Chevrolet Captiva 2.2D - rozsądne rozwiązanie
Suvy były uważane za ślepą uliczkę w historii motoryzacji. Wystarczyło jednak kilka lat, aby stały się niezwykle popularne. Producent, który nie posiada w swojej ofercie takiego samochodu, traci naprawdę dużo. Chevrolet doskonale zdawał sobie z tego sprawę, dlatego na europejskich drogach pojawiła się Captiva.
Pierwsza Captiva, która pojawiła się na rynku w 2006 roku, nie porywała swoim wyglądem. Sytuacja nieco poprawiła się 3 lata temu, kiedy to zaprezentowano drugą generację tego samochodu. Największa zmiana to oczywiście pas przedni – auto prezentuje się atrakcyjnie i.. groźnie. Zwłaszcza, gdy zobaczymy je we wstecznym lusterku. Niedawno przeprowadzono mały lifting - odświeżono obudowę lamp przeciwmgielnych, zmodyfikowano zderzak i zastosowano nowe końcówki wydechu. Modyfikacje nie były więc duże.
Zasada, którą kierowali się inżynierowie odpowiedzialni za projekt Captivy, była niezwykle prosta – duży samochód w rozsądnej cenie. Auto może pochwalić się rozstawem osi wynoszącym 2707 milimetrów. Dzięki temu wewnątrz mamy do dyspozycji sporo miejsca – zarówno w drugim, jak i w trzecim rzędzie siedzeń. Dodatkowe fotele są wyposażeniem standardowym wersji LTZ. Szkoda, że nie można z nich zrezygnować, ponieważ zmniejszają one pojemność bagażnika – ma on jedynie 477 litrów. W samochodzie o takich rozmiarach spodziewamy się nieco większej przestrzeni bagażowej.
Warto odnotować, że w trzecim rzędzie wygospodarowano całkiem sporo miejsca, tak więc mogą tam wygodnie podróżować nawet osoby o wzroście 180 centymetrów. Dostanie się na fotel wymaga jednak rozwiniętych zdolności akrobatycznych, a zimą z pewnością będzie dokuczał z tyłu brak nawiewu dla pasażerów.
Zasiadając w Captivie, pierwszą rzeczą którą zauważymy jest nieproporcjonalnie duża kierownica o cienkim wieńcu. Kokpit również jest pokaźnych rozmiarów, a jego stylizacja może wydawać się po prostu przestarzała. Po dłuższej chwili możemy dojść do wniosku, że w tym suvie bardziej liczy się ilość, aniżeli jakość. Plastiki nie zachęcają swoim wyglądem do bliższego kontaktu. Boczki drzwi, podszybie i konsola środkowa to twarde, ale za to trudne do zarysowania tworzywa. Elektroniczny zegarek tuż pod ekranem systemu multimedialnego przedstawia się archaicznie. Amerykańskich korzeni, jak widać, nie da się ukryć.
Może się wydawać, że ergonomia również nie jest mocną stroną Captivy. Nic bardziej mylnego. Choć przycisków w kabinie jest sporo, to obsługa nawigacji czy komputera pokładowego jest prosta. Wszystkie informacje prezentowane są w przystępnej formie. Moduł radia umieszczono nisko i to przy jego pomocy połączymy telefon z samochodem. Ekran wyświetlający kolejne polecenia, jest mały, ale parowanie urządzeń przebiega bez problemu. Nie udało się uniknąć pewnych niedopatrzeń – na desce rozdzielczej nie znajdziemy żadnego wskaźnika (czy chociażby kontrolki), która mogłaby poinformować kierowcę o temperaturze cieczy chłodzącej.
Pomimo pewnych niedogodności, testowanym samochodem podróżuje się przyjemnie. Widoczność jest bardzo dobra, a podczas manewrowania wspomaga kamerą cofania. Nie jest ona odpowiednio zabezpieczona przed deszczem, więc obraz nie zawsze jest zadowalający. Nie można oprzeć się wrażeniu, że Captiva to auto na długie trasy. Pozycja za kierownicą jest wysoka, fotele są wygodne, ale ich wyprofilowanie nie zapewnia wystarczającego trzymania ciała na zakrętach. Pod ręką mamy ogromny schowek i uchwyty na kubki.
Pod maską testowanego Chevroleta zamontowano silnik wysokoprężny o pojemności 2,2 litra, który generuje 184 konie mechaniczne i 400 niutonometrów momentu obrotowego. To najmocniejsza jednostka zasilana olejem napędowym dostępna w Captivie. Czy to oznacza, że ten suv zaskoczy kierowców swoją dynamiką? Nie do końca.
Wartość czterystu niutonometrów dostępnych od 2000 obr/min prezentuje się „na papierze” atrakcyjnie, ale podczas jazdy praktycznie tego nie czuć. Winę za taki stan rzeczy ponosi automatyczna, sześciobiegowa skrzynia biegów. Jest bardzo leniwa i niechętnie zmienia przełożenia. Jeśli będziemy sami wydawać polecenia, na nasze komendy będzie reagować wyjątkowo wolno i ospale. Captiva przyspiesza do „setki” w 11,5 sekundy, a identycznie wyposażony egzemplarz z „manualem” zrobi to o 1,5 sekundy szybciej.
Silnik nie ma łatwego zadania, ponieważ waga testowanego Chevroleta wynosi około 2 tony. To z kolei musi odbić się na spalaniu. Poza miastem zanotowaliśmy zużycie na poziomie 7,4 litra, a na autostradzie osiągnęliśmy wynik równy 9,4 litra. W mieście pragnienie pojazdu wynosi 11 litrów. Warto często korzystać z przycisku „ECO”. Znacznie zmniejsza zapotrzebowanie na olej napędowy, mocno redukując przy tym osiągi. Ten tryb jest idealny do poruszania się w korkach.
Należy pochwalić zawieszenie składające się z kolumn MacPhersona z przodu i układu wielowahaczowego z tyłu. Dobrze radzi sobie z masą Captivy, zapewniając jednocześnie dużą kontrolę w zakrętach i wysoki komfort tłumienia nierówności – nawet w przypadku wyposażenia samochodu w opcjonalne, dziewiętnastocalowe felgi. Przechyły nadwozia są stosunkowo niewielkie. Minusem jest oczywiście zwrotność. Średnica zawracania wynosi prawie 12 metrów. W połączeniu z rozmiarami suva, manewrowanie w mieście nie jest łatwe. Testowany Chevrolet najlepiej czuje się na autostradzie. Jeśli jesteście zainteresowani pokonywaniem bezdroży, przeczytajcie nasz test tego auta w warunkach terenowych.
Cennik otwiera wersja z silnikiem benzynowym 2,4 litra i mocy 167 koni mechanicznych. Właścicielem takiej Captivy możemy stać się po zapłaceniu 87 990 złotych. Warto jednak zainteresować się samochodami z jednostkami wysokoprężnymi. Motory 2.0 i 2.2 generują 163 konie mechaniczne. Dla niektórych kierowców może być to za mało. Pozostaje więc silnik 2.2 o podwyższonej mocy (184 konie mechaniczne), dostępny wyłącznie z napędem 4x4. Najdroższa wersja LTZ kosztuje 134 490 złotych, ale w zamian oferuje sporo: między innymi elektryczną regulację fotela kierowcy, dwustrefową klimatyzację, podgrzewane fotele (również z tyłu!), dziewiętnastocalowe felgi, kamerę cofania wraz z czujnikami, 6 poduszek powietrznych, tempomat i 8 głośników. Ewentualnej dopłaty wymaga elektryczny szyberdach (3000 zł) i metalizowany lakier (2800).
Oferta Chevroleta jest atrakcyjna, a z racji tego, że producent zdecydował się opuścić rynek europejski, możemy spodziewać się promocji i sporych rabatów. Captiva jest skierowana do osób poszukujących dużego auta za rozsądne pieniądze. Z tego zadania wywiązuje się doskonale. Jeśli tylko nie przeszkadza wam nieco przestarzałe wnętrze – warto się nią zainteresować.