BMW Seria 5 - ultranowoczesne, ale czy ultrafajne?
Nowe BMW Serii 5 to przede wszystkim zaawansowana technologia. Ta limuzyna rozumie Twoje gesty i sama wyjeżdża z miejsca parkingowego - nawet nie musisz siedzieć w środku. Tylko, że pod marką BMW zawsze kryła się przyjemność z prowadzenia. Gdzie się teraz podziała?
BMW Serii 5 to samochód, który charakterem ma być poważniejszy od „trójki”, ale jego gabaryty nadal pozwalają czerpać przyjemność ze sportowej jazdy. To dopiero seria 7 jest krążownikiem szos, który najlepiej sprawdza się na autostradach. „Piątka” potrafi być zwinna.
To też dlatego Seria 5 od lat występuje pod znakiem „M5”, w którym kierowca może liczyć na to, co lubi - prędkość, prowadzenie, kontrolowane poślizgi i dźwięk mocnego silnika. BMW potrafi jednak budować samochody w taki sposób, by nawet te słabsze wersje silnikowe dawały sporo frajdy. Czy tak jest i w najnowszej "piątce"? Sprawdźmy.
Mniejsze siedem
Klienci nie mają dzisiaj czasu edukować się z najnowszych modeli samochodów. Producenci wiedzą, że ci, którzy kupują nowe samochody, ciężko na nie pracują. W związku z tym zamiast uczyć ich rozróżniania poszczególnych aut, dają im stylistykę, która w jasny sposób komunikuje, co to za marka.
Nowa seria 5 mówi klientom: „Pamiętasz, jak jakiś czas temu spodobała ci się seria 7? To prawie to samo, tylko trochę mniejsze i tańsze. To co, szykować umowę?”. Niech klient tylko pomyśli „No tak, nadal będę wyglądał, jak prezes, ale trochę łatwiej będzie mi zaparkować i więcej zostanie w kieszeni.” I już został "złapany na wędkę".
BMW Serii 5 odwołuje się więc do takich przemyśleń i robi to bardzo dobrze. Wygląda „prawie”, jak seria 7, ale jest odrobinę bardziej sportowa. Szczególnie z pakietem M, choć na zdjęciach go nie zobaczycie. To Luxury Line, który ma być przede wszystkim elegancki - i jest.
Proporcje są bardzo podobne do poprzedniego modelu, a potwierdzenie takiego wrażenia znajdziemy w liczbach - nadwozie jest dłuższe o 2,9 cm, rozstaw osi wzrósł o 7 mm. Testowany samochód jest wyposażony w napęd xDrive - i być może dlatego jego prześwit jest o 6 mm niższy od wersji tylnonapędowej. W końcu to dodatkowe 50 kg masy. Ta generacja została jednak dość znacznie odchudzona, bo producent mówi o oszczędnościach sięgających 100 kg.
Wewnątrz wrażenie jest podobne, jak na zewnątrz. Jeśli projekt deski rozdzielczej jest nieco inny, to wymiary są prawie identyczne, jak w poprzedniku. Bagażnik również bez większych rewolucji - zaledwie o 10 litrów więcej. Teraz mieści 530 litrów.
Jak w salonie masażu
Producenci starają się nam umilić jazdę w maksymalnym stopniu. BMW pomyślało o tym, jak bardzo męczące musi być dotykanie czegokolwiek w kabinie, żeby np. zmienić głośność audio i postanowiło pokazać nam, jak wygodny byłby samochód, w którym musielibyśmy jedynie wykonywać gesty w powietrzu. Do „piątki” wprowadzono znane z „siódemki” sterowanie gestami. Jeśli bardzo Was to intryguje, pobawcie się tym na jeździe próbnej i o tym zapomnijcie. Niby to „tylko” dodatkowe 1200 zł, ale zawsze można wydać je lepiej. W przeciwnym wypadku będziecie się łapać na tym, że może i chcielibyście pokręcić palcem w powietrzu, ale kiedy obok Was znajdą się inni kierowcy, będzie Wam po prostu głupio i wybierzecie pokrętło. Tym bardziej, że taki rodzaj sterowania nie może być zbyt dokładny - albo będzie za głośno, albo za cicho.
