Diesel na literę M - BMW M550d xDrive
Kupno tego samochodu w naszych realiach wydaje się wyjątkowo irracjonalne. Absolutnie nie z powodu ceny wersji podstawowej równej 375 000 złotych lub 470 000 na jakie wyceniono prezentowany egzemplarz BMW M550d xDrive
Bowiem jestem bardziej niż pewien, że nikt poważnie zainteresowany tym autem powyższych kwot nie pomyli z rubryką „nieruchomości-sprzedam”. Nie jest tajemnicą, że dzisiaj BMW, Mercedesa czy Audi najpierw kupujesz, a potem budujesz, wyposażasz, konfigurujesz etc. Słowem „piątka” za powiedzmy 200 000 złotych staje się „fajna” kosztując trzysta itp.
Zatem co jest nie tak z BMW M550d xDrive wartym prawie pół miliona złotych, oczywiście poza brakiem tejże kwoty na jego zakup? Największy problem to nasza infrastruktura drogowa, której w zasadzie brak oraz obowiązujące przepisy ruchu drogowego. Znany związek przyczynowo-skutkowy zachodzący między nimi skutecznie uniemożliwia wykorzystanie najwspanialszych cech BMW M550d, co na dłuższą metę czyni jazdę nim prawdziwym przekleństwem!
Zdaje sobie sprawę, że same zdjęcia najpiękniejszej „piątki” w historii modelu wystarczą, by za herezje, które tu wypisuję, zostać przeklętym na wieki. Ale na Boga! Powiedzcie jak „normalnie” korzystać z obecnie najszybszego i najmocniejszego auta z silnikiem wysokoprężnym na planecie Ziemia?
Jeździć spokojnie, wynająć tor, uspokoić emocje, wybrać tramwaj lub metro? Super! Nawet jeżeli też tak uważam, w trzech pierwszych wypadkach zostaje jakiś tuzin innych wersji serii 5 z silnikiem diesla. Upierając się przy M550d dwie ostatnie „szynowe” opcje są tylko kwestią czasu.
Wiecie co poza obowiązkowymi ringami typu „angel eyes” łączy nowe BMW M550d z rzeszą krztuszących się gazem i mdlejących od oparów choinek zapachowych „BMW serii M” jeżdżących po naszych drogach? Żadnego nie wyprodukował odział M GmbH! Ale zrozumiem wszystkich zafascynowanych osiągami i literką „M” na klapie bagażnika, którzy łatwo dali się nabrać na „pierwszą w historii emkę z dieslem”. Tyle, że póki co, nie ma takiego modelu i wszystko wskazuje że raczej nie będzie. Zatem najwyższy czas wyjaśnić „tajemnicze” pochodzenie BMW M550d.
Sedan oraz Touring serii 5 wraz BMW X6 M50d, X5 M50d i M135i należą do rodziny sportowo przyprawionych modeli nazwanej „BMW Performance Automobiles”. W tym mocarnym towarzystwie tylko „Jedynka” ma silnik benzynowy i napęd na koła tylnej osi. Już w listopadzie dołączy do grupy M135i xDrive.
Dla jasności dodam tylko, że nie są tylko auta z dużymi felgami i masą akcesoryjnych dodatków BMW Performance. Wszystkie to kompletne produkty, kompleksowo podrasowane sportowymi genami sygnowanymi przez M GmbH.
Najlepszym przykładem jest M550d. Samochód z imponującą charakterystyką mocy i możliwościami jakie daje jedyny w swoim rodzaju silnik. Jest nim 6-cylindrowa rzędowa jednostka wysokoprężna M Performance TwinPower Turbo napędzająca sporą limuzynę z niespotykaną siłą!
W znacznym stopniu jest to zasługa trójstopniowego doładowania ze zmienną geometrią turbiny. Działanie pierwszej turbosprężarki czuć nieco powyżej biegu jałowego, kolejna uaktywnia się powyżej 1500 obr./min. Po przekroczeniu 2700 do akcji wkracza trzecia momentalnie reagująca na rosnące obciążenie silnika, zapewniając mu zasilanie aż do czerwonej skali obrotomierza wyznaczonej na 5400 obr./min.
Pozostałe parametry silnika świadczyć mogą o daleko posuniętej skłonności do przesady. Począwszy od 381 KM mocy, na atomowym zapasie 740 Nm maksymalnego momentu obrotowego! Ostatnia wartość byłaby równie imponująca nawet wtedy, gdyby dotyczyła wielkiej ciężarówki. Tymczasem chodzi o luksusowe auto z dieslem pod maską mogące bez skrępowania mierzyć się z nowym Porsche 911.
Zresztą nie tylko z nim. Prędkość 100 km/h BMW M550d osiąga w mniej niż pięć sekund. Chyba już wiecie czemu napęd na cztery koła jest seryjnym elementem wyposażenia? Dzięki niemu niesamowitą falę przyśpieszenia nie mającego końca czuć, dopóki nie zwolnimy nacisku na pedał gazu lub osiągniemy ograniczoną elektronicznie do 250 km/h prędkość maksymalną. Transfer mocy powierzono doskonałej ośmiobiegowej przekładni automatycznej wyposażonej w kilka trybów jazdy od leniwego „Eco-Pro”, aż po dzikie „Sport+” z na stałe rozłączoną kontrolą trakcji. Wtedy już od momentu startu najlepiej słychać demoniczny koktajl ścieżki dźwiękowej silnika BMW M550d.
Podobnie jak w M5 jest on dodatkowo wzmacniany specjalnym systemem Active Sound Design wtłaczającym przez głośniki zestawu audio odgłosy pracy silnika, wybierając te najprzyjemniejsze dla ucha.
Podczas jazdy łatwo M550d angażuje kierowcę. To jednak potrafi każde BMW, ale tylko nieliczne w tak harmonijny sposób łączą sportowe wyrafinowanie z komfortem. Przy czym żadna z tych cech nie dominuje wychodząc przed szereg błyszcząc bardziej, niż to konieczne.
Wzmocnione zawieszenie „M”, sztywniejsze tuleje i hamulce przejęte z wersji 550i to tylko niektóre z elementów pozwalających na pełną kontrolę M550d w czasie szybkiej jazdy po zakrętach jak i w gęstym ruchu miejskim. Elektromechaniczny układ kierowniczy w zasadzie jest identyczny z tym w innych BMW serii 5. Manewrując w ciasnych uliczkach i parkingach jedynym co może przeszkadzać, jest zbyt duża siła potrzebna do obracania kierownicą.
Flagowa „piątka” z dieslem nie prowadzi się z tak chirurgiczną precyzją jak BMW M5, ale charakter długodystansowca jakim jest bez wątpienia M550d w zupełności to usprawiedliwia. Liczy się ogólna jakość jazdy, która tu jest doprawdy fenomenalna głównie dzięki płynności z jaką przebiega proces przekazywania potężnej mocy na drogę.
M550d nie powstało jako konkurencja dla bezkompromisowych BMW serii M, a konfiguracji silnika, napędu na cztery koła, wydajności i niskiego zużycia paliwa, mogą M550d tylko pozazdrościć!