Dacia Sandero - chłodna kalkulacja
Świat pełen jest mniej zamożnych kierowców, dla których zapach nowości w aucie jest wart więcej, niż ekstra wyposażenie lub prestiż marki. Wydawać by się mogło, że w tym przypadku niska cena jest kluczem do sukcesu, ale przykład Taty zdaje się temu przeczyć. Czym więc Dacia Sandero zjednała sobie tylu klientów?
Pięć lat temu rozpoczęła się sprzedaż modelu Sandero – bardziej urodziwej, nie mniej atrakcyjnej cenowo i wyczekiwanej przez młodszą klientelę Dacii. Choć mówienie o urodzie w przypadku Dacii jest nieco kontrowersyjne, to rumuński hatchback zbudowany na bazie Renault Modus i Nissana Micry wyglądał o tyle lepiej, że nie był przynajmniej wytykany palcem na ulicy. Cztery lata na rynku oraz systematycznie rosnąca sprzedaż Sandero sprawiły, że w ubiegłym roku zaprezentowano jego drugą generację. Dziś auto w wersji Laureate TCe 90 gości w naszej redakcji.
Na pierwszy rzut oka drugie wydanie Sandero niewiele różni się od pierwszego, ale trzeba przyznać, że zmiany stylistyczne są na tyle udane, że auto prezentuje się świeżo i przyjemnie. Przy niezmienionym praktycznie rozstawie osi (2589 mm) zwiększyła się jego długość (4058 mm) oraz zmniejszyły - szerokość (1733 mm) i wysokość (1518 mm). Kiedy przyjrzymy się bliżej, dostrzeżemy nowoczesny i zadziorny przód oraz klasyczną linię hatchback z przetłoczeniami w dolnej linii drzwi oraz przednich i tylnych błotników. Całość wieńczy przemodelowany tył z nowymi światłami i dobrze znanym, szerokim słupkiem C. Trzeba przyznać, że Sandero przestało wyglądać na tle konkurencji jak ubogi krewny – ciekawa bryła nadwozia przyobleczona w metalizowany lakier (1600 zł) w kolorze Niebieski Persan cieszyła moje oko przez cały czas trwania testu. Punkt dla Dacii.
Na zewnątrz jest nieźle, więc z ufnością zajmuję miejsce w środku, aby sprawdzić jak ograniczony budżet wpłynął na jakość wykończenia wnętrza Sandero. Szczerze mówiąc targają mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony „budżetowość” Dacii czuć na każdym kroku – deska rozdzielcza wykonana jest z twardych plastików, a jej projekt powierzono chyba studentowi pierwszego roku… ekonomii. Zbyt miękkie siedzenia obite bardzo cienkim, choć ciekawie wyglądającym materiałem, nie są specjalnie wygodne i na dłuższych trasach mogą doskwierać podróżującym. Z drugiej strony to dość przystępne cenowo auto może pochwalić się kompletnym wyposażeniem dodatkowym – elektrycznie sterowane szyby oraz lusterka, klimatyzacja manualna, komputer pokładowy, tempomat, czujniki parkowania czy wreszcie system multimedialny z dużym, 7-calowym ekranem dotykowym (950 zł). W jego skład wchodzi radio, nawigacja oraz zestaw głośnomówiący. Całości dopełnia złącze USB oraz pilot do sterowania umieszczony przy kierownicy. I jak tu powiedzieć złe słowo o Dacii?
Miejsca w środku jest akurat tyle, ile możemy spodziewać się po autach tego segmentu. Krótko mówiąc szału nie ma, ale na jakąś specjalną ciasnotę narzekać nie sposób. Na zajęcie względnie wygodnej pozycji za kierownicą trzeba jednak poświęcić trochę czasu. Wszystko przez wspomniane wyżej niezbyt wygodne fotele oraz regulację kierownicy jedynie w jednej płaszczyźnie, którą otrzymamy tylko w najwyższej wersji wyposażeniowej. Dopasowanie się do auta przypomina zabawę w kotka i myszkę, bo kiedy kierownica jest we właściwej odległości, to znów pedały są zbyt blisko. Odsuwam się, wówczas kierownica wyrywa mi się z rąk. W tej kwestii bezkompromisowo nie jest. Na osłodę Sandero proponuje nam bagażnik o pojemności 320 litrów oraz możliwość podziału i złożenia oparcia tylnej kanapy, gdybyśmy zapragnęli przewieźć autem jakiś większy sprawunek.
