Audi A7 50 TDI – nie tego oczekiwałem...
Nie tego oczekiwałem po aucie, które ma linię nadwozia coupe. Przez kilka dni jazdy nowym Audi A7 nie miałem ochoty go prowadzić – wolałem to zadanie powierzyć komputerowi.
Kiedy dowiedziałem się, że do redakcji przyjeżdża nowe Audi A7, przyznam, że nie mogłem usiedzieć w miejscu. Poprzednia generacja tego modelu skradła moje serce, więc tym bardziej nie mogłem się doczekać spotkania z nowym liftbackiem Audi. Ostre krawędzie, mocno opadająca linia dachu, świetnie wykonane i przestronne wnętrze, mocny i oszczędny silnik oraz masa najnowszej technologii. Mogłoby się wydawać, że to auto idealne, ale coś poszło nie tak…
Audi A7 – kilka faktów z przeszłości
26 lipca 2010 roku Audi wywołało burzę. Właśnie wtedy zaprezentowano pierwsze A7 Sportback. Samochód budził wiele kontrowersji – szczególnie jego tylna część. Właśnie z tego powodu jedni uważają ten model za jeden z najbrzydszych projektów tego producenta, a inni zakochali się w jego odmienności. Jedno trzeba przyznać – tamto Audi A7 do dziś wyróżnia się na ulicy. Potem przyszedł czas na sportowe odmiany: S7 i RS7. Następnie zawitał facelifting, który wprowadził nowe lampy i kilka innych małych zmian. A7 wyładniała, chociaż wokół jej tyłu ciągle pojawiały się pytania, czy nie dało się zrobić tego trochę inaczej…
Audi A7 kupujemy oczami!
Na szczęście nastał dzień, który polepszył wizerunek 4-drzwiowego coupe z Ingolstadt. 19 października 2017 roku pokazano światu drugą generację tego modelu. Nowe Audi A7 ma dużo wspólnego ze swoim poprzednikiem, ale już tak nie szokuje. Wygląda zdecydowanie lżej, dzięki czemu powinna spodobać się szerszemu gronu odbiorców. Jedyne, co mnie smuci, to fakt, że straciła odrobinę na swojej indywidualności w gamie Audi. Praktycznie każdy doszuka się wielu podobieństw do większego brata, modelu Audi A8. Nie ma się co dziwić. W końcu oba auta przywodzą na myśl koncept „Prologue Coupe”.
Czym właściwie jest Audi A7?
Technicznie patrząc, to liftback, ale Audi woli nazywać model A7 „4-drzwiowym coupe”. OK – niech będzie.
Jak to bywa w Audi, przód auta zdominowany jest przez ogromny grill. Nie mniejszą uwagę przykuwają reflektory, ale o nich trochę później. Co prawda mój zmysł estetyczny nie jest zbyt wyrafinowany, ale nawet mnie drażnią dwie „mydelniczki” po środku grilla. Pełnią ważną rolę, ponieważ za nimi znajdują się radary systemów bezpieczeństwa, ale niesmak pozostaje.
Nasz testowy egzemplarz Audi A7 wyposażony został w pakiet S line, co dość znacznie wpływa na jego wygląd zewnętrzny. Dostajemy dzięki niemu m.in. drapieżniej wyglądające zderzaki.
Z profilu A7 zyskuje najwięcej. Długa maska, wielkie felgi, małe szyby i ta opadająca linia dachu – za to właśnie kupuje się ten model! Ciekawym dodatkiem jest też spojler na tylnej klapie, który wysuwa się automatycznie przy wyższych prędkościach. W mieście możemy go wysunąć przy pomocy przycisku na ekranie dotykowym.
Poprzednia generacja budziła największe kontrowersje z tyłu – nowy model przejął tę cechę. Tym razem chodzi o lampy. Na zdjęciach nie wygląda to zbyt dobrze, na szczęście na żywo (a szczególnie po zmroku) Audi A7 dużo zyskuje. Nie mogę tylko zrozumieć, dlaczego w aucie o linii coupe nie widać z tyłu końcówek układu wydechowego… Projektanci nie pokusili się nawet o atrapy…
I nastała jasność!
