Citroen DS5 1.6 THP 200 KM - drogowy myśliwiec
W latach 60.-tych Citroen DS, wspierany przez silniki odrzutowe, wzbił się w powietrze i odleciał. Dziś DS5 próbuje powtórzyć śmiałą próbę przodka, ale czy poleci? Wydaje się gotowy do startu - sprawdźmy.
W filmie Fantomas wraca z 1967 roku, z Jeanem Marais w roli Fantomasa, pierwszy Citroen DS pełnił rolę samochodu superzłoczyńcy. W ostatnim pościgu nieuchwytny przestępca wysuwa z samochodu skrzydła i silniki odrzutowe i wzbija się w powietrze. W ten sposób po raz kolejny przechytrza francuską policję i, gubiąc pościg, odlatuje w nieznane. Ludziom z Citroena kręci się chyba łezka w oku na myśl o tej scenie, bo po raz kolejny postanowili przekształcić DS-a w samolot. Jak? Przeczytacie poniżej.
Wielki hatchback
Pomysł na połączenie hatchbacka z limuzyną w historii motoryzacji nie jest nowy. Jednym z ostatnich tego typu tworów był Opel Signum - samochód bazujący na Oplu Vectrze C, ale z tyłem zabudowanym jak w hatchbacku. Do naszej francuskiej potrawy należało jednak dodać jeszcze szczyptę crossovera i w ten sposób otrzymujemy nietypowe danie zwane Citroenem DS5. Jego kształt z pewnością może się podobać przechodniom. Samochód jest masywny, efektowny, ale i bardzo elegancki - szczególnie w śliwkowym kolorze, takim, jak w testowym modelu. Stylu dodają też liczne chromowane wstawki, ale ta idąca od maski do słupka A jest już chyba trochę za długa i za duża. Na szczęście potrafi się dobrze maskować. Wiele osób nie było w stanie z daleka określić, czy to jakaś wstawka, czy po prostu odbicia w lakierze. Z przodu samochód jest, jak na mój gust, zbyt obły, ale przez to też opływowy. Wielkie lampy zachodzą na boki, a chromowana linia przypomina zmarszczone brwi nad świecącymi oczami. Może i wygląda to ciekawie, ale do mnie nie przemawia. Z kolei tył? Wręcz przeciwnie – wygląda świetnie. Dwie wielkie rury wbudowane w zderzak sugerują sportowe zacięcie, podobnie zresztą jak spoiler nad tylną szybą. Ciekawie prezentuje się też fantazyjny kształt tylnych lamp, które są nadzwyczaj trójwymiarowe – w jednym miejscu wypukłe, w innym całkiem wklęsłe. DS5 jest dość szeroki, bo jego 1871 mm można porównać do limuzyn wyższej klasy, przy czym BMW Serii 5 jest węższe o 11 mm, a przykładowo Audi A6 jest szersze o zaledwie 3 mm. Proporcje ustalone przez francuskich projektantów mocno osadzają samochód na drodze, a to nie pozostaje bez wpływu na prowadzenie i na ilość miejsca w środku. Przynajmniej powinno.
Jak myśliwiec
Dobrze, z wyglądu nie przypomina samolotu. Wątpię też, by miał kiedykolwiek polecieć. No, chyba że za sprawą magii kina. Skąd jednak skojarzenia z samolotem? Prosto ze środka. Choć zamiast drążka mamy tu kierownicę, to wiele elementów pasowałoby do bojowego odrzutowca, czy chociaż pasażerskiego Boeinga. Citroen zresztą otwarcie przyznaje, że główną inspiracją w projekcie wnętrza było lotnictwo. Zapraszam do środka.
