BMW Z4. Przywróci radość z jazdy?
Trochę brakowało nam prawdziwego roadstera, który istniałby tylko i wyłącznie po to, by dawać przyjemność z prowadzenia. Czy tę lukę udało się wypełnić nowemu BMW Z4?
BMW Z3 miało swoich fanów, ale – trzeba przyznać – prowadzeniem raczej nie powalało. Dopiero BMW Z4 zostało uznane za ostrzejsze, bardziej dojrzałe i chyba pod każdym względem lepsze od poprzednika.
Za trzecim podejściem do roadstera, BMW zostało przy nazwie Z4, ale zmienił się trochę jego charakter. Roadster stał się bardziej bulwarówką. Kabrioletem, w którym kluczowym punktem programu jest jazda pod gołym niebem, a nie prowadzenie samochodu.
A teraz podobno jest dokładnie tak, jak być powinno. Przekonajmy się.
BMW Z4 – elegancki samochód!
Prototyp BMW Z4 nie bez powodu pokazano na Pebble Beach Councours d’Elegance. To jeden z najbardziej prestiżowych konkursów samochodowej elegancji na świecie. Od ponad 70 lat przyjeżdżają tam najpiękniejsze i najrzadsze auta na świecie. Nowe i historyczne.
Zaprezentowane w tym miejscu BMW Z4 wyglądało drapieżnie, miało piękne, eleganckie linie. Oczywiście nie można powiedzieć, że te linie nie dotrwały do wersji produkcyjnej. Owszem, mniej-więcej wygląda ona tak samo, ale jednak proporcje są nieco inne.
Najważniejsze, że BMW Z4 ma miękki dach – jak na roadstera przystało. Nadal składa się elektrycznie, ale to dla wygody użytkowników. I co ważne – na złożenie dachu potrzeba zaledwie 10 sekund. Co ciekawe, w przypadku BMW Z3 i poprzedniego Z4, najbardziej kultowe i pożądane okazały się wersje coupe. Tutaj coupe nie będzie, bo jest nim… Toyota Supra.
BMW Z4 jako roadster musi być jeszcze ładne, ale od poprzednika jest nieco mniejsze. Sportowe akcenty widzimy wszędzie – we wlotach w zderzaku, w wylotach na nadkolach, na zadartej do góry klapie bagażnika i w dużych, trapezoidalnych końcówkach układu wydechowego.
I właśnie dzięki tym akcentom myślę, że choć BMW Z4 nie jest duże, to jeszcze nie przekroczyło granicy pomiędzy „fajnym roadsterem”, a „samochodem dla fryzjera”, jak to się często mówiło o pierwszym Audi TT – bez obrazy dla fryzjerów.
BMW Z4 – mały, dwumiejscowy roadster
BMW Z4 to nie jest duży samochód. Ma ponad 4,3 m długości, z czego chyba większość zajmuje długa maska. Ale dzięki temu wiemy, że to prawdziwy roadster – kabina pasażerska jest mocno cofnięta, siedzimy blisko tylnej osi, przez co lepiej czujemy, co się dzieje z samochodem.
Jedną z ważniejszych cech roadstera są dwa miejsca. Historycznie, niektóre tego typu samochody miały jeszcze z tyłu rozkładane tzw. siedzenie teściowej, ale nie wiem, gdzie by miała teściowa usiąść w tym Z4.
Tu liczy się głównie kierowca, który z łatwością sięgnie do każdego przycisku i pokrętła. A ma co obsługiwać, bo nowe BMW Z4 zostało wyposażone w Live Cockpit Professional, czyli cyfrowy wyświetlacz zamiast zegarów i system z nawigacją, wbudowaną kartą SIM, Internetem, bezprzewodowym CarPlay, 32-gigabajtowym dyskiem twardym i wieloma innymi przydatnymi funkcjami. Kosztuje to ponad 12 tysięcy złotych – ale to dobrze, bo fani klasyki mogą zostać przy analogowych zegarach.
Problem jest tylko taki, że BMW ewidentnie zaprojektowało zestaw instrumentów pod ten ekran – zegary analogowe są więc płaskie i nie wyglądają zbyt ciekawie. To może lepiej już wydać 12 tysięcy i tego nie oglądać?
