami. Zastosowano także płytkę Door Edge Protection, która po otwarciu drzwi wysuwa się, by uchronić ich rant przed ewentualnym uderzeniem.
Wygląd to jednak nie wszystko. W konstrukcji nowej Fiesty użyto 36% więcej stali borowej, która zapewnia lepszą wytrzymałość. Inżynierowie szczególną uwagę przyłożyli do projektu górnych partii słupka B, który teraz skuteczniej rozprasza energię bocznego uderzenia, chroniąc pasażerów. Przeprojektowano także drzwi, które dodatkowo wyposażono w czujniki ciśnienia, co umożliwi jeszcze szybszą reakcję poduszek powietrznych i systemów bezpieczeństwa.
Poprawiono także zawieszenie nowej Fiesty, które zapewnia o 10% lepszą przyczepność podczas pokonywania zakrętów. Jest to zasługa między innymi elektronicznego układu wektorowania momentu obrotowego ETVC (Electronic Torque Vectoring Control), który - wykorzystując układ hamulcowy - delikatnie spowalnia wewnętrzne koła podczas jazdy po łuku. Dzięki temu nawet szybka jazda po zakrętach daje kierowcy poczucie pewnej i stabilnej jazdy.
Dwie kamery, trzy radary, dwanaście czujników – bez kija nie podchodź!
Marka Ford odważnie twierdzi, że nowa Fiesta jest najbardziej zaawansowanym technologicznie autem w swoim segmencie. Faktycznie, ma znacznie więcej bajerów niż poprzedniczka i wypada całkiem nieźle na tle konkurencji. Jest to pierwsze auto marki Ford wyposażone w system wykrywania pieszych (Pedestrian Detection), który działa również w nocy i przy złej widoczności. Nowa Fiesta ma "oczy" dookoła głowy. Bezpieczeństwa strzegą dwie kamery, trzy radary i aż dwanaście czujników ultradźwiękowych, które razem mogą monitorować całą przestrzeń wokół pojazdu i skanować drogę na odcinku 130 metrów przed samochodem, dzięki działaniu piętnastu systemów bezpieczeństwa.
Dodatkową nowością jest system Active Park Assist, który sprzężono z układem hamulcowym. Nie tylko autonomicznie zaparkuje on auto w miejscu prostopadłym lub równoległym (a także z niego wyjedzie), ale także ma zapobiec kolizjom podczas manewrów parkingowych i jazdy z niedużą prędkością.
Nowa Fiesta została wyposażona w system rozpoznawania znaków drogowych. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że miejski Ford będzie odczytywał ograniczenia dla konkretnego pasa ruchu i na bieżąco aktualizował dane na wyświetlaczu.
Jakby tego było mało, nowa Fiesta ma automatyczne światła drogowe, które dopracowano tak, aby nie oślepiały kierowców ciężarówek siedzących wyżej, a także płynniej dostosowywały strumień światła do okoliczności. W aucie znajdziemy też między innymi aktywny tempomat, system ostrzegania o pojeździe w martwym polu, ostrzeganie przed kolizją czy asystenta utrzymywania pasa ruchu. Ten ostatni działa wyjątkowo dobrze i przyjemnie. Mimo że jest to wariant pasywny (jedynie ostrzeże kierowcę o zjeżdżaniu z pasa), to nie robi tego w nieznośny sposób. Zsuwając się do krawędzi pasa, najpierw napotkamy lekki opór, tak jak byśmy oparli się o ścianę, a chwilę później poczujemy na kierownicy delikatne wibracje. System działa bardzo dobrze i nie wtrąca się przy każdej zmianie pasa czy manewrach wyprzedzania. Jednym słowem – robi to, co ma robić i robi to dobrze, bez panicznych wrzasków czy komunikatów.
Jedna Fiesta to za mało!
Nowa generacja Forda Fiesty będzie oferowana w dwóch typach nadwozia – trzy- i pięciodrzwiowym. Dodatkowo klienci będą mogli wybierać pomiędzy czterema wersjami wyposażenia: wyjściową Trend, stylową Titanium, sportową ST-Line i topową odmianą Vignale.
W najbardziej ekskluzywnej konfiguracji miejski Ford będzie mógł pochwalić się 18-calowymi felgami ze stopów lekkich, detalami i kolorami lakieru zarezerwowanymi wyłącznie dla serii Vignale, a także skórzanymi fotelami z heksagonalnymi przeszyciami.
W przyszłym roku do Fiestowej rodziny dołączy także Fiesta Active, czyli mały crossover segmentu B. Auto ma mieć zwiększony prześwit, relingi dachowe i bardziej masywną, atletyczną sylwetkę. Tym sposobem wpasuje się w modny ostatnio segment małych miejskich SUV-ów, gdzie póki co rozpychają się Captury, Mokki czy Peugeoty 2008.
W gamie nie mogło zabraknąć również Fiesty ST, którą też zobaczymy w przyszłym roku, choć podczas hiszpańskiej prezentacji dostrzegliśmy ją na sąsiednim parkingu. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie fakt, że do napędu tego bądź co bądź kultowego modelu ma posłużyć silnik… trzycylindrowy. Wiadomo jednak, że ma dysponować mocą okrągłych 200 koni mechanicznych, przez co limitowana wersja ST200 nie będzie już najmocniejszą Fiestą w historii. Dodatkowo będzie to pierwsza Fiesta ST wyposażona w system wyborów trybu jazdy Drive Modes.
„Jak dorosnę, zostanę Fiestą ST!”
Już w zeszłym roku marka Ford wprowadziła linię ST-Line do swoich pojazdów. Na usportowiony look załapały się Fiesta, Focus i Mondeo, i w przypadku nowego miejskiego hatchbacka tradycja została podtrzymana. Pakiet ten jest inspirowany modelami Ford Performance i obejmuje między innymi 17-calowe aluminiowe felgi, przeprojektowane zderzaki, grill o sportowej stylistyce oraz elementy dekoracyjne. We wnętrzu znajdziemy sportowe fotele czy nakładki na pedały wykonane ze stali nierdzewnej.
Aby auto nie było jednak zwykłym „daily” ubranym w sportowe dodatki, usztywniono i o 10 mm obniżono zawieszenie, przez co kierowca może poczuć lekki smak sportowej jazdy. Zabraliśmy 140-konną litrową Fiestę ST-Line na przejażdżkę i faktycznie auto znacznie chętniej pokonuje ostre zakręty niż wersja „cywilna”.
Hiszpańskie kręte drogi były idealną okazją do zaproszenia Fiesty ST-Line do zabawy. Co ciekawe, w momentach kiedy głowa ostrzega „przeginasz…”, Fiesta zdaje się wydawać z siebie radosne „Łiiii!!!”. Fakt, że dźwięk ten dochodzi z piszczących na rozgrzanym do kilkudziesięciu stopni asfalcie, jednak auto wręcz podjudza kierowcę do dodawania gazu, a mimo to trudno z nim przesadzić. Można się spodziewać podsterowności, jednak nie jest to dramatyczne płożenie przodem, niemożliwe do opanowania. A bardzo precyzyjny układ kierowniczy pozwala na szybkie wyczucie auta i spuszczenie go ze smyczy.
Gama silnikowa
W ofercie nowej Fiesty znalazł się między innymi popularny turbodoładowany silnik benzynowy 1.0 EcoBoost o mocach 100, 125 i 140 koni mechanicznych. Dostępny jest także wysokoprężny silnik 1.5 TDCi o mocy 85 lub 120 KM. Specjalnie dla Fiesty opracowano też nową manualną skrzynię biegów o sześciu przełożeniach, która - dzięki redukcji tarcia - pozwala uzyskać bardzo obiecujące zużycie paliwa na poziomie 3,2 l/100 km.
Do produkcji trafi także wolnossąca jednostka 1.1 oparta na litrowym bracie. Będzie współpracowała z 5-biegową skrzynią manualną, a moce, które będzie w stanie z siebie wykrzesać, to 70 i 85 KM.
Chodźmy się przejechać!
Podczas testów mieliśmy okazję przejechać się kilkoma wariantami nowej Fiesty. Na pierwszy ogień wybraliśmy trzycylindrową litrową jednostkę o mocy 140 koni mechanicznych w wersji wyposażenia Vignale. Trzeba przyznać, że wykończenie wnętrza jest na naprawdę wysokim poziomie. Zawieszenie jest dość miękko zestrojone, przez co dynamiczne pokonywanie zakrętów nie daje takiej pewności jak wariant ST Line. Jednak jest to idealny kompromis pomiędzy komfortem a precyzyjnym prowadzeniem, a przecież głównie tego oczekujemy od aut miejskich.
Litrowy motorek o dziwo chętnie przyspiesza, a nowa 6-biegowa skrzynia jest bardzo elastyczna – nawet z niskich obrotów potrafi dość dynamicznie przyspieszyć, jak tylko wygramoli się ze skromnej turbodziury. Zmniejszone tarcie skrzyni biegów sprawia jednak, że auto prawie w ogóle nie hamuje silnikiem. Jeśli chcemy zwolnić przed zakrętem, możemy zbić nawet o 2 lub 3 biegi w dół, jednak jazgot trzech cylindrów i nieznaczna utrata prędkości to jedyna reakcja auta. Z tego względu, przemieszczając się po górzystych rejonach, hamulce nie będą miały łatwego życia. Jeśli poświęcimy temu chwilę uwagi, to faktycznie trudno od tak skromnego silniczka oczekiwać oporów będących w stanie spowolnić ważącą 1164 kilogramy Fiestę.
Kolejnym autem, jakie zabraliśmy na przejażdżkę, był 1,5-litrowy diesel o mocy 120 KM i kompletnej liczbie czterech cylindrów. Maksymalny moment obrotowy wynosi 270 Nm i bardzo żwawo rozpędza auto. Pierwszą setkę osiągniemy po 9 sekundach, czyli w dokładnie tym samym czasie co litrowy wariant benzynowy o mocy 140 KM. Na pochwałę zasługuje kultura pracy silnika wysokoprężnego. Oczywiście słychać, że mamy do czynienia z dieslem, jednak ani w kabinie, ani na zewnątrz nie usłyszymy natarczywego klekotu. A na dodatek ta jednostka może się pochwalić wyjątkowo niskim zużyciem paliwa. Przy spokojnej jeździe w trasie z prędkością 90-100 km/h bez problemu można uzyskać 4 l/100 km. Wobec tego deklarowane przez producenta 3,2 l/100 km wydaje się całkiem prawdopodobne.
System głosowy, który w końcu działa?
Nową Fiestę wyposażono w system multimedialny SYNC3 oraz nagłośnienie B&O Play. Ten pierwszy na hasło „Chcę kawę” albo „Muszę zatankować” zrobi to, co powinien, a nie na przykład zadzwoni do teściowej, bądź zacznie wprowadzać do nawigacji trasę do Pernambuko, jak to często bywa w układach rozpoznawania komend głosowych.
W podstawowej wersji wyposażenia Trend otrzymamy pakiet multimedialny Cool&Sound1, w skład którego wchodzi między innymi wyświetlacz o przekątnej 4,2 cala, zestaw głośnomówiący Bluetooth, 6 głośników i stacja dokująca MyFord umożliwiająca ładowanie urządzeń przenośnych. Decydując się na topowy pakiet multimediów Cool&Sound4, otrzymamy pojemnościowy 8-calowy wyświetlacz, posiadający funkcję rozpoznawania gestów (zaciśnięcia i przesuwania) oraz multimedialną kierownicę ułatwiającą przełączanie opcji. Marka chwali się, że nowe ekrany dostępne w Fieście są dwa razy jaśniejsze od ekranów konkurencji, przez co kierowca łatwiej może odczytać interesujące go dane. Faktycznie wyświetlacz jest bardzo przejrzysty, a obsługa systemu na tyle intuicyjna, że nie sprawia żadnych problemów. Dodatkowo nawigacja szybko przelicza trasę i się nie zawiesza.
Ceny
Nowy Ford Fiesta startuje z pułapu cenowego 44 900 zł za trzydrzwiowe auto z wolnossącym silnikiem 1.1 o mocy 70 KM w wersji wyposażenia Trend. W tej cenie otrzymujemy promocyjny pakiet multimedialny Cool&Sound1 oraz klimatyzację. Za równe 47 tysięcy kupimy jednak wersję Trend SYNC Edition i otrzymamy dodatkowo układ doświetlania zakrętów, czujniki parkowania z tyłu, a także 6,5-calowy wyświetlacz multimedialny z systemem SYNC 3 i wielofunkcyjną kierownicę. Decydując się na 140-konny litrowy EcoBoost, zapłacimy 64 150 zł za wersję ST Line i 73 250 zł za topową odmianę Vignale.
Półtoralitrowy diesel startuje od kwoty 57 050 zł za wariant 85-konny i bazową wersję wyposażenia Trend. Jednostka o mocy 120 KM jest dostępna od wersji wyposażenia ST Line i została wyceniona na 69 200 zł. Diesel w najbardziej luksusowym wydaniu Vignale to niemały wydatek 78 300 zł. Podane ceny dotyczą trzydrzwiowego nadwozia. Dodatkowe dwie „furtki” wymagają dopłaty 1000 zł.
Nowa Fiesta jest znacznie dojrzalsza od poprzedniczki. Choć auto złagodniało pod kątem wyglądu, jakość wykonania i stylistyka wnętrza poszły znacznie do przodu. W środku wreszcie jest przyjemnie i intuicyjnie. Choć tylne lampy podzielą fanów Fiesty na dwa obozy, trzeba przyznać, że w efekcie końcowym mały Ford jest bardzo miły dla oka. Ford Fiesta zawsze kojarzył się z fajnym prowadzeniem i w tej kwestii nowa generacja jest jeszcze lepsza. Skoro nawet wersje bazowe i ST-Line jeżdżą tak dobrze, nie pozostaje nam nic innego jak wyczekiwać odmiany ST.