Citroen C3 Picasso - dusza artysty w służbie rodziny
Rozszerzona o nazwisko wielkiego artysty malarza nazwa niektórych modeli Citroena towarzyszy nam nieprzerwanie od 1999 roku. Nazwisko to niczym dotknięcie czarodziejskiej różdżki zmienia zwykłe, często nieciekawe auta, w dzieła sztuki designerskiej. Zupełnie tak, jakby sam Pablo Picasso brał udział w ich projektowaniu. Czy podobnie jest z modelem C3 Picasso?
Citroen postanowił przeciwstawić się teorii wyznawanej przez większość producentów, że jeśli coś jest praktyczne, to nie musi, a nawet nie może być miłe dla oka. Wymyślono więc diabelską sztuczkę, która sprawdza się już od 14 lat, i która pozwoliła Citroenowi na sprzedanie blisko 3 milionów minivanów. Na czym ona polega? Bierzemy zwykłe, osobowe auto i wyrzucamy całe jego nadwozie. Na bazie reszty projektujemy funkcjonalnego i ciekawie wyglądającego vana. Do nazwy powstałego dzieła dodajemy słowo Picasso i voilà – podano do stołu. Jakie mamy z tego korzyści? Tworzymy przejrzystą i zróżnicowaną ofertę dla klientów, a miłośników sztuki i estetów kusimy wyglądem oraz nazwiskiem artysty. Dziś każdy wie, że jeśli model C3 jest dla niego odrobinę za mały, a C4 zbyt drogi, to idealnym kompromisem może być model C3 Picasso. Proste? Niby tak, ale kiedy Peugeot spróbował zagrać podobnie, to obrał drogę na skróty. Rozdmuchał bazowe modele osobówek, wciskając jednocześnie dodatkowe zero w środek ich nazwy – co z tego wyszło, każdy widzi. Bo jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach, a tu Citroen jest niepokonanym mistrzem.
Obejrzyjmy auto z zewnątrz. Kiedy przyglądam się C3 Picasso, to zaczynam sobie zdawać sprawę z tego, w jak pięknych czasach przyszło nam żyć. Oto po drogach jeżdżą auta, które jeszcze kilka lat temu były konceptami pokazywanymi na targach moto. Dodam, że często konceptami w stylu science fiction. Za taki można uznać naszą testówkę. Nikt nie może zarzucić projektantom, że poszli na łatwiznę. Całość to odważna próba połączenia przysłowiowego ognia i wody - prostych i zaokrąglonych linii oraz sympatycznego lecz zarazem nowoczesnego wyglądu. Przyznam szczerze, że trudno było mi znaleźć brzydki element nadwozia C3 Picasso. Masywny przód samochodu z wysoko umiejscowionymi reflektorami oraz chromowane dodatki tworzą miły dla oka, nowoczesny fason. Z boku cieszy nas proporcjonalna i zwarta linia nadwozia, okraszona dodatkowo efektownymi 17-calowymi felgami oraz subtelnymi przetłoczeniami. Również z tyłu, dzięki światłom w słupkach oraz zaokrąglonym krawędziom, nie wieje nudą.
Środek wita nas monstrualnie wielką deską rozdzielczą o zróżnicowanej fakturze i kolorystyce, na środku której zagościły dwa wyświetlacze. Większy, podzielony na trzy części pełni rolę prędkościomierza wraz z obrotomierzem, komputera pokładowego oraz panelu z kontrolkami. Drugi to 7-calowy kolorowy ekran nawigacji, obsługujący dodatkowo system audio. Ekrany choć czytelne, to wyglądają jakby każdy z nich pochodził z innego samochodu lub od innego projektanta.
Zajmijmy miejsca. Siedzenia obite są rzadko spotykanym obecnie, grubym i miłym w dotyku welurem, którego wstawki znajdziemy również na boczkach drzwi. Słabo wyprofilowane, lecz jednocześnie wygodne fotele natychmiast zdradzają charakter naszego testowego przyjaciela – zakręty nie są raczej jego żywiołem. Tu ma być wygodnie i komfortowo. Z tyłu również nie jest najgorzej. Dzięki możliwości przesuwania kanapy, spokojnie zapakujemy tu dwójkę dorosłych osób bez obawy, że będą one narażone na obijanie się łokciami podczas podróży. Oczywiście przesuwanie kanapy będzie się wiązało z tym, że pojemność bagażnika spadnie z maksymalnych 500 litrów do przeciętnych 385 litrów. Płaska podłoga i schowki pod nogami z pewnością przypadną do gustu naszym milusińskim.
Idealnym wynikiem pracy designera powinien być produkt ładny i funkcjonalny zarazem. Najwyraźniej francuscy projektanci niespecjalnie przejmują się tą drugą cechą. Dowodów na to nie trzeba daleko szukać. Weźmy choćby przyciski regulacji jasności prędkościomierza, których nikt, kto nie jest długoręką małpą nie obsłuży bez wdrapania się na deskę rozdzielczą. Nieprzemyślane jest również bardzo niskie umiejscowienie dźwigni hamulca postojowego (znów te długie ręce). A wystarczyło tylko przedłużyć tunel środkowy, mieszcząc w nim hamulec, schowek, podłokietnik dla dwóch osób i być może prawdziwe uchwyty na kubki. Dokładnego rozpracowania wymaga też sposób włączania i wyłączania automatycznego trybu pracy wycieraczek. Przyznam, że przez pierwsze 3 dni testu byłem absolutnie przekonany, że wycieraczki pracują kiedy chcą i jak chcą, a ja mogę tylko bezradnie przyglądać się ich poczynaniom. Dalej też będę się upierał, że brak kierownicy wielofunkcyjnej, to głupi sposób na oszczędności, a obsługa niewidzialnych joysticków jest niewygodna (choć podobno można się do tego przyzwyczaić).
Pod maską naszego sympatycznego C3 Picasso znalazł się silnik benzynowy o pojemności 1.6 l. Rozwija on moc 120 KM oraz moment obrotowy na poziomie 160 Nm. Być może na papierze wygląda to nieźle, ale w rzeczywistości nie jest tak różowo. Auto, co prawda, nie powoduje korków na drogach, ale Zygzakiem McQueenem też nie jest. Krótkie przełożenia 5-biegowej skrzyni biegów powodują irytujące wycie silnika powyżej 3 tys. obr./min. Przez to, że w aucie robiło się głośno, rzadko przekraczałem prędkość 90-100 km/h. Pozwoliło mi to jednak uzyskać średnie spalanie podczas całego testu na poziomie 6,5 l/100 km, co przy tych gabarytach auta uważam za świetny wynik. Coś za coś.
Również zawieszenie, które zestrojone zostało tak, aby wybierać wszelkie nierówności bez uszczerbku dla naszych plomb, nie zachęca do szybkiego pokonywania zakrętów. Połączmy to z lekko działającym układem kierowniczym, a otrzymamy mieszankę mówiącą STOP wszelkim wygłupom na drodze. Jeśli ktoś ma w tym względzie jakieś wątpliwości, to już pierwszy szybciej pokonany łuk powinien je rozwiać. Może to i dobrze, bo C3 Picasso został stworzony przecież w zupełnie innym celu. Ma on bezpiecznie i w przyjemnej atmosferze dowieźć całą rodzinę z punktu A do punku B.
Najtańsza wersja C3 Picasso z silnikiem o pojemności 1.4 l i mocy 95 KM kosztuje (bez promocji) 57 400 zł. W tej cenie otrzymamy auto wyposażone w cztery poduszki powietrzne, elektroniczne systemy bezpieczeństwa, komputer pokładowy i centralny zamek. Niestety za klimatyzację ręczną i radio cd/mp3 będziemy musieli dopłacić - odpowiednio 4400 zł i 1400 zł. Wersja testowana Exclusive z silnikiem 1.6 to koszt 71 100 zł. Dodatki w postaci nawigacji, panoramicznego dachu, większych felg i kilku innych gadżetów windują jego cenę do ponad 80 000 zł. Cóż, jak widać obcowanie ze sztuką ma swoją cenę.
Plusy:
+ atrakcyjny wygląd
+ oszczędny silnik
+ dobra widoczność
Minusy:
- nieprecyzyjna skrzynia biegów
- słabe wygłuszenie wnętrza
- wysoka cena