BMW i8 Roadster – supersamochód bez dachu i z trzema cylindrami
Są samochody, których zakup można określić jako nierozsądny. Są też takie, których nierozsądnie jest nie kupować, choć ze zdrowym rozsądkiem nie mają zbyt wiele wspólnego. Ale praktycznie każdy, choć raz, chciałby się przejechać autem, które wzbudzi zainteresowanie wszystkich. Takim właśnie jest BMW i8 Roadster.
Wielu kierowców (o ile nie każdy), choć raz chciałoby przemknąć przez miasto samochodem, za którym obróciłby się każdy przechodzień. Autem, które niezależnie od tego, czy jest brudne czy czyste, czy w danej chwili stoi na parkingu, czy przejeżdża ulicami, budzi olbrzymią sensację wśród lokalnej społeczności. Taki samochodem, przy którym ludzie robią sobie zdjęcia. Jeśli masz benzynę we krwi, na pewno choć raz marzyłeś o zdobyciu uwagi całego miasta we wspaniałym aucie, choćby na krótkie pięć minut. Takim samochodem – choć absolutnie kuriozalnym, ale jednak szalenie satysfakcjonującym wizualnie – jest BMW i8 Roadster, którym miałem okazję jeździć niedawno po krętych i górzystych drogach Słowenii. Ten artykuł nie jest laurką dla tego modelu. Jest pochwałą tego, że nadal istnieją samochody, które mają dawać radość, niezależnie od wszystkiego.
Rozwiń skrzydła, zdejmij dach
Kiedy podchodzisz do i8, czujesz się jak bohater filmu „Powrót do przyszłości”. To prawda, drzwi otwierają się troszeczkę inaczej niż DeLorean DMC-12, ale futurystyczna bryła samochodu prowokuje umysł do myślenia, że ten pojazd to do tak naprawdę wehikuł czasu, a po ruszeniu z miejsca, przeniesiesz się do roku 2030. To, że i8 od teraz może nie mieć dachu, bo przecież występuje w nieoczekiwanej przez nikogo wersji Roadster, to jak wygrana na loterii dwa razy z rzędu.
i8 jako Coupe jest przecież samochodem, który stał się niemal dowodem na brak granic absurdu, a tutaj jeszcze możemy pozwolić sobie, aby pozbawić ten model dachu podczas kilkunastosekundowego spektaklu.
Jaki absurd mam na myśli? Bo przecież na pewno nie fakt, że i8 w każdej z dwóch dostępnych wersji jest hybrydą. Przecież LaFerrari, Maclaren P1 czy Porsche 918 Spyder to też hybrydy. Ktoś powie, że taniego (ponad 700 000 zł w wersji Roadster) BMW nie można porównywać do tych hipersportowych żywych legend motoryzacji. Ale to właśnie od tego wszystko się zaczęło, to najwięksi rozpoczęli trend sportowych samochodów „z prądem”.
Absurd w i8 polega na tym, że benzynowa jednostka, napędzająca auto, ma kuriozalne półtora litra pojemności. To nie żart. Oczywiście jest wspomagana silnikiem elektrycznym. Ma również napęd na cztery koła. Produkuje zadowalające 362 konie mechaniczne i 570 niutonometrów. I co łatwo odgadnąć, daje nieprawdopodobną radość z jazdy. Przyspieszenie od 0-100 km/h trwa 4,6 sekundy. Czy to parametry godne supersamochodu? Na to pytanie trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź, ale przed ogłoszeniem „wyroku”, warto pozwolić podejrzanemu „zeznawać”. A wierzcie mi, ten egzemplarz ma do opowiedzenia wciągającą historię.
Szept i ryk szokującego roadstera
Pogoda w Słowenii, w okolicach miasta Portoroz dopisała. Piękne słońce i okolice 25 stopni Celsjusza to idealne warunki do jazdy kabrioletem. Pierwszym satysfakcjonującym momentem jest świadomość, że za moment wsiądziemy do tego samochodu. Potem jest tylko lepiej: otwieranie skrzydlatych drzwi, pierwsze niezdarne wpadnięcie do środka samochodu (wysiadanie i wsiadanie z gracją z tego auta to umiejętność, którą trzeba nabyć po długich ćwiczeniach), opuszczenie miękkiego dachu oraz bezszelestne ruszenie w podróż z użyciem wyłącznie silnika elektrycznego. Szum toczących się cienkich opon (przód 195/50 R20, tył 215/45 R20) i powiew wiatru to coś, czego chce się słuchać, a ciche świsty pracującego silnika elektrycznego wprawiają w zaciekawienie.
