BMW X1 - udany efekt manipulacji genetycznej?
Lygrys, zebryna, jaglion, pumapard, muł, czy pierwiosnek to organizmy żywe powstałe w wyniku skrzyżowania ze sobą dwóch organizmów rodzicielskich wywodzących się z różnych ras, odmian, gatunków lub rodzajów. Eksperymenty z naturą szczególną popularnością cieszą się wśród genetyków roślin, którzy w ten oto sposób próbują przechytrzyć naturę i wykrzesać najlepsze cechy z dwóch organizmów rodzicielskich i udoskonalić je w organizmie potomnym. Najczęściej kończy się to sukcesem. Natomiast w świecie zwierząt bywa z tym już różnie - dość często powstały organizm nie jest zdolny do wydania potomstwa.
W ostatnim dziesięcioleciu także konstruktorzy aut dość odważnie zabawiają się kodem DNA samochodów. Trochę przytną go w jednym miejscu, dołożą w innym, wytną mikronowy kawałeczek z innego auta, zmiksują i wszczepią go tu i ówdzie, a po kilku miesiącach intensywnego eksperymentowania ogłoszą światu, że stworzyli zupełnie nową materię jeżdżącą – auto, którego nie sposób gdziekolwiek zakwalifikować. Bez wątpienia jednym z takich oto bastardów (czytaj, hybryd zwierzęcych) jest BMW X1.
Opisywane BMW X1 w wersji 2.0d xDrive, okraszone metalizowanym lakierem w odcieniu cynober, prezentuje się na tle jednego z najgłębszych zbiorników słodkowodnych Europy dumnie i niepokornie. Potężny i masywny pas przedni, z przerośniętymi nerkami, długawa maska, wydęte błotniki i plastikowe pseudoterenowe osłony progów, zderzaków i nadkoli razem tworzą obraz auta, którym teoretycznie równie dobrze można podróżować po autostradzie, jak i po leśnych duktach. Jednak nic z tych rzeczy – owszem, na autostradzie podróż upłynie nam pod znakiem relaksujących dźwięków dobiegających z fabrycznego, świetnie grającego zestawu audio. Jednak w terenie… zatrzyma nas już pierwsza większa koleina. I co gorsza, nie musi ona wcale być przesadnie głęboka. Bo BMW X1, nawet w wersji z napędem na wszystkie koła xDrive, wcale nie jest autem ani terenowym, ani też SUV-em. Konstruktorzy nawet nie silili się, by ukryć mikre zdolności offroadowe – wystarczy zerknąć pod przedni zderzak, by przekonać się, że nic, absolutnie nic, nie chroni jednostki napędowej od spodu. Zero osłon, zero udawania. Dlatego też „bulwarowy pożeracz krawężników i progów zwalniających” to chyba najlepsze określenie dla tego miejskiego crossovera. A propos owych plastików „zdobiących” tu i ówdzie „ciało beemki” – w przypadku wielu innych konstrukcji wyglądają one, delikatnie rzecz ujmując, tandetnie, jednak w przypadku tego oryginalnego Bawarczyka w sposób subtelny, acz drapieżny, stanowią dopełnienie nietuzinkowego charakteru modelu.
Podobnie wnętrze – BMW od lat przyzwyczaja nas do oryginalnego stylu, który łączy w sobie świetne materiały, komfort, dynamizm i tradycję. Czytelne zegary, świetnie trzymające w zakrętach fotele (w opisywanym egzemplarzu), z których nie chce się wysiadać, i doskonała pozycja za kierownicą pozwalają poczuć się jak w aucie sportowym i rodzinnej limuzynie zarazem. Ilość miejsca na tylnej kanapie jest wystarczająca dla dwojga dorosłych pasażerów lub trójki niewyrośniętych maluchów. Jedynie bagażnik o pojemności 420 l pozostawia pewien niedosyt.
Wszystkie modele BMW, bez względu na to, czy jest to najmniejsza „jedynka” czy też flagowa, superluksusowa „siódemka”, prowadzą się przewidywalnie i dynamicznie. Nie do końca wiadomo, jak inżynierowie z Monachium tego dokonują, ale przy udziale kolumny MacPhersona z przodu i układu wielowahaczowego z tyłu potrafią stworzyć kompilację, która posłusznie i bez zająknięcia wykonuje polecenia wydawane przez kierowcę za pomocą koła kierownicy i pedału gazu. Niemała w tym zasługą świetnego napędu xDrive. Wraz z nim precyzyjny układ kierowniczy i sprężyście przyjemne zawieszenie tworzą atmosferę, która sprawia, że z najmniejszego BMW z serii „X” nie chce się wysiadać. Powiem więcej, niczym Beduin wśród złowrogich wydm Sahary szukający wody, kierowca X1 nieświadomie może wpędzić się w paranoję wyszukiwania kolejnych tras i zakrętów, które należałoby spróbować przejechać z wyższą niż dotychczas prędkością! Dobrze, że nad wszystkim czuwa elektronika, bo X1 istotnie prowokuje do nie do końca zdroworozsądkowego weryfikowania możliwości zawieszenia, układu kierowniczego i jednostki napędowej.
