Citroen C-Zero - zero emisji CO2
C-Zero kojarzy mi się z Tatą Nano jeśli chodzi o kształt. Oczywiście - o wiele ładniejszą Tatą. Z indyjską myślą technologiczną ten Citroen na szczęście nie ma jednak nic wspólnego. Samochód bazuje za to na konstrukcji Mitsubishi iMiEV - elektrycznego samochodu miejskiego, której wyprodukowano już ok. 10 tysięcy sztuk. Koncern PSA wykorzystuje dokonania Japończyków i chce sprzedawać go po swoimi markami.
Jest to pojazd typowo miejski – jego średnica zawracania wynosi zaledwie 9 metrów, co w połączeniu z małą szerokością i długością czyni ten samochód niebywale zwrotnym i zdolnym do zaparkowania nawet w ciasnych miejscach parkingowych. Jest po prostu idealny dla kobiet, które mają awersję do manewrowania przed marketami. Baterie oraz bogate wyposażenie wpływają jednak na masę pojazdu – C-Zero waży około 1100 kg.
Mały elektryczny Citroen posiada napęd na koła tylnie, a jego moc przenoszona jest za pośrednictwem jednostopniowej automatycznej skrzyni biegów. Silnik elektryczny osiąga moc 47 kW (65 KM), a jego maksymalny moment obrotowy to 180 Nm, co jest wynikiem bardzo dobrym – hybrydowa Honda Insight generuje zaledwie 121 Nm mimo swojej mocy – 88 KM. C-Zero dzięki temu silnikowi rozpędza się do setki w piętnaście sekund. Przyspieszanie z 60 do 90 km/h zajmie 6 sekund, więc pojazd jest przystosowany zarówno do poruszania się w warunkach miejskich jak i poza centrum. Prędkość maksymalna to aż 130 km/h, a dla przykładu smart ed o zasięgu 135 km rozpędza się tylko do 100 km/h.
Samochód mimo swoich niewielkich rozmiarów (3,48 m długości) jest czteromiejscowy i zapewnia przyzwoity komfort podróżowania oraz bagażnik o pojemności 166 litrów. W wyposażeniu odnaleźć można wspomaganie kierownicy, klimatyzację, elektrycznie sterowane szyby. Nad bezpieczeństwem będzie czuwać aż sześć poduszek powietrznych (przednie, boczne, kurtyny). Podstawowa wersja dysponuje również wieloma systemami pomagającymi kierowcy – ABS, ASR, ESP, EBD – wszystko to w cenie najtańszej wersji (choć zapewne nie taniej). Akumulatory znajdują się pod podłogą, w miejscu najbezpieczniejszym w razie kolizji czy wypadku samochodowego. W takiej sytuacji dopływ prądu do silnika jest automatycznie odcinany.
Baterie składają się z 88 ogniw 50 Ah, co przekłada się na 16 kWh energii. Taki zapas pozwala na pokonywanie od 130 do 160 km. Raczej nikt nie jeździ więcej po przedmieściach i centrum. Należy jednak pamiętać, że jeśli będziemy korzystać z klimatyzacji lub mocnego ogrzewania to zasięg może spaść nawet o kilkadziesiąt procent.
Po podłączeniu do zwykłego gniazda 220V samochód naładuje się w sześć godzin, można więc go podłączyć wieczorem do sieci i rano pojazd będzie gotowy. Jeśli natomiast będziemy mieć dostęp do specjalnego gniazda o napięciu 400V to proces napełniania ogniw od 0 do 80% potrwa pół godziny. Na takie stacje szybkiego ładowania w Polsce będziemy jednak musieli trochę poczekać. Akumulator został przygotowany w takiej technologii, że częściowe doładowywanie nie szkodzi jego żywotności.
Czy C-Zero ma szansę na rynkowy sukces? Na zachodzie Europy gdzie zarobki są większe, a ekologia jeszcze bardziej trendy niż u nas – kto wie? W Polsce będzie to samochód niszowy – jego wyposażenie podstawowe przewyższa to znane z samochodów klasy C, cena będzie co najmniej równie wysoka. Jest to po prostu maszyna dla osób chcących ratować środowisko a nie swoją kieszeń.