Dyskretna modernizacja - pierwsza jazda odświeżonym Mondeo
Pierwszy rzut oka na Forda Mondeo po liftingu sugeruje, że prawie nic się nie zmieniło. Dopiero bliższe porównanie wskazuje na dyskretne, choć poprawiające wygląd auta zmiany. Według skrupulatnych wyliczeń Forda w Mondeo zmieniono w sumie 1365 różnych elementów.
W przypadku każdego liftingu „programem obowiązkowym" jest zmiana zderzaków. Mondeo otrzymał przedni zderzak ze znacznie większym wlotem powietrza w kształcie odwróconego trapezu i paskami diodowych świateł do jazdy dziennej. Wyraźniejsze, mocniejsze kształty mają także przetłoczenia maski i błotników. Zmodyfikowano także przednie reflektory. Tylne światła są większe, mają nową grafikę i diody LED.
We wnętrzu także nie ograniczono się do podstawowego zakresu, czyli zmiany materiałów tapicerki na tkaniny o wyższej jakości. Zmieniono centralną konsolę, umieszczając na niej nieco zmienione elementy sterowania klimatyzacją i nowy, większy ekran nawigacji. Przy okazji poprawiono jakość wykorzystanych tworzyw. Jeszcze tylko na wielofunkcyjnej kierownicy są malowane na srebrno plastiki, przypominające tanie zabawki dla maluchów. Trzeba im to jednak wybaczyć, bo zapewniają łatwe i szybkie sterowanie elementami systemu rozrywkowo - informacyjnego samochodu: komputerem pokładowym czy zestawem audio.
Wśród nowych elementów wyposażenia znalazło się oświetlenie wnętrza za pomocą diod LED.
Na przedniej szybie, na wysokości lusterka umieszczono małą kamerę, obserwującą drogę przed samochodem. Z jej obserwacji korzysta system Lane Departure Warning (LDW), który drganiami kierownicy daje kierowcy znać, że auto zjeżdża ze swojego pasa ruchu. To element bardziej rozbudowanego systemu alarmów i ostrzeżeń.
System wymaga jednak wyraźnie namalowanych pasów na nowej jezdni. Jeżeli obraz drogi jest zbyt mało kontrastowy, komputer ma kłopoty z rozpoznawaniem namalowanych linii. Zdarzało mu się to nawet na mających wśród naszych kierowców bardzo dobrą opinię niemieckich autostradach i drogach w rejonie Monachium. Kiedy znaki były nieco zatarte lub sąsiadowały z pozostałymi po remontach fragmentami asfaltów o innym odcieniu komputer nie zauważał linii na drodze.
Kamera służy także do sterowania światłami. Automatycznie przełącza je między drogowymi a mijania, jeżeli „zobaczy" światła samochodu nadjeżdżającego z przeciwka, tylne lampy doganianego auta a także podczas dojeżdżania do skrzyżowań.
Kolejny zestaw zmian dotyczy gamy silników. Pojawiły się ws niej dwie nowości – dwulitrowy silnik benzynowy EcoBoost i turbo diesel Duratorq o pojemności 2,2l.
Pierwszy z nich ma moc 240 KM i współdziała z automatyczną skrzynią Powershift. Silnik daje samochodowi dużo wigoru, umożliwiając przyspieszanie do 100 km/h w 7,5 sekundy. Przy automatycznym trybie pracy niezbyt szybko zmieniająca przełożenia skrzynia biegów nieco mu jednak odbiera drapieżności. Mimo to prowadzenie tej wersji daje wiele przyjemności także zwolennikom dynamicznej jazdy.
Turbodiesel, pochodzący z koncernu PSA, dysponuje mocą 200 KM, ale ujawnia ją raczej dyskretnie. Choć deklarowane przez producenta przyspieszenie wynosi 8,1 sekundy, auto wydaje się znacznie mniej dynamiczne niż nowy EcoBoost – sposób w jaki zaczyna się rozpędzać jest mniej gwałtowny, więc słabiej zauważalny. Kierowcę może dodatkowo zwodzić dobre wyciszenie samochodu, także przytłumiające efekt przyspieszenia. Tradycyjnym plusem turbodiesla jest także niewielkie spalanie – podczas gdy (według danych producenta) EcoBoost pali średnio 7,7 l/100 km, turbodieslowi wystarcza 6 litrów.
Na razie trudno jeszcze powiedzieć jak modernizacja wpłynie na cenę samochodu. Ma ono wejść na nasz rynek w październiku i cen jeszcze nie ujawniono.