Dużo lepiej od ustawienia pozycji za kierownicą wygląda sprawa obsługi urządzeń pokładowych. Kierowca ma w zasięgu wzroku oraz swoich rąk prawie wszystko, co potrzebne mu jest podczas jazdy. Niechlubny wyjątek stanowi pokrętło regulacji świateł mijania, które umieszczono gdzieś w okolicach lewego piszczela. Nie mam pojęcia, kto wpadł na tak genialny pomysł, ale nagrody Red Dot niech się raczej za to nie spodziewa. Zegary są czytelne, a obsługa wszystkich funkcji jest bajecznie prosta. Parowanie komórki, ustawienie nawigacji czy uruchomienie streamingu muzyki z telefonu, zajmie nam tylko chwilę. Jakość dźwięku może nie powala na kolana, ale i tak jest lepiej niż w bliźniakach Peugeot 301/Citroen C-Elysee, w których głośniki wylądowały w półce na podszybiu, generując ledwo słyszalne pobrzękiwania radioodtwarzacza.
Pod maskę testowanego Sandero trafił nowoczesny, doładowany trzycylindrowiec TCe 90. Jednostka napędowa o pojemności 898 cm3 rozwija moc 90 KM (5250 obr./min), a jej maksymalny moment obrotowy na poziomie 135 Nm dostępny jest od 2500 obr./min. Jest to według mnie jedna z najciekawszych propozycji silnikowych w cenniku Dacii. Dlaczego? Dla auta tej wielkości (962 kg) silnik jest wystarczająco mocny. Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje mu ok. 11 sekund, a podczas jazdy nie musimy zbyt często sięgać do lewarka zmiany biegów. Moc rozwijana jest płynie, a silnik mimo trzech cylindrów nie jest natarczywie głośny podczas pracy na wysokich obrotach. Zadowala się również umiarkowaną ilością paliwa - podczas testu auto spaliło 6,2 l/100 km. Jego jedynym mankamentem są chyba tylko wibracje podczas pracy na biegu jałowym. Nie wiadomo również, jak będzie z jego niezawodnością – TCe 90 pojawił się na rynku całkiem niedawno i wszelkie przewidywania co do jego (bez)awaryjności będą jedynie wróżeniem z fusów. Na pocieszenie dodajmy, że na Dacię Sandero udzielana jest trzyletnia gwarancja (lub 100 tys. km).
Miękkie zawieszenie Sandero świetnie sprawdza się w mieście, gdzie często mamy do czynienia z nawierzchnią hmm… różnej, czasem nienajlepszej jakości. Pozwala ono na bezproblemowe pokonywanie dziur, bez obawy o zdrowie naszego kręgosłupa. Niestety wygoda ta okupiona jest przechyłami nadwozia na dynamicznie pokonywanych zakrętach. Dołóżmy do tego układ kierowniczy, który nie rozpieszcza precyzją oraz lekką podsterowność auta i mamy już pełen obraz tego, jak prowadzi się Sandero. Oczywiście nikt racjonalnie myślący nie będzie kupował Dacii po to, aby nią urządzać wyścigi uliczne. Dlatego w moim przekonaniu zawieszenie zestrojone w ten sposób jest w pełni uzasadnione – przeciętny klient tego segmentu z pewnością stawia komfort podróży ponad wysoką precyzję prowadzenia. Uzasadnione jest również dokupienie czujników parkowania – przynajmniej tych z tyłu, ponieważ wcześniej już wspomniany szeroki słupek C zdecydowanie nie ułatwia manewrowania na parkingu.
Cennik Dacii informuje nas, że aby stać się szczęśliwym właścicielem Sandero w najtańszej wersji wyposażeniowej Access z silnikiem benzynowym 1.2 75 KM, musimy wysupłać 29 900zł. Testowa Laureate TCe 90 to już koszt conajmniej 41 900 zł. W tej cenie dostaniemy przyzwoicie wykonane, dobrze wyposażone i naprawdę nieźle wyglądające auto, które doskonale sprawdzi się jako kompan młodej rodziny. Nie wierzycie? Sprawdźcie sami.
Plusy:
+ atrakcyjna cena
+ dynamiczny i oszczędny silnik
Minusy:
- przeciętna jakość materiałów wykończeniowych