Skoro już o tym, co pod maską mowa – 177 KM przekazywane na cztery koła tego pięknego mieszańca generowane są przez dwulitrową jednostkę wysokoprężną o pojemności niespełna dwóch litrów. To wystarczy, by z czterech cylindrów wykrzesać aż 350 Nm już przy 1 750 obr./min. i utrzymywać taki stan rzeczy aż do 3 tys. obr./min.! Dzięki obfitej mocy, jeszcze szczodrzejszemu momentowi obrotowemu i świetnie zestopniowanej sześciobiegowej skrzyni biegów, X1 wyrywa do przodu niczym gimnazjalista z klasy po dzwonku i w czasie zaledwie 8.5 s przekracza barierę 100 km/h. Trzymając gaz w „pozycji horyzontalnej” i umiejętnie lawirując świetnie leżącym w dłoni drążkiem zmiany biegów, po kilkudziesięciu sekundach możemy zmusić wskazówkę prędkościomierza do minięcia liczby 200 km/h.
Opisywany egzemplarz to wersja xDrive, czyli model z napędem na cztery koła. Technologia „xDrive” w BMW, wykorzystująca elektronicznie sterowane sprzęgło wielopłytkowe, zapewnia płynny rozdział momentu obrotowego pomiędzy osie pojazdu: w standardowych warunkach, przy dobrej przyczepności, 60% siły napędowej przekazywane jest na oś tylną, a 40% na oś przednią. W momencie wykrycia poślizgu kół którejkolwiek z osi, jednostka sterująca napędem ma zdolność zmiany owych proporcji w czasie mniejszym niż 100 milisekund, w taki sposób, by zapewnić jak najbardziej optymalną trakcję i bezpieczeństwo.
Przy osiągach na poziomie auta usportowionego, doskonałej trakcji i mistrzowskim wyczuciu intencji kierującego, zapotrzebowanie na olej napędowy pasuje raczej do auta dla emeryta – średnio 7 l/100 km! To mniej więcej tyle, ile jeszcze nie tak dawno zużywało auto kompaktowe o mocy dwukrotnie mniejszej (np.: Civic VI z benzynowym silnikiem 1.4 l o mocy 90 KM)! Przy wysokiej mocy i nietuzinkowych osiągach, dwulitrowa jednostka wysokoprężna nie tylko jest łagodna dla kieszeni prowadzącego, ale także dla środowiska naturalnego – średnio emituje zaledwie 153 g CO2/km. Brawo!
Definiując nowy segment aut należy zachować czujność – z jednej strony można wiele zyskać okupując niezamieszkałą jeszcze niszę, ale też nieświadomie można strzelić sobie gola do własnej bramki. Nie wiadomo szczerze powiedziawszy czy X1 nie będzie właśnie takim „samobójem” dla bawarskiej marki. Bo oto dobrze sytuowana i w wielu kręgach uwielbiana seria 3 w wersji Touring zyskała równego sobie rywala, de facto, dzierżącego ten sam emblemat na masce! Co więcej, wymiarami nadwozia X1 niewiele ustępuje serii 3 Touring, a w niektórych parametrach nawet „trójkę” przegania – jest zaledwie 7 cm krótszy, niemal tak samo szeroki i blisko 15 cm wyższy! Rozstaw osi obu aut, z racji skonstruowania ich na tej samej płycie podłogowej, jest identyczny i wynosi 276 cm. Ktoś ze wzburzeniem wyartykułuje: „Niby jak X1 może konkurować z serią 3 Touring?” Ano może. Ot choćby ceną – model X1 z tym samym silnikiem i napędem xDrive jest tańszy od tylnonapędowego BMW serii 3 Touring! O 20 tys. PLN! Mimo, że wyposażenie i jakość zastosowanych do wykończenia kokpitu materiałów jest nieco niższa w miejskim crossoverze, to i tak całość stoi nadal na bardzo wysokim, charakterystycznym dla wszystkich modeli bawarskiej marki, poziomie.