Przydatny może być za to system automatycznego wyjazdu z miejsca parkingowego. Ten dodatek kosztuje około 2500 zł, ale naprawdę robi wrażenie. Stojąc obok samochodu, możecie go odpalić i kazać mu jechać do przodu albo do tyłu. Dla bezpieczeństwa, trzeba ciągle trzymać przycisk na pilocie, a nawet jeśli celowo chcielibyśmy w coś wjechać, czujniki nam na to nie pozwolą.
Adaptacyjny tempomat radzi sobie też z korkami i nie zmusza nas do obsługi hamulca w ruchu, gdy co chwilę ruszamy i zatrzymujemy się. Dodatkowo, system ten może dopasowywać prędkość do znaków. Przydatne, jeśli zbliżasz się do magicznej granicy 24 punktów karnych.
W BMW Serii 5 poprawiono też wyświetlacz HUD, który urósł aż o 70% i wyświetla teraz dane na temat jazdy, książkę telefoniczną, wskazówki nawigacji i tak dalej. W kolorze, z grafiką podobną, do tej z iDrive.
Nowe BMW pozwala też nieźle się zrelaksować. Przednia szyba i podsufitka zyskały dodatkową warstwę izolacji, a za redukcję jednostajnych dźwięków odpowiada system SYNTAK, który aktywnie redukuje hałas. Fotele z funkcją masażu wyposażono aż w 8 programów. Oczywiście mamy też czterostrefową klimatyzację z funkcją jonizowania powietrza i kilkoma rodzajami perfum.
… to gdzie ta przyjemność?
I tak docieramy do sedna. BMW to „Ultimate Driving Machine”, samochód stworzony do dawania przyjemności z jazdy. Znalazłem ją nawet w X1, ale tutaj gdzieś się ulotniła. Oczywiście, samochód bardzo dobrze przyspiesza, nawet w wersji 520d ze 190-konnym dieslem, ale brakuje mu tego „czegoś”. Pierwsza „setka” pojawia się po 7,6 s, a prędkość maksymalna to 232 km/h. Moment obrotowy również nie wygląda źle, bo maksymalnie może wynosić 400 Nm.
Problemem jest jednak system czterech kół skrętnych. Testowy model został w niego wyposażony, czyli był droższy o 5 595 zł, ale w połączeniu z aktywnym układem kierowniczym pracuje, by ograniczać poczucie kontroli. Dobrze znamy już takie systemy - do prędkości około 50-60 km/h tylne koła ustawiają się przeciwnie do skrętu, by zwiększyć zwrotność, a powyżej tej granicy zgodnie ze skrętem - by poprawić stabilność. I teraz pytanie - co dzieje się z samochodem w zakręcie, który pokonujemy z prędkością bliską granicznej? Sprawia wrażenie niepewnego. Raz skręca za mocno, a raz zbyt lekko. Szybka jazda po ciasnych łukach jest po prostu… dziwna.
Ale kto kupuje „piątkę” do bicia rekordów na przełęczy Stelvio? To samochód, który przede wszystkim pokonuje tysiące kilometrów na autostradach. Przemawiają za tym wygody w kabinie, ale też właśnie stabilność, z jaką porusza się BMW przy wyższych prędkościach. To tutaj aktywny układ kierowniczy daje przyjemność i poczucie przytwierdzenia do drogi.
W jeździe autostradą nie ma jednak nic emocjonującego. Gaz umie wciskać każdy. Dobrze, jeśli połączy to z wyobraźnią i zdolnością przewidywania zachowań innych kierowców. Na autostradzie nie poczujemy jednak, jak podwozie reaguje na ruchy kierownicą i nie sprawdzimy, gdzie jest granica przyczepności. Co kto lubi - w BMW Serii 5 można odczuwać przyjemność z prowadzenia, ale nie każdy musi tę przyjemność postrzegać w ten sam sposób.
