Czy Volkswagen Golf Sportsvan zdał egzamin podczas weekendowego wyjazdu?
Golf, jako przedstawiciel kompaktów, musi radzić sobie z wieloma zadaniami. Golf Sportsvan, jako połączenie sportu i vana, czyli teoretycznie zupełnie niepasujących do siebie rzeczy, powinien być jeszcze bardziej uniwersalny. Aby sprawdzić go w każdych warunkach, postanowiliśmy pojechać na dwudniową wycieczkę. Pogoda za oknem dopisywała, a więc gdzie jedziemy? Nad polskie morze!
Zadanie pierwsze – pakowanie!
Auto kompaktowe to często jedyny samochód, jaki posiada rodzina 2+2. O ile miejsca w przestrzeni pasażerskiej wystarczy, to zapakowanie wszystkich walizek do bagażnika o pojemności około 350-400 litrów, może stanowić spore wyzwanie. W tym momencie z pomocą przychodzi właśnie Golf Sportsvan. Jest nieznacznie dłuższy od klasycznej, pięciodrzwiowej odmiany Golfa, a oferuje przy tym o wiele więcej miejsca.
Z przodu nawet zwykły Golf nie musi się niczego wstydzić – nikt nie powinien narzekać na ciasnotę. Z tyłu jest trochę gorzej, ale wciąż na akceptowalnym poziomie. Nie ma nadmiaru przestrzeni, ale za mało też nie jest – po prostu: jest „na styk”.
Golf Sportsvan pod tym względem wypada o wiele lepiej. Na szerokość jest podobnie, ale biorąc pod uwagę każdy inny wymiar, rządzi Sportsvan. Różnice są widoczne, głównie na tylnej kanapie. Tutaj miejsca jest bardzo dużo – w tym aspekcie Golf Sportsvan konkuruje bardziej z Touranem niż z klasycznym Golfem. To wszystko zasługa zwiększonego rozstawu osi.
Jest jeszcze jeden parametr, w którym Sportsvan rządzi – chodzi o przestrzeń nad głową. Do Golfa ciężko będzie zmieścić kowboja w kapeluszu. W odmianie Sportvan nie będzie z tym najmniejszego problemu.
Z zewnątrz napompowany Golf nie wszystkim się spodoba – nadwozie gubi gdzieś proporcje. Wszystko to wpływa jednak na lepsze warunki dla pasażerów.
Bagażnik bardziej rodzinnego Golfa może oferować nawet 590 litrów! Mimo wszystko ta przestrzeń gdzieś ucieka i nie jest widoczna na pierwszy rzut oka. Jest oczywiście jej więcej niż w zwykłym Golfie, ale nie powiedziałbym, że to prawie 600 litrów.
Do dyspozycji mamy też kilka haczyków i gniazdo 12V. Do pełni szczęścia brakuje natomiast elektrycznej klapy bagażnika.
Praktyczność z minivana!
Pod względem praktyczności Golfowi Sportsvan bliżej do Tourana niż Golfa. Schowków na pewno nie brakuje – mamy głębokie kieszenie w drzwiach, mały schowek obok lewego kolana kierowcy, półkę za dźwignią skrzyni biegów, dwa bardzo przemyślane uchwyty na kubki (możemy je złożyć, dzięki czemu zyskujemy dodatkowe miejsce) oraz klasyczny schowek przed pasażerem z przodu. Nie mogę też zapomnieć o skrytkach w podsufitce i dwóch kieszonkach nad panelem klimatyzacji do schowania karty lub biletu na autostradzie – mała rzecz, a cieszy.
Cech wspólnych z Touranem ciąg dalszy! Podobnie jak w większym modelu, tylna kanapa jest regulowana. Co prawda nie mamy trzech osobnych miejsc, ale i tak jest lepiej niż w zwykłym Golfie. Kanapa dzieli się w proporcji 1/3 i 2/3. Każdą z tych części możemy osobno przesunąć do przodu. Nie zabrakło składanych stolików, pojemnych kieszeni w drzwiach oraz za fotelami czy też gniazda 12V i nawiewów klimatyzacji.
Jest jeszcze jedna cecha różniąca Golfa Sportvana od „zwykłego” Golfa, która przybliża go do Tourana – to komfort wsiadania oraz wysiadania. Fotele w bardziej rodzinnych modelach są wyżej osadzone, dzięki czemu łatwiej jest usadzić dziecko w foteliku czy też po prostu zająć miejsce na fotelu, gdy mamy problemy z kręgosłupem.
Ruszamy w trasę!
Spontaniczna decyzja zapadła – jedziemy! Nasza trasa zaczyna się w Kielcach, a kończy na Helu. Do pokonania mamy więc około 550 km w jedną stronę. Początek naszej drogi prowadzi po zwykłej „krajówce”. Mamy więc okazję przekonać się, jak sprawuje się zawieszenie.
