Crossover zginie poza miastem? Niekoniecznie!
Kiedy myślimy o crossoverach, zazwyczaj jesteśmy świadomi tego, że są to tak naprawdę samochody miejskie z większym prześwitem i modnym obecnie wyglądem. Często brakuje w takich samochodach systemów wspomagających np. zjazd ze stromego wzniesienia, trybu jazdy po gorszej nawierzchni, nie wspominając nawet o napędzie na wszystkie koła. Producenci, przez lata analizując nawyki kierowców w większości regionów świata, doszli do wniosku, że 90% „uterenowionych” mieszczuchów nigdy nie zjedzie z asfaltu. Stąd też wyposażanie takich aut w terenowy arsenał jest niepotrzebne. Podnosi jedynie cenę samochodu, przez co zmniejsza jego atrakcyjność i dostępność. Żyjemy więc w czasach, gdzie pięciometrowy SUV z prześwitem około 20 cm może być dostępny jedynie z napędem na jedną oś. Paranoja czy też idealne wyjście naprzeciw realnym potrzebom rynku?
O ile SUV jakkolwiek, może kojarzyć się z jazdą po lekkim terenie i po nieutwardzonych drogach, to już crossovery, czyli samochody mające dosłownie „nutkę”, „akcent” samochodu na bezdroża mogą być postrzegane jak turyści, którzy do wejścia na przydomową skarpę ubierają raki i uprzęże wspinaczkowe, a ostatecznie z braku doświadczenia i tak polegną w przedbiegach.
Jak to zwykle bywa, w segmencie crossoverów na rynku są zarówno bulwarowe ciamajdy z wyższym zawieszeniem oraz prawdziwi traperzy, którym niestraszne jest nawet błoto, sięgające do połowy obwodu koła. Dlatego wypowiadając się o samochodach z tego segmentu, mamy na względzie zarówno zawodników, którzy tylko wyglądają, tych, którzy naprawdę potrafią, ale także tych, którzy są gdzieś pomiędzy tymi dwoma grupami.
Jakiś czas temu, postanowiliśmy sprawdzić realną dzielność podczas długiej i zróżnicowanej trasy dwóch crossoverów. Do tego celu zabraliśmy dwa Ople: Crosslanda X oraz Grandlanda X, którymi przebyliśmy kilka tysięcy kilometrów w Polsce, pomiędzy czterema punktami granicznymi: z Ukrainą, Niemcami, Litwą i Czechami. Nie wybieraliśmy dróg najprostszych i najlepszej jakości, nie unikaliśmy szutrów, piachu czy stromych podjazdów, konsekwentnie realizowaliśmy plan dotarcia każdym samochodem od granicy do granicy. I kiedy po raz pierwszy zajmowaliśmy miejsca za kierownicą tych aut, zadaliśmy sobie pytanie: czy te mieszczuchy dadzą sobie radę poza terenem zabudowanym?
Etap 1. Autostrady i drogi szybkiego ruchu
Samochody z podwyższonym zawieszeniem co do zasady oferują gorszy komfort podróżowania z wyższymi niż 100 km/h prędkościami. Jest to związane z większymi niż w kompaktach czy samochodach miejskich oporami powietrza, dość miękko zestrojonym zawieszeniem, podatnością na boczne wiatry, słabszym wyciszeniem wnętrza, większą masą, a co za tym idzie – mniejszą elastycznością czy przyspieszeniem. Zarówno Crossland X, który wyposażony został w silnik 1.2 TURBO o mocy 130 koni mechanicznych, jak również Grandland X z dieslem o pojemności 1.6 legitymującym się mocą 120 koni mechanicznych, na pierwszy rzut oka nie wyglądają na autostradowych połykaczy kilometrów.
Komfort jazdy w obu samochodach okazał się wykraczać poza nasze oczekiwania, zwłaszcza biorąc pod uwagę kwestię wyciszenia wnętrza. Spalanie przy prędkości 140 km/h przedstawiało się następująco: Crossland X – 7 litrów na 100 km, Grandland X – 7,6 litra na 100 km. Są to wartości akceptowalne, nie można się w nich doszukać ani wybitnej oszczędności, ani też nadmiernego apetytu na paliwo. Zawieszenie i układ jezdny podczas szybszej jazdy po dobrej jakości nawierzchni dawało się odczuć jako bardzo komfortowe, nie nazbyt bezpośrednie i na pewno nie sportowe.
Etap 2. Drogi krajowe i wojewódzkie
Przemierzając kraj po dwóch przekątnych, nie da się jeździć tylko po gładkich i równych ekspresówkach i autostradach. Często trzeba było poruszać się drogami krajowymi czy wojewódzkimi, na których nawierzchnia nie zawsze jest równa ja stół. Co prawda, z roku na rok ilość dróg w fatalnym stanie technicznym zmniejsza się, to jednak sami doskonale wiecie, jakie są realia w poszczególnych regionach Polski.