BMW Z4 o dwumiejscowy samochód i zaraz za plecami mamy ściankę oddzielającą nas od bagażnika. Nie możemy więc zbyt daleko odsunąć fotela, ale okazuje się, że przynajmniej przy moim wzroście (186 cm) nie jest to problemem. Jest ciasno, ale sportowo – nie zawadzałem o nic podczas prowadzenia.
Z4 sporo korzysta też na tym, że produkowane jest przez BMW. Czuć świetną jakość wykonania i materiały wysokiej jakości. To zdecydowanie samochód z półki premium.
A co z bagażnikiem? Mieści skromne 281 litrów, ale już nie takie skromne, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że tę pojemność mamy niezależnie od tego, czy dach jest złożony czy rozłożony.
Przyjemne czy nie? Jak jeździ BMW Z4?
Wygląda dobrze, jest dobrze zbudowany, ale co z wrażeniami z jazdy?
Zacznijmy od suchych danych. Rozkład masy wynosi to magiczne 50:50. Masa wynosi 1610 kg i jest to o 10 kg więcej od poprzednika. Technicznie karoseria jest lżejsza, ale wyposażenie musi swoje ważyć.
Podstawy są, ale potrzeba jeszcze mocnego silnika.
Testujemy wersję BMW Z4 M40i, która zachowała rzędową szóstkę o mocy 340 KM. W poprzedniej generacji wersja 335i miała dokładnie tyle samo koni i dokładnie tyle samo momentu obrotowego – 500 Nm, ale to nowy silnik, z nową, 8-biegową skrzynią biegów i wymaganym już przez prawo filtrem cząstek stałych.
Do 100 km/h auto rozpędza się w 4,5 sekundy, czyli o 0,3 sekundy szybciej niż poprzednik. Prędkość maksymalna to nadal 250 km/h. A przy tym średnio ma zużywać o 2 litry paliwa mniej na 100 km. Magia dodatkowego biegu?
A skoro formalności mamy już za sobą, mogę od razu powiedzieć – udało się. BMW Z4 jeździ wspaniale.
To między innymi zasługa trochę krótszego rozstawu osi, który wynosi teraz 2470 cm – a krótszy rozstaw to więcej zabawy. Szczególnie w połączeniu z tym idealnym balansem, który sprawia, że BMW Z4 idealnie reaguje na transfery masy. Hamując, dociążamy przednią oś i Z4 skręca lepiej. Jeśli w tej sytuacji dotkniemy lekko, ale zdecydowanie pedału gazu, możemy liczyć na przyjemną nadsterowność, którą „złapiemy” szybkim układem kierowniczym. Takie rzeczy są o wiele trudniejsze w samochodach zbalansowanych inaczej niż Z4.
6-cylindrowy silnik przyjemnie mruczy, ale nie da się ukryć, że wejście filtrów GPF odcisnęło swoje piętno na samochodach sportowych. Są trochę cichsze, trochę grzeczniejsze.
Co do jazdy BMW Z4 mam w zasadzie tylko jedno zastrzeżenie, bo wspomniana wcześniej masa jednak ucieka gdzieś na dalszy plan. Automat radzi sobie świetnie, ale puryści chcieliby z pewnością mieć możliwość ręcznej zmiany biegów. I mają, ale tylko w najsłabszej wersji silnikowej.
Z drugiej strony, podejrzewam, że znaczna większość klientów pokiwałaby z uznaniem na obecność skrzyni manualnej, ale kiedy przyszłoby co do czego, to i tak do jazdy na co dzień wybraliby automat.
Generator uśmiechu!
I takie jest BMW Z4. Może trochę ciasne i dalekie od praktycznego, ale za to dające mnóstwo uśmiechu podczas prowadzenia. Jeździ sportowo, jest obiektywnie szybkie i przyciąga spojrzenia.
Najważniejsze jednak, że choć jest tak blisko sportu, to jest to także samochód na co dzień czy na weekendowe przejażdżki dla przyjemności. Nie jest zbyt twardy i choć według powszechnych standardów ciężko nazwać go praktycznym, to jednak dla dwóch osób jest w sam raz, by jeździć nim i na co dzień, i na wycieczki.
Ceny BMW Z4 zaczynają się od 176 tys. zł, ale za wersję M40i trzeba zapłacić 292 tys. zł. I doliczyć koszty związane z tankowaniem przy zapotrzebowaniu na paliwo rzędu 13-15 l/100 km.
Redaktor