DS3 Racing - droga zabawka
DS 3 to stały punkt na liście stylowych maluchów. Jako jeden z pierwszych, pokazał nam personalizację samochodów, ciekawą stylistykę i podkreślił, że małe nie musi być wcale nudne i tanie. Nie musi być też powolne. Zapraszamy do testu DS3 Racing.
Choć Citroen DS3 pojawił się, tak naprawdę, znikąd, szybko stał się jednym z bardziej rozpoznawalnych maluchów. Począwszy od ciekawej stylistyki, przez kolory, personalizację, na cenie kończąc. Jego prezentacja stanowiła genezę nowej linii Citroena, a teraz odrębnej marki - DS. Ich założeniem jest wszech pojęta ekstrawagancja. Tylko kogo ona interesuje, kiedy pod maską czeka ponad 200-konny silnik? Sprawdzamy, jaki jest nie-Citroen DS 3 Racing.
Złote jajo
Jean de La Fontaine, w jednej ze swoich bajek, pisał o kurze znoszącej złote jaja. Możemy sobie tylko wyobrażać, jak by to wyglądało. DS3 Racing, który zawitał do naszej redakcji przypomina jakąś wariację na ten temat, ale częściowo złotą, a częściowo zwęgloną. Tak przynajmniej należałoby interpretować tę, skądinąd stanowiącą świetną kompozycję, kolorystykę.
Front DS3 jest raczej wizualnie ciężki. Duża, pionowa powierzchnia, którą tworzy grill i zderzak zaokrągla się w stronę maski i wędruje na dach. Charakterystycznym elementem projektu jest "lewitujący" dach, który tak kształtem, jak i kolorem odcina się od reszty nadwozia. Wśród sportowych dodatków znajdziemy właśnie przeprojektowane zderzaki, progi, spoiler dachowy i 18-calowe złote felgi. Fajnym urozmaiceniem są dynamiczne kierunkowskazy i tylne lampy LED z efektem głębi.
Budujący jest fakt, że DS nie podchodzi do sprawy wybitnie oszczędnie. Jeśli na zderzakach i nadkolach jest włókno węglowe, to możecie mieć pewność, że nie jest to imitacja. Testowa edycja była wyposażona w pakiet naklejek hołdujących prawdopodobnie najlepszemu kierowcy w historii WRC, Sebastianowi Loebowi. Na dachu naklejona jest szachownica z dużym logiem „R”, na krawędzi dachu pasek z wyciętym „Citroen Racing”, niżej, na boku, kolejne „R” i szachownica. Sporo tego, ale nikt nie uznawał tego za nietrafiony pomysł. Kiedy robiłem zdjęcia do testu, obok mnie i DS3 Racing przeszła nawet grupka panów w średnim wieku, którzy aż przystanęli, a jeden z nich skwitował „Ale zaj… oklejony!”.
Prawie jak pod Monte Carlo
Choć cała runda WRC potrafi budzić mnóstwo emocji, legendą owiany jest przede wszystkim, rozpoczynający sezon, Rajd Monte Carlo. Loeb debiutował tu w klasie WRC i od razu zajął drugie miejsce. Wtedy, co prawda, za kierownicą Xsary, ale w 2012 i 2013 wygrał ten rajd już za kierownicą Citroena DS3. Od 2011 roku, tylko ten model wygrał 24 rajdy. Sam zespół Citroen World Rally Team chwali się 80 wygranymi w 140 rajdach.
Czemu o tym mówię? Być może dlatego, że kiedy w siedzę w DS3 Racing, czuję się w jakiś sposób z tym wszystkim związany. A być może dlatego czuję się z tym związany, bo całe wnętrze o tym krzyczy? Jak by nie było, Citroen ma się czym chwalić.
Na wstępie należałoby zaznaczyć, że do testu dostaliśmy wersję, która nie jest już dostępna w ofercie. Spokojnie, wróci. Czeka na odświeżenie wnętrza, a raczej dodanie tego samego wyposażenia, które już teraz znajdziemy w nieco słabszych odmianach DS3. Citroen, to znaczy DS, wytrąca mi zatem oręż z ręki. System multimedialny z nawigacją i 6,5-calowym ekranem ma raczej toporny interfejs i można go obsługiwać wyłącznie za pomocą przycisków i pokrętła pod nim. W nowej wersji dostaniemy 7-calowy ekran dotykowy.