Skupiliśmy się na zbieraniu odczuć z jazdy drogami o nawierzchni nieremontowanej gruntownie od kilkunastu lub kilkudziesięciu lat. Niespodziewane głębokie dziury, nierówne łączenia, łaty z asfaltu i wyżłobione przez ciężki transport koleiny, to prawdziwy sprawdzian dla zawieszenia każdego samochodu. I to właśnie na takich drogach crossovery Opla prowadziły się bardzo pewnie, dobrze radząc sobie z niespodziewanie pojawiającymi się dziurami, niewidocznymi koleinami i wybieraniem nierówności. Lekkie ruchy kierownicy pozwalały szybko i dokładnie dokonać korekty toru jazdy. Jednopasmowe międzymiastówki to także konieczność częstego wyprzedzania. Oba samochody, wyposażone w skrzynie manualne, sprawnie dawały sobie radę z wyprzedzaniem kilkunastometrowego zestawu ciężarowego, choć wybór odpowiedniego biegu przy redukcji okazywał się kluczową kwestią. Choć dynamikę obu samochodów w trasie należy określić raczej jako wystarczającą niż budzącą sportowe emocje – wszak to miejskie crossovery!
Etap 3. Szutry, piach i drogi gruntowe
Naszym absolutnym obowiązkiem i tym, na co najbardziej czekaliśmy, było zjechanie z asfaltowych dróg na boczne gruntowe przeprawy. Jak się okazało, w niedalekiej okolicy granicy z Litwą, nieutwardzone, kamieniste drogi nie są żadnym zjawiskiem. Sypka nawierzchnia, bardzo ograniczona przyczepność i do tego brak napędu na cztery koła czy specjalnych trybów do jazdy poza asfaltem – czy to musi skończyć się tragedią?
Okazało się, że choć ani Grandland X, ani Crossland X nie są samochodami stworzonymi do wygrywania odcinków specjalnych na rally crossie, to jednak pozwalają poczuć się pewnie podczas jazdy na sypkich nawierzchniach. Doceniliśmy hamulce w obu samochodach, które są naprawdę skuteczne, a w sytuacji, gdzie opona nie ma ciągłego styku z równą powierzchnią dobre hamulce i przytomnie działająca elektronika systemów ABS i kontroli toru jazdy jest na wagę złota. Wyższe prześwity okazały się być przydatne nie tylko do pokonywania krawężników w mieście – ominięcie przeszkody na leśnej drodze z wykorzystaniem skarpy nie stanowiło dla obu pojazdów większego problemu, oczywiście pod warunkiem, że oba przednie koła miały kontakt z podłożem. Stały napęd na cztery koła przydaje się, kiedy lubimy szybką jazdę po nieutwardzonych drogach. Ale do granic prędkości dozwolonych w Polsce i przy odrobinie rozsądku crossovery Opla sprawują się naprawdę dzielnie i dumnie wwożą na karoserii kurz i piach, zebrany gdzieś na gruntowych podmiejskich drogach.
Każda trasa może być misją specjalną!
Choć półmetrowe brody, błoto przelewające się przez maskę czy trawersowanie pod kątem 30 stopni to nadal sfera zarezerwowana dla samochodów terenowych, to jednak w przednionapędowych crossoverach Opla, takich jak Crossland X czy Grandland X nie trzeba obawiać się wjechania w błotnistą gruntową drogę z wieloma dziurami. Nie musimy zwalniać do 20 km/h, kiedy droga z asfaltowej zmienia się w kamienistą. Możemy pewnie przeprowadzać samochód przez koleiny i dziury na starym i zniszczonym asfalcie. Natomiast na autostradzie nie będziemy mieli poczucia, że jedziemy samochodem, który nie nadaje się do przekraczania 100 km/h.
Nasza misja, Mission X, czyli przejechanie przez Polskę z Medyki do Świnoujścia oraz z Sejn do Polany Jakuszyckiej, miała za zadanie sprawdzić, czy miejskim crossoverem można komfortowo i bez obaw przejechać na przełaj i zaraz po tym wjechać na autostradę i rozpędzić się do 140 km/h w komfortowy sposób. Ople dały radę! To dowód na to, że crossovery nie tylko wyglądają, ale naprawdę są dzielne. Mając w garażu crossovera, można zaplanować wymagającą trasę, a przez to ciekawszą i bardziej ekscytującą. Może by tak każdą trasę w wolnym czasie uczynić własną misją specjalną?