Citroen DS5 - wybór serca
Najnowszemu Citroenowi z linii modelowej DS ciężko będzie zyskać takie miano, jakie zdobył ponad pół wieku temu wóz typu DS 19. "Bogini" - tak o nim mówili Francuzi - był pod wieloma względami innowacyjny. Bohater naszego testu też jest innowacyjny - tyle, że głównie stylistycznie.
Litery „d” i „s” starannie wymówione dają po francusku wyraz „deesse”, co właśnie znaczy „bogini”. Kultowego już dzisiaj modelu Derivation Special 19 zaprezentowanego w 1955 roku nie amortyzowały konwencjonalne, metalowe sprężyny, ale hydropneumatyczne zawieszenie o regulowanym prześwicie. W przypadku przebicia jednej z opon, układ zawieszenia mógł utrzymać samochód, umożliwiając wymianę koła bez stosowania podnośnika. Jakby tego było mało, przednie reflektory podążały za ruchem jednoramiennej kierownicy. To popularne dziś rozwiązanie jest sterowane elektrycznie, a nie jak wówczas mechanicznie. Linia samochodu o „kształtach rekina” wyszła spod ręki włoskiego rzeźbiarza Flaminio Bertoniego, odpowiedzialnego również za projekt modelu 2CV.
Stylistyczna awangarda
Nasz dzisiejszy bohater nie przypomina co prawda rekina, ale na ulicy nie jest leszczem –hojnie ozdobiony chromami, przeszklony niczym akwarium przyciąga spojrzenia przechodniów swoim futurystycznym wyglądem niczym bajkowa rybka Nemo. Jest to trzeci z kolei, po DS3 i DS4 samochód, który poszerza linię modelową DS – wyraźnie oddzielaną przez producenta od reszty gamy. To jemu najbliżej jest do kultowego DS 19 i dlatego musi się mierzyć z historią, jaką pozostawił poprzednik. Jego nadwozie jest indywidualną koncepcją i nie bazuje na tańszych modelach jak w przypadku pozostałych braci. Dlatego nie będziemy mieli problemu z odróżnieniem auta od reszty rodziny, jak to może mieć miejsce choćby z C4 i DS4.
Kształt nadwozia Citroena DS5 to stylistyczna awangarda na naszych drogach. Smaczku dodają chromowane elementy po bokach maski i na dole drzwi oraz dwie potężnych rozmiarów końcówki układu wydechowego, z których jedna jest tylko ozdobą.
W stronę dynamiki
Nie wydaje mi się jednak, żeby niedawno zaprzysiężony prezydent Francji François Hollande wybrał Citroena DS5, jako swój samochód defiladowy, jak zrobił to Charles de Gaulle w przypadku modelu DS. Auto pożycza płytę podłogową z modelu C4 Picasso, która pozbawiona jest komfortowego zawieszenia hydropneumatycznego, do którego przyzwyczaiły nas flagowe modele Citroena. Dlatego DS5 nie przeszedłby pomyślnie próby przewiezienia kosza pełnych jaj przez zaorane pole, jak robił to w 1948 roku model 2CV.
Citroen nie stawia jednak przed DS5 takiego zadania – zdaniem producenta każdy z modeli DS ma charakteryzować się nietuzinkową stylistyką, a przy tym dawać pewne prowadzenie przy szybszej jeździe. Dlatego auto jest twarde – bardzo twarde! Francuzi muszą mieć ogromne zaufanie do linii montażu wnętrza pojazdu. Minimalna nieścisłość i przy tak sportowym zawieszeniu wszystko zacznie trzeszczeć i skrzypieć. Czy skrzypi? Coś tam z tyłu słyszałem, jeśli mam być szczery, ale wolę się skupić na zaletach tego rozwiązania. A sprawia ono, że na równej drodze samochód skręca jak nieźle wyważony hatchback, opony zaczynają piszczeć dokładnie w chwili, kiedy się tego spodziewam, na ostrych zakrętach przód wyjeżdża na zewnątrz w przewidywalnie nieubłagalny sposób. To spora masa tego niemałego przecież pojazdu daje o sobie znać.
