Audi Q7 50 TDI – charakter się zmienił. I to mocno
BMW z nowym X5 zawiesiło poprzeczkę bardzo wysoko. Jest świetnie wykonane, świetnie jeździ i ma mnóstwo gadżetów. Czas, by Audi odbiło piłeczkę. I tak na rynku pojawia się Q7 po faceliftingu.
To już 5 lat, odkąd na rynek wjechało nowe Audi Q7. Oczarowało nas technologią i jakością wykonania, godną segmentu i rozmiaru. BMW X5 pojawiło się dopiero cztery lata później, ale od razu można było wyczuć, że to samochód innej generacji. Niby oferuje podobne rozwiązania, ale robi to zupełnie inaczej niż Audi.
Q7 miało więc sporo do nadrobienia. Jak zatem zmieniło się po pierwszym faceliftingu?
Audi Q7 po faceliftingu pasuje do reszty gamy
Nie da się ukryć, że Q7 było prezentowane gdzieś pod koniec produkcji samochodów poprzedniej generacji, więc wyglądem nawiązywało bardziej do Audi A6 C7 niż do C8. W międzyczasie stylistyka Audi mocno się zmieniła (czy może raczej „wyewoluowała”).
Nowe Audi Q7 ma już więc bardziej obłe reflektory o innym kształcie, z zupełnie nowym wzorem LED i z możliwością zamówienia reflektorów laserowych. Na nowo zinterpretowano też grill typu single frame. W efekcie Audi Q7 bardziej przypomina teraz Q8.
Trochę inaczej wyglądają przetłoczenia na boku i zupełnie inaczej wygląda tył samochodu. Są nowe lampy połączone chromowaną listwą, inna dolna część zderzaka, ale tak, jak w pierwszej generacji, klapa bagażnika podnosi się w całości, razem z lampami. Ogółem – zmiany na plus.
Wymiary Audi Q7 zmieniły się, ale nieznacznie – samochód jest o 11 mm dłuższy i o 2 mm szerszy. To raczej wynik innej stylistyki – nikt nie zmienia konstrukcji samochodu w liftingu.
Witamy ekrany
Audi Q7 przed faceliftingiem miało panel klimatyzacji, drewniane aplikacje, wszystko przyjemnie klikało, pokrętła miały wyczuwalny skok i nie było mowy o jakichkolwiek luzach. Teraz też nie ma o tym mowy, bo to wszystko zastąpiły dwa ekrany – tak, jak w pozostałych nowych Audi.
I o ile ekrany w Audi również są całkiem przyjemne w obsłudze, to daleko im do obsługi fizycznych przycisków. Tym bardziej, że w okolicy tych przycisków były właśnie te eleganckie, bardzo dobre jakościowo dekory. Kiedy zniknęły, pojawiło się sporo plastiku. Niby jest to dobry jakościowo plastik, ale wolałem poprzednie wnętrze.
Jest tu jeszcze jeden wyświetlacz, ale był też wcześniej – mowa oczywiście o wirtualnym kokpicie. To na nim możemy wygodnie obsługiwać nawigację, telefon, muzykę i tak dalej. Sprawdza się, ale jeśli ktoś lubi analogowe zegary, to w Audi Q7 już ich nie dostanie.
Standardowo, we wnętrzu Q7 pojawia się tapicerka materiałowa. Do najtańszej skóry trzeba dopłacić 6 tys. zł i myślę, że warto, ponieważ dopiero wtedy poczujemy, że dobrze wydaliśmy pieniądze. Materiałową tapicerkę zostawmy wypożyczalniom.
W samochodzie tych rozmiarów co Audi Q7 nie ma co narzekać na ilość miejsca wewnątrz. Jest go mnóstwo – tak z przodu, jak i z tyłu, na długość i na szerokość. W bagażniku mamy kolosalne 865 litrów pojemności.
Facelifting Audi Q7 – więcej hybryd
Instalacja 48V debiutowała w SQ7 – teraz trafia do wszystkich modeli. Przede wszystkim dlatego, że teraz każdy samochód to tzw. mild hybrid, a więc wyposażony w zintegrowany układ alternatora i rozrusznika. Dzięki temu system start stop pracuje o wiele płynniej.
Ten system korzysta z dodatkowego akumulatora, który magazynuje energię na potrzeby działania całego układu. W trakcie hamowania może odzyskać nawet 8 kW i zmagazynować ją w akumulatorze. Silnik spalinowy może zostać zgaszony już poniżej 22 km/h.
Na tej samej instalacji działają opcjonalne, elektromechaniczne stabilizatory. To rozwiązanie również pojawiło się jeszcze przed liftingiem w SQ7 i – podobnie jak w nim – pozwala w dużym stopniu zmieniać charakter Q7. Możemy jechać w ustawieniu komfortowym albo sportowym, które znacznie ogranicza przechyły nadwozia.