Spójrzmy więc na wnętrze z dalszej perspektywy. Jest sportowo przyciasne, ale za to bardzo ciekawe. Połączenie czerni, karbonu i złotego lakieru wypada naprawdę fajnie. Kierownica wolna jest od jakichkolwiek przycisków i służy tylko do ustalania toru jazdy. Naklejka po stronie pasażera zaczęła się niestety odklejać - ciężko stwierdzić czy samoistnie, czy ktoś jej w tym pomagał. Obstawiałbym opcję drugą.
Pozycja za kierownicą jest obniżona, w sportowym stylu. Fotele ze zintegrowanymi zagłówkami są ładne, ale też dobrze trzymają ciało w zakrętach. Tylna kanapa oferuje raczej symboliczną ilość miejsca, ale bagażnik jest już wystarczający - dla dwóch osób. Mieści 285 litrów.
Ciemna kolorystyka wnętrza, włącznie z podsufitką, każą się jednak skupić na tym, co poza nim. Na drodze.
Szybko i twardo
Odpalmy silnik DS3 Racing. To 1,6-litrowa, czterocylindrowa, jednostka znana jako 1.6 THP. W przeciwieństwie do wersji 156-konnej, turbosprężarka osiąga ciśnienie 2,2 bara, co pozwala rozwinąć 202 KM przy 6000 obr/min. Maksymalny moment obrotowy dostępny jest równo przy 4500 obr/min, ale w tak małym aucie jest go aż nadto. Całe 275 Nm. Z takim silnikiem jesteśmy w stanie rozpędzić się do 235 km/h i osiągnąć 100 km/h w 6,5 s.
Jeśli słowo „Racing” kazało Citroenowi stworzyć samochód zgodny z radykalnymi zasadami starej szkoły, to niech inni producenci też zaczną go używać. Coraz rzadziej spotykamy się z szybkimi samochodami, w których wszystko osiągnięto za pomocą czystej mechaniki. Niektórzy stosują układy wydechowe z klapami, by pogodzić brutalny charakter z przyjemniejszą ciszą. Powszechne jest też stosowanie zawieszeń o zmiennej charakterystyce. Takie czasy, takie rozwiązania. Większa wszechstronność, mniejsza orientacja na bezkompromisowy sport.
A w DS po staremu. Zawieszenie jest twarde i już. By auto wykazywało lekką nadsterowność, tylna oś jest wyraźnie sztywniejsza, niż przednia. W ciasnych zakrętach bardzo chętnie będzie więc odpowiadać na ujęcie gazu i zacieśni łuk, ale jest też druga strona medalu - na wybojach może szybko stracić przyczepność. Nie myślcie jednak, że tył zachowuje się jak ciągnięte sanki. 275 Nm podawane na przednie koła, w tak małym i krótkim aucie wynoszą przód na zewnątrz, ilekroć dawka gazu jest większa od idealnej. Sporo zabawy, pod warunkiem, że droga jest w miarę równa.
Skrzynia biegów występuje tylko w wersji manualnej i tworzy zgrany duet z podwoziem. Jest równie szorstka w obyciu. Może nie ekstremalnie, ale przełożenia wchodzą z lekkim oporem, podróżując po wyraźnie naznaczonych ścieżkach. Używanie jej to sama przyjemność. Do kabiny przedostaje się basowy pomruk, ale pochodzi prosto z układu wydechowego, który zresztą na zewnątrz całkiem rasowo brzmi. Nie udaje niczego więcej, niż usportowionego 1.6, a i tak potrafi pokazać pazur.
Kiedy bawimy się w najlepsze w DS3 Racing, którego nie da się już kupić, producent szykuje jednostkę, która w wersji po liftingu spełni normę Euro 6. Obecnie mieści się jedynie w standardach Euro 5. W takim wydaniu spalała ok. 7l/100 km na trasie i 8-9 l/100 km w mieście.
DS3 Racing to taki rozrabiaka z dobrego domu. Ma drogie ciuchy i telefon, ale subtelnością i zachowaniem niczym nie różni się od osiedlowej patologii. Tak samo szuka zaczepki i wiecznie pakuje się w kłopoty. Wszędzie go pełno.
Wyścigowy maluch jest szalenie przyjemny w prowadzeniu. Miniaturowe gabaryty potęgują wrażenia, ale też dodają oryginalnego stylu. Innych kierowców może wręcz, DS, wprawić w osłupienie, kiedy nie będą w stanie za nim nadążyć. Problemem jest tylko cena. Testowy Racing kosztował przynajmniej 130 tys. zł. Już Mini Cooper S, z ceną 101 800 zł, jest tańszy. Przy tak absurdalnej kwocie wydawanej na małe auto, nie ma to już raczej znaczenia. Bardziej liczy się charakter, a wobec niego nie da się przejść obojętnie.
Redaktor