Po tym doświadczeniu uświadamiamy sobie, skąd w nazwie tego modelu wzięło się „Sport”. Po klasycznym minivanie czy też aucie rodzinnym spodziewamy się komfortu. Takie auto zazwyczaj nie angażuje mocno kierowcy, ma jedynie za zadanie bezpiecznie dowieźć całą rodzinę z punktu A do punktu B. Golf Sportsvan – podobnie jak Touran – nie do końca wpisuje się w tę regułę. Jest zestrojony dosyć sztywno. Ma to jednak swoją zaletę – na zakrętach nie „pływa”, tylko grzecznie prowadzi się tam, gdzie wskazał mu kierowca.
Golf – jak na auto kompaktowe – prowadzi się bardzo dobrze, Sportsvan – jedynie dobrze. Fizyki mimo wszystko nie da się oszukać. Wyższe nadwozie to też wyżej umiejscowiony środek ciężkości. W zakręty nie „wgryza” się tak chętnie jak zwykły Golf, ale jak na rodzinną wersję i tak jest świetnie.
Nierówności na drodze są wyczuwalne, jednak głównym tego winowajcą są koła testowanego egzemplarza – 18-calowe alufelgi przykuwają uwagę, natomiast pogarszają komfort podróży. W rodzinnym aucie zdecydowałbym się na mniejsze koła.
Pod maską tego egzemplarza pracuje nowość ze stajni Volkswagena – 1.5 TSI o mocy 150 KM. Maksymalny moment obrotowy to 250 Nm dostępnych od 1500 do 3500 obr./min. Jednostka ta fabrycznie łączona jest z 7-biegowym DSG. Zestaw ten nadaje się do bezpiecznej, a czasem nieco szybszej jazdy. Producentowi nie udało się natomiast uniknąć zjawiska turbodziury, ale sprawę ratuje DSG, które sprawnie dobiera odpowiednie przełożenia. Zamiary kierowcy odczytuje bardzo dobrze, jednak gorzej jest z szybkością samej zmiany biegów. DSG przyzwyczaiło nas do bardzo szybkiego działania, w tym przypadku przełączanie kolejnych przełożeń trwa nieco dłużej. Ostatecznie 150 KM oraz moment obrotowy dostępny realnie od 2 tys. obr./min pozwala na bezpieczne wyprzedzanie.
Dalsza część trasy to autostrada. Obecność najmocniejszego, dostępnego silnika, oznacza, że na pewno nie będziemy zawalidrogą. Prędkości autostradowe osiągamy stosunkowo szybko.
Bardzo dobrze wygląda sprawa spalania – według naszych pomiarów przy 90 km/h zużycie wynosi zaledwie 3,5 litra na 100 km! Tak świetny wynik zawdzięczamy obecności systemu odłączania dwóch cylindrów. Przy 140 km/h musimy liczyć się z wartościami około 7,5 litra na 100 km.
Wyciszenie nigdy nie było mocną stroną Golfów – w tym przypadku nic się nie zmienia. Przy wyższych prędkościach robi się odczuwalnie głośniej. Aby temu zaradzić, można skorzystać z nagłośnienia Dynaudio. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że może ono tak dobrze brzmieć. Produkowany dźwięk jest czysty, a basy mocne.
W długiej trasie pomagają liczne systemy asystujące. Na pokładzie mamy wszystko to, czego nam potrzeba. Aktywny tempomat pracuje w zakresie od 0 do 210 km/h. Nie zabrakło asystenta jazdy w korku czy pasa ruchu. Do tego ostrzeganie o aucie w martwym polu i asystent parkowania. Nikt nie powinien narzekać na braki technologiczne.
Nie znajdziemy ich również w przypadku systemu multimedialnego. Ten oferuje sterowanie gestami, nawigację z informacjami o ruchu drogowym oraz funkcję hotspotu Wifi. W schowku mamy miejsce do włożenia karty SIM, a resztą zajmie się auto. Nie zabrakło obsługi Apple Carplay i Android Auto.
Zwróćmy jeszcze uwagę na fotele – niepozorne, bez elektrycznej regulacji, a mimo wszystko bardzo wygodne. Żaden z pasażerów nie narzekał na ból pleców, a przecież spędziliśmy w aucie kilka godzin.
Dlaczego Golf Sportsvan jest mniej popularny?
Po powrocie do domu i przejechaniu łącznie około 1100 km, zastanawiałem się, dlaczego ta odmiana Golfa jest stosunkowo mało popularna. Jest przecież nieznacznie droższa od zwykłego Golfa, a przy tym oferuje dużo więcej. Doszedłem do wniosku, że tym powodem mogą być trendy panujące w motoryzacji. Golf Sportsvan nie jest tak popularnym dziś SUV-em, ale kto wie… Może kolejna edycja tego modelu już nią będzie? Chcielibyście tego?