Trzeba jednak ocenić prowadzenie pozytywnie, ponieważ jest przewidywalne - przynajmniej na równej drodze. Wówczas samochód zachowuje się stabilnie, a podwyższone nadwozie nie przechyla się nadmiernie w zakrętach. Kiedy natomiast jedziemy po nierównościach, podwozie pracuje dość nerwowo, a czasem ma się wrażenie, że koła zaczynają tracić kontakt z nawierzchnią. Nierówności drogi mogą być nawet bardziej odczuwalne dla pasażerów tylnej kanapy, gdyż konstrukcja tylnego zawieszenia została oparta o belkę skrętną.
Citroen DS5 jest pierwszym modelem marki, którego silnik wysokoprężny może być wspierany motorem elektrycznym. W ofercie jest również benzynowy silnik 1.6 powstający we współpracy z BMW i napędzający również MINI oraz wiele Peugeotów. Do naszej redakcji trafił samochód z 2-litrowym silnikiem Diesla, ale bez elektrycznego wspomagania tylnych kół.
Silnik rozwija 163 KM i pracuje ledwo słyszalnie aż do granicy 4tys. obr/min – powyżej w kabinie robi się głośniej. Wycieczki elektronicznego obrotomierza w tak daleki zakres obrotowy są jednak niezmiernie rzadkie. Nawet w trybie sportowym automatyczna skrzynia biegów dąży do jak najszybszego włączenia najwyższego 6 przełożenia. Płynnie działająca skrzynia biegów wespół z silnikiem nie najgorzej radzą sobie ze sporą masą własną pojazdu – dokładnie 1629 kg. DS5 w tej wersji nie jest demonem szybkości, ale jest bardzo uniwersalnym samochodem. Kiedy miałem ochotę być pierwszy na światłach to bez trudu byłem pierwszy, a kiedy chciałem nieśpiesznie jechać w trasie to spalanie spadało do 6,5 litra/100km. Skrzynia biegów pojętnie reaguje na mocniejsze wciśnięcie pedału gazu i nie wydaje się być słabym ogniwem, ale ze specyfikacji technicznej wynika, że w sprincie do setki zabiera ona 1,3 sekundy w porównaniu ze skrzynią ręczną – a to dużo.
Mimo twardego zawieszenia to właśnie spokojny i dostojny styl jazdy wydaje się być domeną tego modelu. Jeśli ktoś potrzebuje większych emocji, powinien zainteresować się najmocniejszą wersją benzynową.
Wysoka półka, a gdzie funkcjonalność?
Citroenowi zależy oczywiście na tym, aby z modelem DS5 trafić do klientów, poszukujących wrażeń z segmentu premium. Dlatego kontynuację awangardowego stylu nadwozia znajdujemy również we wnętrzu samochodu. Spłaszczona u dołu kierownica, potężny tunel środkowy, futurystycznie wyglądające przyciski i drugie tyle przycisków w podsufitce. Mnóstwo przycisków…. zaciskam zęby i obiecuję sobie, że nie tknę instrukcji. Ze wszystkim poradzę sobie sam. Zaczynam więc wypróbowywać wszystkie przyciski po kolei, aż odzywa się do mnie… miły głos: „W czym mogę Panu pomóc?”. „Eeee, proszę Panią, bo wie Pani, ja tak przypadkiem…” – Pani rzuca parę grzecznościowych zwrotów i się rozłącza. Który to był przycisk? Na podsufitce jest przycisk SOS, ale tego nie dotykałem na pewno. W końcu dochodzę do wniosku, że przycisk z logiem Citroena musi być tą gorącą linią. Jakie jeszcze tajemnice skrywa ten samochód?
Ciekawe, czy można zadzwonić do pani, kiedy będę zasypiał na trasie i nie będzie mi pomagał nawet masaż w fotelu – może opowie mi historię o tym, jak projektowano to wnętrze? Musieli to robić bardzo kreatywnie, bo kiedy zacząłem liczyć wszystkie użyte w środku rodzaje skór, metali, plastików, chromów i odmian połysku aluminium, szybko zabrakło mi palców u rąk.