Zasiadam w wygodnym fotelu ze skóry. Podparcie boczne jest niezłe, ale daleko mu do sportowych samochodów. Odpalam silnik, przede mną wysuwa się wyświetlacz HUD. W lotnictwie ekrany te wykorzystuje się już od dawna, bo piloci myśliwców takich, jak choćby F-16, widzą na nich celownik, blokadę celu, aktualną wysokość, prędkość i inne potrzebne informacje. Przydatne, kiedy pędzisz z prędkością przekraczającą 1000 km/h. U nas informacji znacznie mniej, a celownik nadal pozostaje wyłącznie na wyposażeniu niektórych Mercedesów. Za ekran w DS5 służy przeźroczyste okienko, na które rzucany jest obraz z czegoś, co przypomina projektor. Nie odrywając oczu od drogi, zobaczymy więc prędkość, z jaką się poruszamy czy też aktualne ustawienie tempomatu. Całkiem przydatne, ale nie niezbędne – choć robi niezłe wrażenie przy wysuwaniu i chowaniu. Używanie HUD prowadzi nas do kolejnego nawiązania do samolotów, czyli przycisków umieszczonych ponad głową. Naturalnie odsłonimy w tym miejscu roletę w oknie dachowym, ale też schowamy lub wysuniemy HUD, przełączymy go w tryb noc/dzień, podwyższymy wysokość, obniżymy, a w ostateczności – wciśniemy przycisk SOS. Na szczęście nie musiałem go testować, ale pobudził moją wyobraźnię, bo przez jakiś czas zastanawiałem się, czy ten czerwony guziczek to czasem nie jakaś katapulta. Przeszklony dach został też ciekawie podzielony na trzy części – kierowca ma swoje okienko, pasażer swoje, osoby na tylnej kanapie jedno duże – też swoje. Jest to o tyle praktyczne, że każda z podróżujących DS5 osób może ustawić okno, jak jej się podoba, ale belki pomiędzy nimi zabierają trochę światła. Jeśli jednak okazało by się, że Wasz kuzyn z okolic Prypeci ma 3 metry wzrostu, to możecie spróbować po prostu wybić okno dachowe z przodu i po kłopocie. Wszyscy jadą wyprostowani, kuzynowi trochę wieje, ale chyba mu wygodnie – przynajmniej nie musi się garbić, jak dotychczas w innych samochodach.
Wróćmy jednak na ziemię. Tunel środkowy jest dość szeroki, a na nim znowuż sporo ładnych przycisków –kontrola szyb z przodu i z tyłu, blokada drzwi i okien, a także sterowanie systemem multimedialnym i nawigacją. Mógłbym tak pisać właściwie o każdym elemencie w środku, bo wszystko zostało ciekawie zaprojektowane i nawet nie śmiałbym twierdzić, że jest to nudne i wtórne. Skupmy się jednak na praktyczności tych rozwiązań, bo wszyscy wiemy, jak to bywa z nią u Francuzów. Sterowanie szybami – trzeba się nauczyć. Za każdym razem kiedy chciałem odsunąć swoją szybę, odsuwałem tylną i za każdym razem byłem tak samo zdziwiony – zawsze wydawało mi się, że trafiłem w odpowiedni przycisk. Dużo czasu zabrało mi też dojście do tego, jak regulować głośność radia, nie używając w tym celu przycisku na kierownicy. Odpowiedź była w zasięgu ręki. Chromowana obwódka pod ekranem nie jest tylko ozdobnikiem, bo potrafi się też obracać. A wystarczyło to jakoś oznaczyć…
Ogólnie rzecz biorąc, wnętrze jest bardzo ładne - znalazł się tu nawet analogowy zegarek - choć deska rozdzielcza jest wykonana w większości z twardych materiałów. Pozycja za kierownicą jest wygodna, zegary czytelne i tylko kierownica odrobinę za duża. Do jakości niemieckich limuzyn trochę jeszcze brakuje, ale nadrabia wyglądem – a przecież często kupujemy oczami.
Siła ciągu
Żeby samolot mógł wzbić się w powietrze, musi osiągnąć taką prędkość, która wytworzy odpowiednią siłę nośną i zacznie utrzymywać maszynę w powietrzu. Do tego potrzeba oczywiście skrzydeł, których DS5 niestety nie posiada, tak więc, jak by nie było – poruszamy się po ziemi. Mocy mamy sporo, bo aż 200 KM, pojawiających się przy 5800 obr/min. Moment też niemały – 275 Nm. Problem w tym, że wartości te wyciśnięto z silnika o pojemności 1.6l z turbosprężarką. Okupione jest to oczywiście turbodziurą, która sprawia, że samochód praktycznie nie reaguje na gaz do jakichś 1600-1700 obr/min. Dopiero w okolicach 2000 obr/min budzi się do życia i wtedy to staje się bardziej posłuszny. Tę właściwość da się jednak polubić. Kiedy na wyjściu z zakrętu dodamy gazu, silnik bardzo gładko zwiększy obroty, stopniowo zyskując coraz więcej mocy pochodzącej z pracy turbiny. W ten sposób możemy łączyć kolejne sekcje zakrętów w jedną, niesamowicie płynnie pokonaną trasę. Citroen prowadzi się nieźle, ale koncept zawieszenia jest taki sam, jak w najprostszych samochodach – z przodu kolumny McPhersona, z tyłu belka skrętna. Na gładkiej drodze jeszcze to przeboleję, bo nastawy zawieszenia są całkiem dynamiczne, ale kiedy tylko pojawiają się wyboje, zaczynamy niebezpiecznie podskakiwać, aż do całkowitej utraty przyczepności.