Testowaliśmy wersję Audi Q7 z pneumatycznym zawieszeniem S-line. Jest obniżone o 15 mm i pozwala na regulację wysokości, ale ma też nieco twardszą charakterystykę. Szczerze mówiąc, osobiście bym takiej pneumatyki nie zamówił. Z dużymi, 22-calowymi kołami było wygodnie, ale wyczuwalnie twardo. Zawieszenie w BMW X5 jest bardziej komfortowe – tam ledwie możemy poczuć, że na drodze są jakieś nierówności.
Audi Q7 można też wyposażyć w system czterech kół skrętnych. Do prędkości 60 km/h tylna oś skręca przeciwnie do skrętu przednich kół (do 5 stopni), dzięki czemu manewrowanie ponad 5-metrowym kolosem w mieście jest bajecznie proste. Przy wyższych prędkościach tylna oś skręca w zakresie +/- 2 stopni zgodnie ze skrętem przednich kół, stabilizując samochód.
Testowaliśmy Audi Q7 w wersji z silnikiem 50 TDI. To 3-litrowy diesel w układzie V6 o mocy 286 KM. Maksymalny moment obrotowy to solidne 600 Nm w zakresie od 2250 do 3250 obr./min. – to pozwoli pociągnąć prawie każdą przyczepę.
Z napędem quattro, Audi Q7 rozpędza się do 100 km/h w 6,3 sekundy, więc możemy nim spokojnie walczyć z przednionapędowymi hot hatchami. V6 przyjemnie mruczy i zużywa względnie mało oleju napędowego – według pomiarów WLTP, około 9 l/100 km w cyklu mieszanym. Jazda po mieście bez zwracania uwagi na zużycie zaowocowała wynikiem 11 l/100 km.
Tylko, że jak już mówimy o zużyciu paliwa, to pojawia się mały problem. W obliczu nowych regulacji, wiele samochodów dostało inne oprogramowanie skrzyni biegów i silnika. Mówiąc potocznie, zostały po prostu „zmulone”. Prawdopodobnie dzięki temu, w cyklu pomiarowym zużycie paliwa wychodzi niższe i taki też samochód trafia do sprzedaży.
Nowe Audi Q7 – przynajmniej z silnikiem Diesla – ma więc spore opóźnienie podczas ruszania. Wciskamy pedał gazu – nic – przyspieszenie. To nie jest problem skrzyni Tiptronic, bo już wcześniej udowadniała, że potrafi płynnie i szybko pracować. Teraz też tak jest, ale dopiero w momencie gdy już się rozpędzimy. W mieście lepiej sprawdza się w trybie S.
Mimo wszystko Audi Q7 to samochód, którym chętnie pojedziesz na wakacje z rodziną i do pracy. Świetne wyciszenie i ogólny komfort podróżowania sprawia, że chce się nim jeździć wszędzie – byle dalej.
Nie zapominajmy przy tym o Vorsprung durch der Technik. Audi Q7 nadal jeździ samo w korkach, utrzymuje pas ruchu i odległość od poprzedzającego samochodu, ale z asystentem wydajności będzie też dostosowywać prędkość tak, by zużywać jak najmniej paliwa.
Pamiętam, że przy okazji premiery Mercedesa Klasy E mówiono o tym, że wielu kierowców – w sytuacji krytycznej – omija przeszkodę, ale robi tylko unik, a tymczasem trzeba jeszcze wrócić na swój pas. Audi Q7 pomoże nam w takich sytuacjach – będzie hamować koła, by można było bezpiecznie skręcić.
Tego typu systemów w Audi Q7 po faceliftingu jest mnóstwo. Wszystkie służą aktywnej i pasywnej poprawie bezpieczeństwa, ale przede wszystkim redukują stres u kierowcy. Dzięki temu możemy zajechać dalej bez zmęczenia, nawet jeśli warunki są trudniejsze.
Czy nowe Audi Q7 jest lepsze?
Nowe Audi Q7 niewątpliwie dorównało teraz reszcie gamy czterech pierścieni. Wygląda tak, jak pozostałe modele, ma podobne wnętrze i jest naszpikowane elektroniką. Jazda tym samochodem to przyjemność.
Tylko, czy jest lepszy od BMW X5? Oczywiście, każdy powinien porównać te samochody samodzielnie, ponieważ każdy wybiera według innych kryteriów. Jakkolwiek Audi Q7 jest świetnym samochodem, tak X5 w wielu aspektach robi trochę lepsze wrażenie. Przede wszystkim ma mniej plastiku w środku.
Q7 jest jednak prawie bezkonkurencyjne pod względem rozmiarów, bo albo walczy z o kilkanaście centymetrów mniejszymi samochodami, albo z większymi – o co najmniej 9 cm BMW X7 i dużo większym Mercedesem GLS.
Decyzję o ewentualnym zakupie Audi Q7 sprowadźcie do wnętrza i wyglądu – jeśli podoba Wam się Q7 i ceny zaczynające się od 293 tys. zł nie robią na Was wrażenia, to będziecie zadowoleni. O resztę możecie być spokojni.
Redaktor