Po chwili ciszy i wyjechaniu poza miasto przychodzi czas na przełączenie napędu w tryb hybrydowy. I jedyną słuszną opcją jest tryb Sport, który uruchamiamy, przyciągając manetkę skrzyni biegów do siebie. I choć spodziewałem się najgorszego, mając świadomość obecności trzycylindrowego 1.5 TwinPower Turbo, to zza moich pleców zabrzmiał donośny, groźny i absolutnie adekwatny do prezencji samochodów łomot wydechu.
Słyszałem już wiele silników V6, a nawet V8, które brzmiały przeciętnie, natomiast BMW udowodniło, że pojemność jest mniej ważna od fantazji konstruktorów i projektantów. Oczywiście, trzeba przyznać, że dźwięk momentami jest modulowany przez sprytnie ukryte za zagłówkami głośniki, ale nie jest to symulacja oderwana od rzeczywistości. Jak się dowiedziałem od przedstawiciela BMW, zabieg ten pojawia się w newralgicznych momentach. Szczerze mówiąc, jest to praktycznie niezauważalne, a bardzo adekwatne i przyjemne dla ucha. Do tego stopnia, że wszystkie tunele w tym górzystym państwie pokonałem na niskich biegach ze wskazówką obrotomierza blisko czerwonego pola.
Jeśli mowa o i8 Roadster, to jazda bez dachu nie męczy nawet podczas kilkuset kilometrowych tras. Oczywiście trzeba wówczas pamiętać o podniesionych szybach drzwi oraz szklanym windshocie – wtedy strumień powietrza w komfortowy sposób jedynie symbolicznie zahacza o kabinę.
Nieidealny, jak to supersamochód
Jak każdy supersamochód i8 posiada wady. I nie mam tutaj na myśli bagażnika o pojemności 154 litrów. Samochód posiada napęd AWD, rozkład masy 50/50, a mimo to podczas bardzo dynamicznej jazdy w zakrętach potrafi być zaskakująco podsterowny. I to właśnie przednia, a nie tylna oś, jakby się mogło wydawać, jako pierwsza traci przyczepność, co może nieco dziwić. Nie jest żadną tajemnicą, że granica przyczepności w tym samochodzie jest ustawiona daleko i trzeba naprawdę się postarać, żeby dotrzeć w jej okolice.
Wadą mogą być pewne braki w wyposażeniu. W testowanym egzemplarzu nie było wentylowanych siedzeń – tego braku raczej nie trzeba wyjaśniać. Nie było aktywnego tempomatu, który w zakorkowanym mieście mógłby jeszcze podbić komfort z eksploatacji, a nagłośnienie, które ostatecznie przetestowałem, ustępuje zestawowi Harman/Kardon w BMW serii 1. I oczywiście, te „braki” są względne. Jeśli model i8 Roadster potraktujemy – zgodnie z narracją BMW – jako „purystyczny kabriolet”, to nie zabraknie nam niczego. Ale jeśli sklasyfikujemy go jako ekskluzywną fanaberię, to wówczas lista „braków” może znacznie się wydłużyć. Wszystko zależy od interpretacji.
Tak kuriozalny, że go pokochasz
Ten samochód trzeba pokochać, zapragnąć go i dać mu się omamić. Czasem przymykać oko, a wtedy, gdy pozwolimy mu rozwinąć skrzydła (nie chodzi o drzwi), otwierać oczy szeroko w radosnym zdumieniu.
I8 Roadster to dobry samochód, który nie ogląda się na konkurencję, ma być jedynym, wolnostojącym posągiem na filarze marki BMW. Jest hipnotyzujący, szokujący i jednocześnie przyciąga wzrok jak hollywoodzka gwiazda filmowa. Będąc bezczelnie nietransparentnym wbił się na dobre w najnowszą historię motoryzacji, jako oda do próżności, hymn o hedonizmie, jako szczyt marzeń wielbiciela marki BMW, który nie boi się patrzeć w przyszłość.