Citroen C3 Aircross zaskakuje stylem, ale nie tylko...
Citroen od zawsze wyróżniał się odmienną stylistyką, a w dawnych czasach (model DS) potrafił zadziwiać świat rozwiązaniami technologicznymi wybiegającymi w przyszłość. Czy dziś modelowi C3 Aircross poświęcił wystarczająco dużo uwagi i starań? Auto na pewno zaskakuje stylem, ale czy czymś jeszcze?
Citroen C3 Aircross – dla indywidualisty
Dla kogo Citroen przygotował model C3 Aircross? Tytuł w zupełności wystarczy, aby odpowiedzieć na to pytanie. Odpowiedzmy sobie szczerze, nie każdy odważy się jeździć kolorowym i fikuśnym autem. Przyzwyczajeni jesteśmy do stonowanych i nudnych rodzinnych kombi, białych aut przedstawicieli handlowych i aż miło robi się, kiedy wśród tych nijakich maszyn pojawia się on – trochę zabawkowy, trochę wesoły C3 Aircross. To dowód na to, że nie musimy mieć sportowca z krwi i kości, z czarnym koniem w logo i kolorze Rosso Corsa, żeby wyróżniać się na drodze. Oczywiście jakiekolwiek porównanie do włoskiej marki nie ma najmniejszego sensu, chodzi tylko o to, że w obu przypadkach nie boimy się przyciągnąć spojrzeń ludzi. Niby „tylko” Citroen, ale zwraca uwagę. Kolorowe nadwozie, pomarańczowe lusterka, ozdobne listwy czy relingi nie zdarzają się na co dzień. Podobnie jest w środku gdzie powtarza się schemat kolorów.
Odpowiedzmy teraz, gdzie można nim pojechać. Jeśli ktoś dalej myśli, że autem typowo do miasta są nieduże samochody z segmentu B, to chyba w dalszym ciągu nie widzi ekspansji crossoverów. Wydaje się, że podniesienie o parę centymetrów nadwozia, dołożenie kilku plastików, przez co bryła nabiera muskulatury, i większe koła – to recepta na sukces.
C3 Aircross nie jest dużym autem (długość 4,15 m), ale krótkie zwisy i dobrze poprowadzona linia powoduje, że C3 w wydaniu „terenowym” sprawia wrażenie przysadzistego i gotowego na wiele wyzwań. Jednym z nich jest miasto, gdzie dzięki 175 mm prześwitu i wspomnianym zwisom samochód nie boi się wysokich krawężników oraz stromym podjazdów i zjazdów. Dzięki tym samym cechom z łatwością możemy zboczyć z asfaltu i pobawić się w mały off-road. Zabawę w trudniejszym terenie ma wspomóc system kontroli trakcji Grip Control z pięcioma trybami do wyboru: tryb Standard, Sand, All-Road, Snow i ESP Off. System ten w żaden sposób nie ingeruje w twardość oraz wysokość zawieszenia. Auto nie jest stworzone do ciężkiego terenu, dlatego dostajemy tylko namiastkę off-roadu.
Solidność i ergonomia na minus
Prężący mięśnie mieszczuch, w środku wciąż jest twardy, ale tego akurat nie zaliczymy do zalet. Z drugiej strony to nie jest auto, od którego powinniśmy oczekiwać ponadprzeciętnej jakości wykonania. Wnętrze jest oryginalne, nawiązujące do wyglądu zewnętrznego. To, co z zewnątrz podoba się wielu, w środku budzi jednak wiele kontrowersji. Na szczęście aranżacja wnętrza pozwala na wybór pięciu dostępnych wersji.
Zastosowana w testowanym egzemplarzu opcja Metropolitan Grey wzbudza skrajne emocje. Materiał na desce rozdzielczej – podobny do tego zastosowanego na fotelach – przypomina starą wersalkę, nie mówiąc o wąskim i „tanim” podłokietniku, który wygląda tak, jakby był wprost z niej wyciągnięty i przymocowany na jedną śrubkę…
Inne wersje są bardziej stonowane i eleganckie. Urban Red przypomina tę, którą testowaliśmy, ale w ciemnym wariancie. Hype Mistral łączy skórę ekologiczną z tkaniną, a ramki kratek wentylacyjnych wykończone są satynowym chromem. Oprócz standardowego wariantu mamy do wyboru jeszcze Hype Colorado, który – jak podaje Citroen – „jest inspirowany segmentem premium”. Miększe materiały, ekologiczna skóra, dwukolorowa kierownica i deska rozdzielcza to cechy tej wersji.
Wracając do jakości. Przednie fotele są zbyt miękkie i zwyczajnie niewygodne, do tego pozycja za kierownicą jest za wysoka. Z prawym fotelem jest jeszcze gorzej, ponieważ nie można regulować jego wysokości. Bardzo dziwne uczucie występuje podczas ruszania i zmiany biegów, kiedy używamy sprzęgła. Przez niewygodną, za wysoką pozycję mamy utrudniony dostęp do pedałów i nasze nogi, szczególnie lewa, bardzo szybko się męczą. Wydaje się jakby umiejscowienie pedałów było pod złym kątem i zamiast je pchać, musimy poniekąd wciskać w ziemię. Powoduje to szybkie męczenie, więc jazda w korkach jest bardzo nieprzyjemna. Auto do miasta, które w mieście męczy…
Wrażenie solidności pozostawia wiele do życzenia i albo to zaakceptujemy, albo nie. To kolejne wyzwanie i próba dla indywidualisty.
Solidności brakuje także w spasowaniu niektórych elementów. Na przykład z bagażnika, gdzie schowany jest subwoofer, dobiegają dźwięki trzeszczącego plastiku.
Skoro już tu jesteśmy to należy wspomnieć o jego wymiarach i praktyczności. Pojemność od 410 do 520 litrów, dzięki przesuwanej tylnej kanapie (1289 litrów przy złożonej kanapie) oraz proste kształty to zalety przestrzeni bagażowej. Wymiary są dobre, ale praktyczność nie kończy się tylko na tym. Różnego rodzaju haczyki i siatki tu niestety nie występują. No dobrze, są dwa „haczyki”, ale nie wiadomo, czemu one mogą służyć. Ciężko jest na nich powiesić cokolwiek, wszelkie próby kończą się niepowodzeniem. Mały szczegół, który nie powinien nie wypalić, a jednak…
Na plus obsługa multimediów. System działa szybko, a intuicyjny rozkład menu nie sprawia żadnych problemów. Schowano w nim obsługę klimatyzacji (mały minus), ale chociaż zachowano pokrętło do regulacji głośności, co wcale nie jest takie oczywiste w dzisiejszej motoryzacji (bardzo duży plus).
Trzy cylindry na trasie
Fotel obniżony do minimum, pasy zapięte. Ruszamy w drogę. Wciskamy przycisk, silnik o pojemności 1200 cm3 i mocy 130 KM budzi się do życia. Lekka wibracja przy odpalaniu i charakterystyczny dźwięk informują, że z przodu na pewno nie ma rzędowej czwórki. W C3 Aircross wyraźnie słychać trzy cylindry, dużo bardziej niż chociażby w niemieckich modelach podobnego segmentu. Szczególnie powyżej 2500 obr./min. Wtedy mała jednostka zaczyna robić sporo hałasu, nie do końca przyjemnego. Wibracje występują bardzo często, podczas ruszania zdarza się, że silnik się dławi. Aby komfortowo ruszyć, należy wskazówkę obrotomierza podnieść do minimum 1700 obr./min.
Zaletą może być natomiast spalanie, które w mieście oscyluje w okolicach 7,5 litra, a w trasie – przy prędkości 120 km/h – stabilizuje się na ośmiu litrach na sto kilometrów.
Skrzynia biegów nie zachęca do szybkich i gwałtownych zmian. Lewarek jest bardzo długi i ma długie „skoki”, które utrudniają szybkie zmiany biegów. Duży plus za sześć przełożeń.
O tym, że jest to typowy mieszczuch, świadczy układ kierowniczy i zawieszenie. Oba typowo francuskie. Do miasta idealne. Progi zwalniające to nic dla C3 Aircross. Komfort wybierania nierówności stoi na wysokim poziomie i w tym aspekcie nie ma się do czego przyczepić. Manewrowanie nie sprawia żadnych problemów, kierownica chodzi lekko i wystarczająco precyzyjnie. Aby nie męczyć 130-konnej jednostki na trasie, najlepiej podróżować z maksymalnie czterema osobami na pokładzie. Wtedy ci, którzy siedzą z tyłu, będą siedzieć wygodnie. Niestety C3 Aircross z tyłu jest za ciasny dla trójki pasażerów. Miejsca nad głową jest wystarczająco i co ważne, tylna kanapa jest twardsza, dzięki czemu nie męczy po kilku kilometrach. Kłopotem mogą być z kolei krótkie drzwi, szczególnie jeśli trzeba zmieścić przez nie na przykład fotelik dziecięcy. Citroen C3 Aircross sprawdzi się więc najlepiej jako auto dla singla, bądź pary.
Ceny
Citroen C3 Aircross nie jest zbyt drogim autem. Cennik rozpoczyna kwota 52 900 zł. Dostajemy za nią trzycylindrowy motor o mocy 82 KM, który „katapultuje” auto do setki w 14,1 sekundy. Silnik ten może jednak okazać się za słaby, dlatego warto przyjrzeć się mocniejszej odmianie za 61 150 zł. Moc 110 KM sprawdzi się nie tylko w mieście, ale także podczas wyprzedzania na trasie. 10 sekund do „setki” to znacznie lepszy wynik. My testowaliśmy najmocniejszą wersję. Jej koszt to wydatek minimum 69 550 zł. Wszystkie silniki benzynowe oferowane w C3 Aircross, mają tę samą pojemność – 1200 cm3.
Silniki wysokoprężne to czterocylindrowe BlueHDi 1499 cm3 o mocy 100 KM i momencie obrotowym 250 Nm oraz 1560 cm3 – 120 KM, 300 Nm.
Co ciekawe, skrzynie automatyczne łączone są odpowiednio z mocniejszym dieslem i wcale nie najmocniejszą, a 110-konną odmianą benzynową. Z uwagi na męczącą jazdę po mieście z manualem warto jednak wziąć pod uwagę „automat”.