Szkoda, że deska rozdzielcza nie może być obszyta skórą (tylko daszek wskaźników jest nią pokryty), jak ma to miejsce w mniejszym bracie DS4, co nadałoby wnętrzu jeszcze bardziej ekskluzywnego charakteru. Za to fotele o nazwie „Club” pokryte miękką, licową skórą oferują niepowtarzalny „klubowy” styl. Nawet w najdroższej wersji Sport Chic trzeba za nie dopłacić 6500 zł, ale mają elektryczną regulację (również odcinka lędźwiowego), podgrzewanie, pamięć ustawień a nawet masaż. Kolejnym wyróżnikiem wnętrza tego „odjechanego ” Citroena są trzy oddzielne okna dachowe, z których każde oferuje elektryczną roletę. Dwa z przodu są przedzielone konsolą w lotniczym stylu, na której znajduje się mnóstwo identycznych przycisków.
Spójna stylistyka przycisków wygląda świetnie, lecz w trakcie jazdy, kiedy chcę otworzyć roletę okna dachowego, to okazuje się, że zamiast tego chowam szybkę „Head Up Display” lub zmieniam kąt jej pochylenia. Paradoks – ta szybka została stworzona po to, aby nie trzeba było odrywać oczu od drogi, ale przyciski do niej są umieszczone w taki sposób, że wzrok od drogi oderwać trzeba.
O tym, że w parze z formą wnętrza nie zawsze idzie funkcjonalność przekonałem się, chcąc ulokować w środku kubek z kawą. „Cup holdery” są umieszczone w kieszeniach drzwi, co sprawia, że ciężko tam sięgnąć, a w dodatku mają problem z pomieszczeniem nawet średniego kubka z 300 ml napoju. Tylko espresso? Bez kawy mogę jednak przeżyć, ale bez komórki nie bardzo – i znów – na konsoli środkowej nie przewidziano ani jednego miejsca na to, aby odłożyć telefon czy wrzucić przysłowiowe parę złotówek na parking. Cóż, sztuka wymaga ofiar.
Nie chcę jednak, aby powstało wrażenie, że DS5 to stylistyczny majstersztyk bez użytkowego czy technicznego zaplecza. Futurystyczne wnętrze samochodu skrywa też bardzo przyjemne rozwiązania. Podczas nocnej podróży przyda się przycisk znany z Saabów – nazwijmy go „night panel”, który przygasza mniej potrzebne oświetlenie, a pozostawia aktywny prędkościomierz oraz wyświetla aktualnie załączony bieg. System multimedialny jest trochę wolny, ale bardzo łatwy w obsłudze, bez problemu dogaduje się z każdym telefonem i po prostu działa – co zdarza się daleko nie w każdym samochodzie. Poza tym jest wiele drobiazgów, które udowadniają, że Francuzi nie skupiali się wyłącznie na stylistyce. Na przykład elektrycznie sterowane szyby, które działają absolutnie bezszumnie, albo podpowiedzi systemu nawigacji, które nie wyłączają całkowicie naszej ulubionej piosenki, a jedynie ją nieco ściszają.
Jedyny w swoim rodzaju
Ciężko jednoznacznie stwierdzić, jakie samochody są konkurentami naszego testowego Citroena. Ani to sedan, ani minivan, ani hatchback. Mógłby to być crossover, ale nie ma nawet pseudoterenowego zawieszenia. Biorąc pod uwagę wymiary zewnętrzne, cenę rozpoczynającą się od niecałych 100 tys. zł, a także aspiracje, należy go umiejscowić w klasie D, a więc tej, gdzie zadomowione jest m.in. Audi A4, Volvo S60, a może nawet Peugeot 508, z którym DS5 dzieli hybrydowy układ napędowy. Pomimo tego, Citroen DS5 jest autem jedynym w swoim rodzaju i mało kto będzie go porównywał z wymienionymi wyżej autami.
Citroen DS5 to samochód, który należy do jednych z najciekawiej zaprojektowanych aut na rynku. To samochód dla tych, którzy chcą podkreślić swój indywidualizm. Pomimo tego, że nie ma wyglądu limuzyny, nie będziecie mieli oporów, aby zaparkować nim pod operą. To samochód, który kupuje się sercem, oczami, a dopiero na końcu rozumem. Na próżno szukać w nim wielkiego bagażnika czy idealnej ergonomii. Choć nie jest technologicznym geniuszem, to jednak ma w sobie coś z nowatorskiego ducha Citroena. Ciekawy tylko jestem, czy po dwudziestu latach Citroen DS5 nadal będzie uważany za nowoczesny, jak to było ze staruszkiem DS.