Audi TT Roadster - bliżej świata
Zapach lasu, ciepło słońca, szum wiatru i piękne widoki. W oczekiwaniu na R8 Spyder, jeździliśmy jego miniaturą - Audi TT Roadster. Czy "TT-tka" to wreszcie sportowy samochód? Jak wygląda podróżowanie pod gołym niebem? Czy można wyglądać jak milioner, jeżdżąc autem za 200 tysięcy? O tym przeczytacie w teście.
Audi TT zawsze wyglądało ciekawie. Pierwsza generacja obłym kształtem nie przypominała żadnego ówcześnie produkowanego modelu. Druga podążyła tą samą ścieżką i mimo bardziej dynamicznej sylwetki, nadal nie wyglądała zbyt męsko. Największym zarzutem pod względem właściwości jezdnych było to, że jazda „TT-tką” zbytnio przypominała podróżowanie Golfem.
Pomocne okazały się nowe wytyczne Audi. Skoro wszystkie modele wyglądają agresywnie i sportowo, to coupe powinno wręcz tym ociekać. I okazało się, że wystarczyło zamienić krągłości w ostre przetłoczenia, by osiągnąć pożądany efekt. Największą zaletą jest jednak obniżona linia dachu i mocniej pochylona przednia szyba - nie można było tak od razu? Sylwetka jest też wizualnie chudsza. Oczywiście odrobina charakteru poprzedniego TT pozostała i przejawia się w tylnej części nadwozia - nadal jest zaokrąglona, a kształt lamp został jedynie delikatnie zmieniony. Podstawowa zasada została zachowana - Roadster ma miękki dach.
Audi TT Roadster zwraca na siebie uwagę nie mniej, niż wielokrotnie droższe auta. To też kwestia samego typu nadwozia - kabriolet widziany oczami osób postronnych to sposób na podniesienie sobie samooceny, ale i zazdrość sukcesu właściciela, bo może pozwolić sobie na tak niepraktyczny samochód. Kto jeździ kabrioletem, ten cieszy się życiem, świadomie lub nie, denerwując przy tym wszystkich wokół.
Auto dla pary
Coupe zachowuje pozory i udostępnia jakąś przestrzeń w drugim rzędzie siedzeń. Audi TT Roadster już nie. Jednak nie bez powodu straciliśmy te miejsca. To właśnie tu chowa się teraz zrobotyzowany dach, nie zabierając tym samym ani centymetra z 280 litrów pojemności bagażnika. Biorąc pod uwagę, że w tym aucie mogą podróżować jedynie dwie osoby, 140 litrów bagażu przypadające na jednego podróżnego nie wygląda źle.
Projekt deski rozdzielczej jest nieco futurystyczny. Wymaga od nas chwili przyzwyczajenia, ale po niej następuje faza oczarowania. Przestrzeń została genialnie wykorzystana, ograniczając do minimum liczbę zbędnych przycisków i ekranów. Praktycznie wszystkie funkcje zarządzania klimatem zostały przeniesione na przyciski-pokrętła osadzone w nawiewach. Najbliżej drzwi uruchomimy podgrzewanie foteli i powiew ciepłego powietrza na kark, na środku z kolei ustalamy temperaturę, włączamy klimatyzację i wybieramy siłę nawiewu. Poniżej, na centralnej części konsoli, znajdziemy przyciski dotyczące jazdy - drive select, wyłącznik systemu Start/Stop, wyłącznik kontroli trakcji, światła awaryjne i… wysuwanie spoilera.
System Audi MMI został w całości przeniesiony przed oczy kierowcy. Nie uświadczymy już tradycyjnych zegarów, a jedynie duży wyświetlacz serwujący dowolne informacje. Rozwiązanie to bardzo praktyczne, bo możemy w ten sposób wyświetlić choćby mapę czy książkę telefoniczną. Zarówno interfejs, jak i sama obsługa są intuicyjne, ale wymagają chwili przyzwyczajenia. Jeśli mieliśmy wcześniej do czynienia z MMI, nie będziemy mieć żadnych problemów z osiągnięciem płynności w poruszaniu się po menu.
O jakość materiałów nie musimy się obawiać. Skóra ma delikatną fakturę i jest bardzo przyjemna w dotyku. Obicie deski rozdzielczej i tunelu centralnego to albo skóra, albo aluminium - plastik pojawia się wyjątkowo rzadko. Choć Roadster to przede wszystkim zabawka do jazdy pod gołym niebem, nie musimy być związani z aktualną pogodą. Mamy podgrzewane fotele, nawiew na kark, który nawija na szyję niewidzialny szalik i jednostrefową klimatyzację, która pamięta dwa ustawienia - z założonym dachem i bez niego. Za plecami może pojawić się elektrycznie wysuwany windshot, który niweluje zawirowania powietrza i tym samym pozwala zachować resztki fryzury. Warto też wspomnieć, że dopóki jedziemy, nie musimy obawiać się deszczu i zakładać dachu. Aerodynamika skutecznie przesuwa krople nad nami, ale zatrzymaj się na światłach - prysznic gwarantowany.
Radość w oczach
Audi TT Roadster zalicza się do grupy samochodów, które nie mają sensu - dopóki nie usiądziesz za kierownicą. To maszynka do wywoływania uśmiechu na twarzy. I nie ważne, że jest ostentacyjna, rzuca się w oczy i pozbawia Cię anonimowości. Zapominasz o tym, bo świetnie się bawisz.
