Chevrolet Trax - uliczny wojownik
Stworzenie popularnego crossovera, w obliczu dużej konkurencji, to trudne zadanie. Ma on bowiem doskonale sprawdzać się w mieście, na trasie, podczas przeprowadzki i wyjazdu poza asfalt. General Motors przygotowało za jednym zamachem trzy bliźniacze auta starające się spełnić powyższe kryteria: Buicka Encore, Opla Mokkę i Chevroleta Traxa. Jak ten ostatni spisuje się na europejskich drogach?
Nazwanie Traxa amerykańskim suvem z pewnością będzie lekką przesadą. Samochód jest bowiem produkowany w Korei Południowej, dokładniej w miejscowości Busan. Oczywiście emblemat na masce daje nadzieję na pokrewieństwo, chociażby niewielkie, z legendarnym Camaro, ale szybka selekcja informacji nie pozostawia złudzeń. Trax stworzony jest na platformie GM Gamma II, tej samej, na której opiera się miejski – i całkiem popularny w Polsce - Chevrolet Aveo.
Podczas pierwszego kontaktu odniesiemy wrażenie, że Trax stara się udawać auto o wiele większe, niż jest w rzeczywistości. Pomagają mu w tym napompowane nadkola (ten sam zabieg przeprowadzono w Nissanie Juke), duże osiemnastocalowe felgi czy wysoko poprowadzona linia szyb. Choć podobieństwa do bliźniaczego i oferowanego na naszym rynku Opla Mokki są widoczne, Chevrolet wydaje się mniej... kobiecy. W każdym razie egzemplarz testowy przyciąga wzrok obojga płci, a zawdzięcza to w ogromnym stopniu charakterystycznemu, niebieskiemu kolorowi nadwozia. Dzięki szerokiej palecie barw, z salonu można wyjechać pomarańczowym, brązowym, beżowym czy bordowym Traxem. Duży plus!
Rozstaw osi mierzący 2555 milimetrów zapewnia zadowalającą ilość miejsca (zwłaszcza na nogi) w drugim rzędzie siedzeń. Również nad głową przestrzeni jest całkiem sporo. Niestety szerokość auta wynosząca 1776 milimetrów, jak i tunel środkowy sprawiają, że tylko cztery osoby będą mogły podróżować w miarę wygodnie. Wąski podłokietnik dostępny jest wyłącznie dla kierowcy. Trax oferuje 356 litrów pojemności bagażnika (z możliwością powiększenia do 1372 litrów), a on sam jest regularnych kształtów i posiada podwójną podłogę oraz kilka zakamarków na drobne przedmioty.
Pierwszą rzeczą jaką zauważymy po zajęciu miejsca jest niecodzienna tablica rozdzielcza. W Traxie wskaźniki wydają się być przeniesione wprost ze sportowych motocykli. Obrotomierz to tradycyjna tarcza, ale prędkość prezentowana jest już cyfrowo. Użyta do tego czcionka przypomni nam niemal od razu szalone lata osiemdziesiąte. Mały rozmiar wyświetlacza sprawił, że nie wszystkie informacje są czytelne, a z prezentacji temperatury cieczy chłodzącej po prostu zrezygnowano. Nie mamy do dyspozycji nawet najprostszej kontrolki. Podsumowując: jest to gadżet ciekawy, ale na dłuższą metę całkowicie zbędny.
Centralne miejsce w kokpicie zajmuje ekran odpowiedzialny za wszelakie multimedia. System "MyLink" swoim wyglądem przypomina nieco "komórkowego" Androida. Jest banalnie prosty w obsłudze i co ważne – logiczny. Na początku z pewnością zdziwi fakt, że nie oferuje on tradycyjnej nawigacji, lecz można to naprawić ściągając z sieci odpowiednią aplikację (BrinGo). Największą bolączką jest jednak regulacja głośności realizowana za pomocą dwóch przycisków. Ten aspekt wymaga przyzwyczajenia i jak się okazuje, nie daje nam dużej precyzji.
Plastiki użyte we wnętrzu są twarde, ale odwdzięczają się dużą odpornością na uszkodzenia. Wykończenie poszczególnych elementów jest solidne, również boczki drzwi nie sprawiają wrażenia budżetowych, lub co gorsze, źle wykonanych. Projektanci postarali się zapewnić użytkownikowi całkiem sporą liczbę schowków – sam pasażer ma przed sobą dwie skrytki, kolejna została wygospodarowana na podszybiu, telefon komórkowy umieścimy pod panelem klimatyzacji, a kubki znajdą swoje miejsce na tunelu środkowym. Nie udało mi się odkryć zastosowania dla dwóch wgłębień przy kratkach nawiewu – mają dziwny kształt i są bardzo płytkie.
Testowany Trax jest napędzany przez czterocylindrowy, turbodoładowany silnik benzynowy o pojemności 1.4 litra. Generuje on 140 koni mechanicznych i 200 niutonometrów od 1850 obrotów na minutę. Ta jednostka rozpędzają auto do „setki” w nieco poniżej 10 sekund. To w zupełności wystarcza do poruszania się po mieście. Jednak zapotrzebowanie na paliwo tego suva może zaskoczyć.
Trax z turbodoładowanym silnikiem 1.4 (wyposażonym w system Start/Stop), sześciobiegową skrzynią manualną i dołączanym napędem 4x4 potrzebuje w warunkach miejskich około dziewięciu litrów benzyny na sto kilometrów. To sporo, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że auto waży nieco ponad 1300 kilogramów. Jeżeli mamy ochotę na szybszą jazdę, silnik należy „kręcić” na wyższe obroty, a to pociąga za sobą większe spalanie – nawet do dwunastu litrów. Na autostradzie możemy liczyć na zużycie odrobinę przekraczające siedem litrów.
Trax nie jest jednak idealnym pojazdem na dłuższe wyjazdy poza miasto. Chevrolet jest wąski i stosunkowo wysoki, a co za tym idzie, niezwykle podatny na boczne podmuchy wiatru. Czuły układ kierowniczy, który dobrze sprawdza się w ciasnych uliczkach, na trasie sprawia, że auto jest nerwowe. Podobnie jest ze skrzynią biegów - przełożenia dobrano z myślą o porannych korkach. Za to po zapadnięciu zmierzchu odkryjemy, że światła mijania niezbyt dobrze oświetlają drogę przed nami. Reflektory ksenonowe nie są dostępne w Chevrolecie nawet za dopłatą, za to bliźniaczy Opel Mokka może być w nie wyposażony.
Testowany Chevrolet Trax posiada dołączany napęd na tylną oś, jednak jakiekolwiek amatorskie próby off-roadowe są skazane na porażkę. Problemem są nie tylko nieprzystosowane do piasku opony o rozmiarze 215/55R18, niski prześwit wynoszący jedynie 168 milimetrów ale i... przedni zderzak. Z powodu swojej stylizacji, Trax ma bardzo nisko umieszczoną dokładkę z przodu, która może zostać zniszczona nie tylko przez kamienie czy korzenie, ale również nieco wyższy krawężnik. Samochód wyposażony jest w asystenta zjazdu ze wzniesienia, ale biorąc pod uwagę jego możliwości terenowe, prawdopodobieństwo użycia tego gadżetu jest niemal zerowe.
Najtańszy Chevrolet Trax został wyceniony na 63 990 złotych, a testowany egzemplarz na ponad 88 990 złotych. W tej cenie otrzymujemy między innymi tempomat, kamerę cofania, gniazdo 230V, manualną klimatyzację czy osiemnastocalowe felgi. Co ciekawe, bliźniaczy Opel Mokka (z podobnym wyposażeniem) będzie kosztował około 90 000 złotych, ale będzie można do niego dokupić dodatki niedostępne w Chevrolecie – chociażby dwustrefową klimatyzację czy podgrzewaną kierownicę.
Segment crossoverów jest przepełniony – każda marka ma w nim swojego przedstawiciela. W związku z tym, przebicie się do klientów szukających nowego auta jest po prostu trudne. Trax nie miał zbyt dużo czasu na zaistnienie w świadomości kierowców. Chevrolet już niedługo wycofa się z europejskiego rynku motoryzacyjnego, tak więc zainteresowani kupnem Traxa muszą się spieszyć lub zainteresować się bliźniaczą propozycją od Opla.