Wracając do kwestii dynamiki silnika, należałoby stwierdzić, że ta cała moc nie jest szczególnie chętna do współpracy. Producent twierdzi, że sprint do setki zajmuje 8,2 s. W naszych testach taki wynik był tylko marzeniem – 9.6 s to najmniej, ile udało nam się osiągnąć. W trasie, przy wyprzedzaniu, też nie jest super szybko i na pewno nie obejdzie się bez redukcji biegów. DS5 wcale wolny nie jest, ale na pewno trzeba się go nauczyć i dopasować swój styl jazdy do charakterystyki silnika 1.6 THP.
Silniki tego typu mają jednak swoje zalety. Kiedy stopień sprężania turbiny jest mały, jedziemy leniwym samochodem z motorem o pojemności 1.6l. Wrzucając więc szóstkę i poruszając się z prędkością 90 km/h osiągniemy nawet spalanie rzędu 5 litrów na 100 km. Jeśli jednak zaczniemy poruszać się nieco bardziej dynamicznie, spalanie szybko wzrośnie. Na zwykłej drodze krajowej czy wojewódzkiej, rzadko kiedy możemy jechać równo 90 km/h i nie przejmować się niczym. Często przyhamuje nas ciężarówka, czy mieszkaniec pobliskiej wsi, który nie zamierza się rozpędzać, bo przecież i tak niedługo będzie zjeżdżał. Przydałoby się więc takich delikwentów powyprzedzać, a im szybciej wrócimy na swój pas, tym bezpieczniej wykonamy ten manewr. To sprowadza nasze spalanie do poziomu 8-8.5 l/100km i taki poziom traktowałbym jako osiągalny w praktycznej jeździe na co dzień. Po wjechaniu do miasta spalanie wzrosło do 9.7 l/100 km, co przy 200 KM pod maską jest raczej do przełknięcia.
Styl i elegancja
Citroena DS5 ciężko porównać do innego samochodu. Tworząc własną niszę, staje się bezkonkurencyjny, ale działa to też w drugą stronę – siłą rzeczy konkuruje z samochodami innych segmentów. Testowy egzemplarz posiadał najwyższą wersję wyposażenia Sport Chic, która z tym silnikiem kosztuje 137 000 zł. Za taką kwotę dostaniemy właściwie po trochu ze wszystkiego – trochę SUV-ów, trochę crossoverów, sedany, kombi, dobrze wyposażone hatchbacki itp. Zawęźmy więc poszukiwania do pojazdów o odpowiedniej mocy. Chcemy około 200 KM, a najlepiej jeśli samochód będzie jeszcze wyróżniał się z tłumu , tak jak robi to DS5.
Mazda 6 wygląda świetnie, a z silnikiem 2.5l 192 KM posiada też odpowiedni zapas mocy – w dobrze wyposażonej wersji kosztuje 138 200 zł. Jeep Renegade jest równie stylowy, a w terenowej wersji Trailhawk z silnikiem diesla 2.3l 170 KM kosztuje 123 900 zł. Wnętrze jest ciekawie zaprojektowane, ale nie aż tak, jak w Citroenie. Ostatnim ze stylowych konkurentów będzie Mini, które dzieli zresztą z DS5 ten sam silnik. Mini Countryman JCW ma 18 KM więcej i kosztuje 145 400 zł w topowej wersji sygnowanej nazwiskiem John Cooper Works.
Citroen DS5 to stylowy, wyróżniający się z tłumu samochód. Nie jest też przy tym krzykliwy – po prostu elegancki i w dobrym guście. Od tego gustu zależy jednak, czy potencjalny klient przyjdzie do salonu po kluczyki do DS5, czy pójdzie dalej i wybierze co innego. Jeśli lubicie ładne rzeczy i przede wszystkim cenicie sobie wygląd samochodu – będziecie zadowoleni. Jeśli lubicie dobrze czuć się wewnątrz samochodu – tym lepiej dla Citroena. Jeśli jednak zależy Wam na osiągach i prowadzeniu – być może powinniście lepiej przyjrzeć się innym ofertom. 200 KM konkurencji może być szybsze i prowadzić się lepiej.
Redaktor
Citroen DS5 1.6 THP 200 KM - acceleration 0-100 km/h
Wyświetlenia: 7 304Dokładny pomiar przyspieszenia Citroena DS5 z silnikiem 1.6 THP o mocy 200 KM wykonany za pomocą DriftBoxa.