Elegant w gumowcach - Mitsubishi L200
Mijając na ulicy auta typu pickup, często odnosimy wrażenie, że raczej niczym się one od siebie nie różnią. Ot duże, kanciaste, z wielką paką. Wyjątkiem jest chyba tylko jeden z nich. Panie i panowie przedstawiamy Wam Mitsubishi L200 Double Cab.
Zacznijmy od liczb. L200 istnieje na rynku od 1993 roku, a obecny model (produkowany od 2006 roku) jest już jego czwartą generacją. Dwa lata temu L200 przeszło mały facelifting, o którym za chwilę. Nieco ponad 5 metrów długości, rozstaw osi wynoszący równo 3 metry oraz 175 centymetrów szerokości. Te wymiary muszą robić wrażenie i faktycznie, trudno nie zauważyć L200 na drodze. Auto wygląda muskularnie i stwarza wrażenie takiego, które nie boi się ciężkiej pracy. Kiedy patrzę na nie, to widzę jeden samochód, ale złożony jakby z dwóch części – jedna to kabina, druga podwozie z paką. Całość, muszę przyznać, prezentuje się zgrabnie. Dodatkowo wyższe wersje wyposażeniowe sprawiają, że pickup wygląda tak, że nie powstydzimy się pojechać nim również na elegancką kolację. Niekoniecznie wyglądać będziemy wtedy jak ubodzy krewni z prowincji - raczej bardziej jako ekscentryczni mieszkańcy podmiejskich terenów lub miłośnicy aktywnego wypoczynku, który wymaga posiadania tego typu auta.
Jak wcześniej wspomniałem, auto w roku 2010 przeszło lifting, który odmłodził co nieco oblicze L200. Lista zmian może nie jest długa, natomiast pozytywnie wpłynęła na wygląd Mitsubishi, które otrzymało nowy przedni zderzak, grill i reflektory. Do tego poszerzone błotniki, nowe progi – całość wygląda bardzo dobrze. Środek również doczekał się delikatnych modyfikacji – kierownica wielofunkcyjna znana m.in. z Outlandera, nowe materiały tapicerek, zmieniona kolorystyka zegarów i deski rozdzielczej, a także nowy interfejs komputera pokładowego dają poczucie podróżowania bardziej osobówką niż samochodem typowo roboczym. Poza tym, mając porównanie z modelem sprzed czterech lat, stwierdzam subiektywnie, że w aucie podczas jazdy jest nieznacznie ciszej, choć przekraczając 100km/h możemy zapomnieć o subtelnych szeptach do dziewczyny siedzącej obok.
Za te niezbyt miłe odgłosy podczas jazdy w testowanym egzemplarzu odpowiadał silnik Diesla o pojemności 2,5 litra i mocy 178 koni mechanicznych osiąganych przy 4000 obr./min. Duże auto, które dysponuje ładownością 1 tony i uciągiem 2,7 tony, dostało chyba odpowiednią jednostkę napędową. 350 Nm w zakresie od 1800-3500 obr./min. w połączeniu z pięciobiegową manualną skrzynią biegów, skutecznie przemieszcza to ciężkie, bądź co bądź, auto. Spora moc i wysoki moment obrotowy powodują, że L200 bez ociągania startuje z miejsca, przyprawiając prowadzącego go po raz pierwszy w przyjemne zaskoczenie. Jest to jednak tylko złudzenie, bo sprint do „setki” w czasie 12,1 sekundy zwykle nikogo nie zachwyca. Kolejne zaskoczenie, mniej miłe tym razem, przynosi pierwszy zakręt, który z ledwością udaje się nam pokonać. Spowodowane jest to tym, że ruch kierownicą, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni w innych samochodach, aby pokonać łuk, jest niewystarczający – krótko mówiąc, musimy się tu nakręcić kółkiem, żeby nasz pickup skręcił i pojechał tam, dokąd chcemy. Nabierając prędkości, choć jest to przyjemne, trzeba pamiętać o tym, że ten ważący prawie 1900 kilogramów mastodont, nie zatrzymuje się w miejscu (hamulce nie są jego mocną stroną).
Jazda po mieście za kierownicą L200 potrafi sprawiać radość. Siedzimy wysoko, do dyspozycji mamy duże lusterka, a silnik pozwala na sprawne pokonywanie kolejnych skrzyżowań. Również apetyt na paliwo wydaje się być, jak na tak duże auto, umiarkowany. Spalanie na poziomie 10-11 litrów na każde 100 kilometrów miejskiej wędrówki, jest raczej wynikiem zadowalającym.
Uwaga! Naszą miejską idyllę zakłócić może chęć zrobienia zakupów w centrum handlowym i oczywiście problemem nie jest ilość miejsca w skrzyni ładunkowej, bo tu możemy zapakować nawet europaletę. Bardziej chodzi o zdolności parkingowe L200. Auto mierzące niespełna 5,20 m, mające prawie 12 metrów średnicy zawracania, zdaje się być niemożliwym do ustawienia na jednym miejscu parkingowym. Z pomocą przychodzą nam, co prawda, czujniki parkowania (bez których nie wyobrażam sobie L200) i dobra widoczność, ale bułka z masłem, to to nie jest.
Co by tu nie pisać, to jednak najlepiej nasz pickup czuje się poza miastem. Napęd 4WD w jaki jest wyposażony, aż prosi, żeby go sprawdzić w terenie. System Super Select 4WD daje nam możliwość wyboru jednego z czterech trybów pracy - od napędu tylko na tylną oś, poprzez automatyczny rozdział siły pomiędzy osiami, a kończąc na równomiernym rozkładzie mocy (50:50) z blokadą centralnego dyferencjału. Co nam to daje? Po założeniu odpowiednich opon i dociążeniu przestrzeni ładunkowej możemy przestać martwić się o jakość drogi jaką mamy do pokonania. Jeżdżąc w terenie, docenimy również to, co nas drażniło w mieście, czyli układ kierowniczy.
Kabina pasażerska z zewnątrz wygląda na dużą i wydawać by się mogło, że znajdziemy tam mnóstwo miejsca dla podróżnych. Niestety, kilka elementów wnętrza powoduje, że nie czujemy się rozpieszczeni ilością przestrzeni. Po pierwsze bardzo szeroki tunel środkowy zabiera dużą ilość miejsca na nogi. Po drugie niskie siedziska powodują, że mamy poczucie siedzenia na dziecięcych krzesełkach. Nawet niezbyt wyrośnięci będą mieli kolana podniesione do góry. Tyczy się to zarówno przednich, jak i tylnych miejsc. Choć auto jest pięcioosobowe, to w miarę wygodnie podróżować mogą tu raczej cztery osoby. Jakość wykończenia wnętrza, biorąc pod uwagę jego przeznaczenie, jest więcej niż dobra. Ergonomia też nie budzi moich zastrzeżeń. Zagadką pozostaje dla mnie tylko elektrycznie sterowana tylna szyba – jakoś nie mogłem znaleźć dla niej zastosowania.
L200 jest pickupem z krwi i kości. Dobry napęd 4x4 i spora przestrzeń ładunkowa powoduje, że staje się on często nieodłącznym towarzyszem przedsiębiorców działających w trudnym terenie. Niebanalny wygląd, dobra jakość wykończenia i wygoda podróżowania sprawia jednocześnie, że chęć posiadania innego auta staje się bezcelowa, a L200 oprócz towarzysza pracy staje się również przyjacielem rodziny.