Wersja 520d xDrive powinna być jednak dość oszczędna. Według katalogu to 5,4 l/100 km w mieście, 4,6 l/100 km poza miastem i 4,9 l/100 km średnio. To też zasługa 8-biegowej skrzyni biegów. W praktyce - faktycznie, jak na 190 KM, samochód potrafi być bardzo oszczędny i trasa ze spalaniem 5 l/100 km nie jest szczególnie dużym wyczynem. Cylindry w tym dieslu mają jednak pojemność dwóch litrów - jeśli lubimy szybką jazdę autostradami, możemy pomyśleć o większej jednostce napędowej.
Premium musi kosztować
Nie ma wątpliwości, że nowe BMW Serii 5 to solidny przedstawiciel segmentu premium. W tym segmencie wszystko ma jednak swoją cenę. Najtańszym modelem jest 520d, który możemy kupić za 209 300 zł. Do xDrive musimy dopłacić jeszcze 20 tys. zł. W mocniejszym 530d, za 284 500 zł, dopłata będzie wynosiła już jednak „tylko” 12 000 zł.
Kiedy analizujemy cennik, pojawia się niespójna polityka, jeśli chodzi o nazewnictwo silników. 520d to dwulitrowy diesel, a 530d to diesel trzylitrowy. To jest jasne, ale pod nazwą „530i” kryje się już… dwulitrowa, rzędowa „czwórka”. BMW 540i oznacza trzy litry i sześć cylindrów, a M550i 4 litry i 8 cylindrów. Ten ostatni kosztuje już 412 700 zł, więc być może lepiej wydać 287 800 zł na 540i i przeznaczyć oszczędzoną kwotę na dodatki. Chociaż ten samochód nie zrobi już „setki” w 4 s.
W ofercie jest też oczywiście hybryda, której cena odpowiada tym tańszym wariantom - kosztuje 240 tys. zł. Pisałem jednak, że wszystko ma swoją cenę - w „testówce” za wyposażenie dodatkowe trzeba było dopłacić 121 661 zł. Łączna cena to więc 350 961 zł.
BMW traci charakter?
Być może „traci charakter” to dość odważne stwierdzenie, ale ostatnie modele pokazują, że coś może być na rzeczy. Seria 2 Active Tourer, zapowiedzi jedynki z napędem na przednią oś… Niektórzy nawet X1 nie chcą uznawać za „prawdziwe” BMW. Ci, dla których BMW to niemal "religia", jeżdżą tymi samochodami, ale najczęściej sprzed dekady lub dwóch. A klienci, którzy w salonach meldują się teraz, najwidoczniej oczekują od samochodów czegoś innego.
Nadal w większości BMW da się poczuć to, czego nie daje konkurencja. Przyjemność prowadzenia. W tych samochodach po prostu dobrze się siedzi i nawet z podstawowymi silnikami świetnie się prowadzi. Trzeba jednak umieć przedrzeć się przez gąszcz „ulepszaczy”, które w praktyce - przynajmniej na tym stadium rozwoju - zamiast poprawiać wrażenia, tłumią je.
Być może motoryzacja musi pójść w dwóch, kompletnie innych kierunkach? Może faktycznie nie da się połączyć najnowszych technologii, wspierających bezpieczeństwo, z prawdziwą przyjemnością prowadzenia? A może się da, ale potrzeba do tego oszałamiająco mocnych silników?
Jeśli więc szukasz komfortu - nowa Seria 5 rozkocha Cię w sobie. Jeśli szukasz bardziej sportowych wrażeń, również nie musisz rezygnować z tego modelu. Licz się jednak z tym, że część budżetu musisz przeznaczyć na lepszy silnik.
Redaktor
BMW 520d 2.0 Diesel 190 KM, 2017 - test AutoCentrum.pl
Wyświetlenia: 15 719Zapraszamy na test BMW 520d z silnikiem wysokoprężnym 2.0 o mocy 190 KM.