Jakie są elementy tej zabawy? Przede wszystkim dźwięk silnika. Choć pod maską znajdziemy 230-konne TFSI o pojemności dwóch litrów, układ wydechowy nie pozwala kręcić nosem, że „to tylko dwa litry”. Tym bardziej, że jest to dźwięk naturalny - przecież od końcówek układu dzieli nas zaledwie fragment karoserii i materiałowy dach. Bez niego jest jeszcze lepiej. Włączasz tryb Dynamic, wciskasz gaz do oporu i cieszysz się jak dziecko, kiedy słyszysz kolejne strzały z rur odbijające się echem po wijącej się górskiej drodze.
Przyspieszenie temu towarzyszące również chce nam szybko poprawić nastrój. Od 0 do 100 km/h ze skrzynią S tronic i napędem quattro zbieramy się w 5,6 s. Tak dynamiczna jazda z otwartym dachem pozwala zapomnieć o jakichkolwiek problemach. Świetne poczucie połączenia z drogą i maszyną jest w pewnym sensie podobne do jazdy motocyklem. Wszystko jest takie intensywne. Chcesz to chłonąć i chłonąć. Nisko położony środek ciężkości, dobry rozkład mas i sztywne zawieszenie dają niebywałą stabilność podczas pokonywania zakrętów. „TT-tka” jeździ jak przyklejona i chętnie zmienia kierunek jazdy, nie czekając zbyt długo na przeniesienie masy. Jedzie tam, gdzie pomyślisz.
W precyzyjnej jeździe pomaga układ kierowniczy o bezpośrednim przełożeniu, choć dla zwiększenia komfortu nie przekazuje wszystkich informacji płynących spod przednich kół. Tylne koła mają za to wpływ na poprawę stabilności na zakrętach. Sprzęgło Haldex piątej generacji dołącza drugą oś, kiedy uważa to za potrzebne. Nie postawimy samochodu bokiem przez samo dociśnięcie pedału gazu, ale też nie wyczujemy momentu dołączenia tylnej osi - a przecież może tam trafić nawet 100% momentu obrotowego. To taka przednionapędówka o dużo większej przyczepności, bardzo neutralna w prowadzeniu. Wyłączenie kontroli trakcji i trochę mokrej lub luźnej nawierzchni oczywiście pozwolą na krótkie ślizgi. O wiele więcej przyjemności dostarczy nam jednak szybka jazda z otwartym dachem po ciekawej drodze, w pięknych okolicznościach przyrody.
Pokonanie trasy z Nowego Targu do Krakowa zaowocowało średnim spalaniem równym 7,6 l/100 km. To z założonym dachem - bez dachu będzie to o ok. 1 litr więcej. Delikatna jazda po mieście pozwoliła zejść do 8.5 l/100 km, zazwyczaj będzie to raczej 10 - 11 l/100 km.
Lek na depresję
Słońce o wschodzie jest przytulnie ciepłe. Las iglasty w Parku Narodowym pachnie. Ciekawe drogi to nie tylko te, które wiją się dziesiątkami zakrętów - liczą się jeszcze widoki. Dźwięk strzału z wydechu odbijający się od skał wywołuje uśmiech na twarzy kierowcy. Takich lekcji udziela nam Audi TT Roadster. Wszystko to możesz poczuć, nie wysiadając z auta. Wystarczy, że zdejmiesz dach. To auto, które faktycznie pozwala cieszyć się życiem, a nie tylko przejechać przez nie w zamkniętej, dobrze wyciszonej metalowej puszce. Brzmi to jak reklama, ale tak też wyglądało moje kilka dni spędzone z „TT-tką” pod gołym niebem. Z reguły nie przywiązuję się do testowanych samochodów, a jednak z niemieckim roadsterem aż żal było się rozstawać. Tyle pozytywnych emocji potrafi dostarczyć, a w dodatku pozwala spojrzeć na wszystko z nieco innej strony.
Kiedy piszę ten test, wciąż dokładnie pamiętam uczucia związane z jazdą Audi TT. Mimo wszystko, wkrada się kalkulacja. I tak 230-konnego Roadstera z napędem na przednią oś kupimy za minimum 175 100 zł. Automatyczna skrzynia biegów S Tronic to 10 100 zł więcej, a napęd quattro to kolejne 14 300 zł. Jest też wersja z 184-konnym silnikiem Diesla za 175 900 zł. Testowy egzemplarz kosztował więc bazowo 199 500 zł, ale jego dodatki kosztowały jeszcze ok. 90 tys. zł. To daje nam cenę bliską 300 tys. zł. A za 250 tys. zł już moglibyśmy mieć Porsche Boxstera i jego 265 KM z tylnym napędem.
By cena straciła jeszcze trochę sensu, zwróćmy uwagę na sezonowość auta z miękkim dachem. Jeśli chcesz, żeby służył jak najdłużej, będziesz wolał się powstrzymać od użytkowania go zimą. Problem w tym, że Audi TT Roadster to samochód tak przyjemny w obyciu, że wcale nie chcesz się z nim rozstawać. Wręcz przeciwnie. Każdy, nawet najgłupszy, pretekst, który uzasadni rundkę po okolicy, wydaje się mieć sens. I nieważne, że ludzie na przystanku krzywo patrzą. Albo zazdroszczą, albo nigdy nie jeździli szybkim kabrioletem - albo jedno i drugie.
Takich samochodów jest stanowczo za mało.
Redaktor
Audi TT roadster 2.0 TFSI 230 KM quattro, 2015 – test AutoCentrum.pl
Wyświetlenia: 5 200Korzystając z pięknej pogody postanowiliśmy przetestować Audi TT roadster z silnikiem 2.0 TFSI o mocy 230 KM. Zapraszamy do oglądania!
Zobacz również: