BMW Z4 - tu i teraz
"Co jest najśmieszniejsze w ludziach: Zawsze myślą na odwrót: spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli."
Zawsze, gdy przypominam sobie te słowa Paulo Coelho, zaczynam inaczej patrzeć na otaczający mnie świat. Zaczynam bardziej doceniać, to co mam tu i teraz, bo wiem, że dzień, godzina, minuta, które przeżywam w tym momencie już nigdy nie wrócą. Dlatego warto „wyssać” z nich tyle pozytywnej energii, ile się tylko da.
Z pewnością w „wysysaniu” pozytywnej energii z każdej chwili pomocnym może być najnowsze BMW Z4 o oznaczeniu fabrycznym E89. Auto debiutowało 11 stycznia 2009 roku podczas światowych targów samochodowych w amerykańskiej stolicy motoryzacji, Detroit. Jak każde dotychczasowe dzieło niemieckiego koncernu, także i „zet-czwórka” okazuje się autem dopracowanym niemal do perfekcji. Co ciekawe, produkcja tego drapieżnego roadstera przeznaczonego głownie na rynek amerykański i europejski, wraz z generacją E89 powraca do Europy, a dokładnie do Regensburga.
BMW Z4 to samochód, który istnieje po to, by sprawiać przyjemność. To nie żadne tam kombi, które musi rozpieszczać ilością miejsca w środku, pojemnością bagażnika i liczbą schowków, w których można upchnąć jak najwięcej przedmiotów „walających się” po wnętrzu auta. To nie żadna tam limuzyna, która musi równie dostojnie prezentować się pod gmachem teatru, na parkingu centrum tenisowego, czy pod najwyższym biurowcem. BMW Z4 to samochód, który ma jeździć i wyzwalać potężne emocje w każdym, kto zasiada za jego kierownicą.
Mierzący nieco ponad 4.3 m roadster w zaledwie 20 s może przekształcić się w ponętnego kabrioleta. Sztywny, chowany w bagażniku dach, został tak zaprojektowany, by po jego złożeniu w przestrzeni bagażowej nadal znalazło się troszkę miejsca na drobne pakunki (180 – 310 l).
Zmysłowa linia nadwozia, z lampami tylnymi nawiązującymi do luksusowego modelu serii 6, i przetłoczeniami bocznymi charakterystycznymi dla najbardziej drapieżnych aut z Monachium, robi imponujące wrażenie. Szczególnie bardzo długa i płaska niczym deska kreślarska maska nie pozwala opętać się od skojarzeń z legendarnym Dodgem Viperem.
Idealny i typowy dla bawarskich konstrukcji rozkład mas, 50:50, w połączeniu z napędem na tylną oś oraz mocarnymi jednostkami napędowymi powinien być gwarantem niezapomnianych emocji. Każda z czterech montowanych pod maską „zet – czwórki” jednostek napędowych dysponuje sześcioma cylindrami ułożonymi w jednej linii. Już „najsłabsza” wersja auta, oznaczona symbolem sDrive23i, napędzana jest 2.5-litrowym silnikiem benzynowym, wykonanym z aluminium i magnezu, o mocy 204 KM. To w zupełności wystarczy, by z niewielkiego auta zrobić małego dragstera – sprint do „setki” trwa zaledwie 6.6 s, a prędkość maksymalna przekracza 240 km/h. Pozostałe jednostki napędowe, wszystkie o pojemności 3.0 l (sDrive30i, sDrive35i, sDrive35is), dysponujące mocą od 258 do 340 KM, poskramiane są przy 250 km/h elektronicznym kagańcem, który nie pozwala na dalsze rozpędzanie auta. Przyspieszenia do 100 km/h zajmują w ich przypadku od 5.8 s do 4.8 s i sprawiają, że niewielkie BMW jest jednym z najkorzystniej wypadających aut, jeśli chodzi o relację ceny do oferowanych przyspieszeń (167 tys. PLN do 265 tys. PLN).
Co ciekawe, choć w przypadku tego auta mało istotne dla właściciela, najmocniejsza wersja, dysponująca mocą 340 KM, zgodnie z danymi fabrycznymi zużywa niemal identyczne ilości paliwa, co wersja najsłabsza. Największa w tym zasługa rewolucyjnego rozwiązania koncernu BMW, które kryje się pod nazwą High Precision Injection, i z dokładnością do 2 mg dozuje dawkę paliwa. Dzięki temu, przy spokojnej jeździe, niewielkie i mocarne BMW potrafi spalić takie ilości paliwa, które odpowiadają autom o mocy 2 – 3 razy mniejszej. W sumie nikogo nie powinno to dziwić, biorąc pod uwagę, że pod jego maską pracuje silnik o podwójnym doładowaniu, który może poszczycić się tytułem Engine of The Year 2008.
„Zet – czwórka” to samochód o nieprzeciętnych możliwościach: bardzo dynamiczny, drapieżny, wygodny, a w razie potrzeby, także dość pakowny i oszczędny. Jednak przede wszystkim jest to auto, z którego nie ma się ochoty wysiadać, z którym kierowca pragnie zrosnąć się na stałe. Samochód, który sprawia, że człowiek przestaje wyczekiwać lepszej przyszłości i koncentruje się na fantastycznej teraźniejszości, którą ma tu i teraz.