Audi e-tron - ukłon w stronę nowoczesności
"Przewaga dzięki technice" - slogan Audi obiecuje całkiem sporo, a że ludzie nie lubią jak się ich oszukuje, to nie wystarczy mówić, trzeba też działać. Co w tym kierunku robi Audi? Teraz panuje moda na wszystko, co czyni drzewa bardziej zielonymi, a zwierzęta bardziej szczęśliwymi. I właśnie dlatego producent wprowadza linię aut o oznaczeniu e-tron.
Na początek trochę szaleństwa. 4,06m długości, 1,81 szerokości oraz… 1,11m wysokości. To wymiary koncepcyjnego Audi e-tron Spyder. Jego nadwozie zostało wykonane w technologii ASF, czyli nośnego szkieletu wykonanego z profili aluminiowych. Ze szkieletem są z kolei połączone blachy, również wykonane z aluminium, oraz dla odmiany z karbonu – dzięki temu auto ważny niewiele więcej od żurawia z origami, dokładnie 1450kg. Wygląd? Warto się przyjrzeć, tak mają wyglądać sportowe Audi w przyszłości. Masywna sylwetka przylegająca do drogi, zdecydowane linie i szyby układające się w kształt hełmu motocyklisty. Jeszcze nie wiadomo ile z tego pozostanie w modelach produkcyjnych, ale co tam – tu każdy detal powala. Swoją drogą we wnętrzu jest podobnie – minimalizm. To słowo najlepiej tu pasuje. Przełączniki zniknęły, tunel centralny został maksymalnie zmniejszony, a większością funkcji steruje system MMI z dużym wyświetlaczem i panelem dotykowym. Jednak teraz czas na tą smutniejszą część.
Samochód jest rasowym, dwuosobowym roadsterem, ale skoro ma być oszczędny i przyjazny środowisku, to pewnie napędza go jednostka żywcem przeszczepiona z kosiarki. Do tego na prostej prześcigają go dzieci w trójkołowych rowerkach, a przyspieszenie do setki mierzy się kalendarzem. Pudło, jest wręcz odwrotnie – silnik został umieszczony centralnie, napędza tylne koła, ma 3l pojemności, 6 cylindrów w układzie widlastym, dwie turbosprężarki i aż 300KM! I gdzie tu ekologia? Po pierwsze – o dziwo to jest diesel, czyli powinien mało palić. Po drugie – auto przy przedniej osi ma zamontowane jeszcze dwa silniki elektryczne, które łącznie osiągają dodatkowe 88KM. Lepiej nawet się nie zastanawiać jakie ten samochód ma osiągi… „setkę” można ujrzeć po 4,4s, a jego prędkość maksymalna jest elektronicznie ograniczona do 250km/h, bo później kierowcę wywiałoby już pewnie z kabiny. Ale to jeszcze nie koniec zabawy. Auto jest świetnie wyważone, rozkład masy to 50:50, dlatego pokonywanie zakrętów to lepsza zabawa od wizyty w lunaparku. Do tego spalinowa jednostka generuje aż 650Nm momentu obrotowego, a dwie elektryczne – 353Nm. Czy to dużo? Pewnie! Z takimi parametrami kierowca ledwo oddycha przy przyspieszaniu. Dodatkowo układ torque vectoring kontroluje rozdział momentu obrotowego pomiędzy prawą i lewą stroną auta, żeby pomóc kierowcy jakoś nad tym wszystkim zapanować. No dobrze, ale ile to cudo pali? Audi podaje wręcz kosmiczną wartość 2,2l/100km. Niedługo może wszyscy przekonamy się o tym w praktyce. Jednak w rodzinie e-tron jest też coś bardziej przyziemnego.
Każdy kojarzy model A3? Pewnie tak. Ale już nie każdy kojarzy wersję sedan, bo takowej na rynku jeszcze nie ma. Jest za to w planach, póki co świat mógł ją ujrzeć w Szanghaju w specyfikacji e-tron. Trzeba przyznać, że w ogóle nie przypomina hatchbacka z dospawanym bagażnikiem. Świetne proporcje, zaakcentowane błotniki i dyskretna, sportowa elegancja – Audi jak nic. Z kolei wnętrze jest podkreślone poziomymi liniami, spłaszczoną kierownicą i kratkami nawiewu w stylu turbin samolotowych. Jednak Audi nie chce kojarzyć się z wąsatymi facetami po 70-ce, dlatego zainwestowało też w multimedialne smaczki. Ekran MMI, który wysuwa się z konsoli po odpaleniu silnika, touchpad ułatwiający sterowanie systemem, moduł UMTS oraz technologia WLAN umożliwiająca surfowanie po Internecie, mocowania do iPodów w oparciach foteli – czy to w ogóle jeszcze jest samochód? Tak, bo jeździ oraz ma silnik – i to jaki!
1.4l, doładowanie, bezpośredni wtrysk i… aż 211KM! Mało tego – benzynową jednostkę wspomaga dodatkowo mały, elektryczny silnik liczący kolejne 27KM. Potrafi nawet pracować samodzielnie na dystansie do 54km. Jednak w jedności siła – współpracujące ze sobą jednostki potrafią rozpędzić auto do „setki” w 6,3s oraz maksymalnie do 231km/h. Takie osiągi to nie żarty, dlatego zawieszenie zostało zaadoptowane ze sportowej wersji RS3. A zużycie paliwa? Producent podaje zaledwie 2,2l/100km, czyli tyle, co w Spyderze. Taka wartość jest ponoć do osiągnięcia dzięki pompie oleju z regulacją pracy, systemowi zarządzania i odzyskiwania energii, a także funkcji Start-Stop. Jednak powstał też jeszcze jeden model, który „jedną nogą” jest już w produkcji seryjnej.
Audi A1 – mały, zgrabny i stylowy. Znienawidzony przez MINI, któremu odebrał klientów, pokochany przez miłośników marki – bo tego jeszcze u Audi nie było. Ale to jeszcze nic. A1 e-tron w odróżnieniu od swoich braci nie stawia na osiągi i wgniatanie w fotel przy przyspieszaniu. On woli być po prostu oszczędny i… praktycznie wcale nie emitować zanieczyszczeń! Jego sercem jest silnik elektryczny o całkiem rozsądnej mocy 102KM. To wystarcza, żeby to małe auto osiągnęło 100km/h już po 10,2s oraz maksymalnie rozpędziło się do 130km/h. Żywiołem A1 jest jednak miasto – przez pierwsze 50km korzysta wyłącznie z zasilania elektrycznego, nie zatruwa istot żywych i porusza się praktycznie bezszelestnie. No dobrze, ale co potem? Dobre pytanie, potem do akcji wkracza mały silnik Wankla z jednym rotorem – tego jeszcze nie było. Jest sprzężony z generatorem prądu o mocy 15kW i zwiększa zasięg A1 e-tron o kolejne 200km, a to oznacza, że po przebyciu 50km nie trzeba ze strachem w oczach szukać gniazdka elektrycznego. Samochód ma po prostu na pokładzie własną, małą elektrownię. Analizując takie modele szybko można dojść do wniosku, że slogan Audi nie jest pusty – „przewaga dzięki technice”. No cóż – to prawda.