F1 2010 - recenzja
Robert Kubica wprowadził Formułę 1 do polskich salonów. Dziś to sport niemal narodowy, podobnie jak niegdyś skoki narciarskie. Nic więc dziwnego, że niszowe jeszcze dziesięć lat temu gry komputerowe o wyścigach F1 teraz mogą zwojować listy przebojów. Pytanie jednak czy warto wydać ciężko zarobione pieniądze na ten tytuł?
Na początek warto wyjaśnić, że licencję na produkcję gier o F1 ma Codemasters, twórcy serii Colin McRae i Toca Race Driver. Do niedawna te prawa posiadała firma Sony, przez co gry o tym sporcie pojawiały się tylko na konsolach japońskiego giganta. F1 2010 zadebiutowało już równocześnie na PC, Xbox 360 oraz PlayStation 3. Na naszym rynku wydaniem tego tytułu zajęła się firma Licomp Empik Multimedia, która postarała się o pełną polską wersję językową.
F1 2010 nie jest symulatorem z krwi i kości. Nie próbuje stanąć do rywalizacji o tytuł najbardziej realistycznej gry wyścigowej. Fani tego typu zabawy są zmuszeni pozostać przy swoich dawnych ulubieńcach – Race On czy rFactor. Na szczęście dziecko Codemasters nie jest tylko zręcznościową, prostą grą, jednak może być i taka. Poziom skomplikowana rozgrywki zależy od wybranego poziomu trudności, który wpływa zarówno na łatwość prowadzenia bolidu, jak i zachowanie się innych kierowców oraz długość wyścigu. Wybierając podstawowy stopień możemy liczyć na automatyczne dohamowania przed zakrętami oraz wysoką stabilność pojazdu podczas wiraży, wysokich prędkości, hamowania i przyspieszania. Na najwyższym poziomie F1 2010 jest już o wiele bardziej wymagająca, ale między dwoma skrajnymi modelami jazdy są również pośrednie. Do tego nic nie stoi na przeszkodzie by samemu włączyć lub dezaktywować sobie niektóre ułatwienia.
Jeśli graliście w Grida lub DiRTa, czyli popularne wyścigówki od Codemasters to zapewne pamiętacie funkcję cofania czasu. Również w F1 2010 zdecydowano się na takie ułatwienie rozgrywki – podczas gry jeśli wypadniemy z toru lub popełnimy jakiś drogi dla naszego dorobku punktowego błąd, to możemy cofnąć się w czasie o kilka(naście) sekund i spróbować ponownie wykonać jakiś manewr lub uniknąć kolizji. Ten system okazuje się bardzo pomocny, gdyż tak jak w prawdziwej Formule 1 – różnice między kierowcami są minimalne i jedno zaczepienie o pobocze może spowodować szybką utratę miejsca.
Wiodącym trybem zabawy jest oczywiście kariera, która w zależności od wybranej opcji może zająć nam od kilku do kilkudziesięciu godzin. Do wyboru mamy trzy długości naszej zabawy – 3, 5 i 7 sezonów. Jeśli zdecydujemy się na najkrótszy wariant, to do naszej dyspozycji będą niemal wszystkie stajnie wyścigowe natomiast po wyborze kariery składającej się z 7 sezonów, będziemy mogli zasiąść w bolidach najsłabszych zespołów w stawce. Oczywiście po udanym sezonie możemy przenieść się do lepszych zespołów. Długość zabawy jest uzależniona również od ustawionej liczby okrążeń oraz całego cyklu weekendowego. Możemy nie brać udziału w kwalifikacjach i jeździć tylko w wyścigach. Nic nie stoi na przeszkodzie by rozgrywać skrócone kwalifikacje, jednak prawdziwi fani F1 będą korzystać ze wszystkich sesji wraz z praktyką, która pozwoli nauczyć się toru.
Do zabawy nie jest wymagana kierownica, jednak kontrolowanie bolidu za pomocą klawiatury czy pada nie należy do najbardziej precyzyjnych. O wiele lepszym rozwiązaniem jest korzystanie z jakiejś niezłej jakości kierownicy z manetkami do zmiany biegów. Zapewnia to zarówno większą dokładność sterowania, jak i frajdę.
Pracodawcy nie oczekują od nas od razu zwycięstw – w zależności od stajni oraz naszego zaawansowania, wymagania dotyczące miejsc są różne. Ważne jest za to rywalizowanie z drugim kierowcą naszego zespołu. To właśnie od zdobyczy punktowych zależy kto pierwszy będzie dostawał ulepszenia bolidu.
Dobrze, że twórcy zdecydowali się dość mocno postawić na konferencje prasowe – zostały one zrealizowane w atrakcyjny sposób, a udzielane odpowiedzi mają wpływ zarówno na postrzeganie nas przez pracodawcę jak i inne zespoły. Niestety z czasem ich powtarzalność pytań bywa denerwująca i stają się nie miłym urozmaiceniem zabawy, a nużącą koniecznością.
Błędów w F1 2010 jest niestety sporo – brakuje samochodu bezpieczeństwa, podczas obsługi w alei serwisowej bardzo trudno jest wyjechać jeśli w pobliżu są inni zawodnicy, gdyż „człowiek z lizakiem” zbyt bardzo boi się o nas i nie chce wypuścić bolidu dopóki nie będzie pewien, że jest bezpiecznie. Powoduje to znaczące straty czasowe. Jeśli już przy czasach jesteśmy – niektórzy zawodnicy jeżdżą stanowczo za szybko. Gorsze jest jednak to, że część z nich nie zjeżdża na obowiązkową zmianę opon, a co więcej – nie są za to karani. Producent zapowiedział naprawę tych błędów w łatce, ta jednak w chwili pisania artykułu jeszcze się nie pojawiła.
Prezencja gry jest bez zarzutu – grafika (szczególnie w wersji PC) jest bardzo dobra, świetnie wygląda deszcz. Nie mam zastrzeżeń do odwzorowania torów, zespołów i wszystkich innych elementów, które budują klimat F1. Szkoda jednak, że zabrakło safety cara – czyżby jakieś problemy licencyjne z Mercedesem?
Producent postarał się przygotować jak najbardziej widowiskowe uszkodzenia bolidów i rzeczywiście wyglądają one świetnie, jednak ogólna fizyka zachowania się pojazdów czasami szwankuje. Można się przyczepić do zbyt dużego połysku różnych modeli graficznych, ale to już taka specyfika silnika graficznego zastosowanego przez Codemasters.
F1 2010 jest grą dobrą. Ma masę niedoróbek, drobnych błędów i nieścisłości regulaminowych, jednak obecnie to najbardziej realny symulator wyścigów F1. Oczywiście ortodoksyjni fani symulatorów mogą przyczepić się do modelu jazdy, który jest zbyt prosty, jednak kilka poziomów trudności pozwoli cieszyć się F1 2010 niemal wszystkim. Czy warto kupić ten tytuł? Jeśli jesteś fanem F1 spragnionym tego typu gier to tak. Jeśli te wyścigi są dla Ciebie obojętne i chciałbyś tylko trochę sobie pograć to może warto poczekać na przyszłoroczną odsłonę, która będzie wyraźnie poprawiona. Przynajmniej tak zapewniają już twórcy.