Opisując ten samochód, nie mogłem się powstrzymać od dłuższego wywodu na temat lamp – zarówno przednich, jak i tylnych. Moim zdaniem reflektory odgrywają dużą rolę w każdym aucie, a szczególnie w nowym A7.
Kiedyś szczytem marzeń były ksenony. Dziś nie robią na nikim wrażenia. Teraz, kiedy prawie każdy samochód może być wyposażony w ledowe światła, wrażenie robią lasery. Nowe Audi A7 może być wyposażone w takie rozwiązanie za „jedyne” 14 800 zł. W Audi nosi to nazwę „HD Matrix LED z światłami laserowymi”. Światła dzienne, mijania, kierunkowskazy i drogowe realizowane są przy pomocy LED-ów. Nad działaniem lasera nie mamy wpływu, ale może to i dobrze. Odpala i gasi się sam, gdy załączymy automatyczne światła drogowe. Czy warto dopłacić do tego rozwiązania ? Szczerze mówiąc nie. Laser jest jedynie dodatkiem do ledowych świateł drogowych. Jego działanie widoczne jest na prostej drodze, gdzie pojawia się wąski, mocny, dodatkowy strumień światła. Zasięg lasera jest zdecydowanie lepszy od LED-ów, ale jego wąski zakres niestety na niewiele się zda. Dużo większe wrażenie na mnie zrobiła płynność i precyzja działania automatycznych świateł drogowych, które zawsze idealnie „wycinały” wszystkie pojazdy z obrębu działania „długich”.
Inżynierowie z Audi przygotowali jeszcze jedną niespodziankę – świetlny pokaz na powitanie i pożegnanie z autem. Po otwarciu lub zamknięciu pojazdu przednie i tylne światła włączają i wyłączają poszczególne LED-y, tworząc krótki, ale widowiskowy spektakl. To mi się podoba!
Gdzieś już to widziałem… czyli wnętrze nowego Audi A7
Wnętrze nowego Audi A7 jest praktycznie kopią tego z A8 i A6. Testowaliśmy już te modele, więc po szczegóły tego, co znajdziemy we wnętrzu zapraszam do testów w/w aut (test Audi A8 i test Audi A6). Tu skupimy się jedynie na różnicach.
Na początku bardzo ucieszył mnie fakt, że pozostawiono drzwi z szybami bez ramek. Mimo tego rozwiązania we wnętrzu nie słychać żadnych świstów powietrza.
A7, jak twierdzi Audi, ma linię coupe, a więc kojarzy się z sportem. Z tego powodu fotele umieszczone są nieco niżej niż w wspomnianych wcześniej A8 i A6. Dzięki temu pozycja za kierownicą jest naprawdę wygodna.
Opadająca linia dachu może stwarzać pewien problem, a mianowicie brak miejsca nad głową. Nie ma tragedii, chociaż zawsze mogło być lepiej. Mam 185 cm wzrostu i z przodu bez problemu się odnalazłem. A co z tyłu? Przestrzeni na nogi jest aż nadto, ale z miejscem na głowę jest – powiedzmy: w sam raz. Wyższe osoby mogą mieć już problem.
Wymiary Audi A7 to 4969 mm długości i 1911 mm szerokości. Rozstaw osi to natomiast 2914 mm. Cztery osoby mogą podróżować tym autem w bardzo komfortowych warunkach. Wspominam o tym, bowiem Audi A7 standardowo homologowane jest dla właśnie czterech osób. Za dodatkowe 1680 zł możemy jednak mieć wersję 5-osobową. Piąta osoba nie będzie miała niestety łatwego życia, ponieważ tunel centralny jest potężnych rozmiarów, a duży panel klimatyzacji też nie ułatwia sprawy…
A co z bagażnikiem? Po machnięciu stopą pod zderzakiem, klapa bagażnika unosi się automatycznie do góry. Ukazuje nam się wtedy 535 litrów przestrzeni, czyli dokładnie tyle samo, ile oferowała pierwsza generacja. Linia coupe nie oznacza na szczęście praktyczności na zerowym poziomie. Jest wręcz bardzo dobrze! Z racji tego, że A7 to liftback, klapa bagażnika unosi się wraz z szybą. To wszystko skutkuje tym, że otrzymujemy bardzo duży otwór załadunkowy.
Chwilę uwagi poświęcę jeszcze na nagłośnienie Bang & Olufsen Advanced Sound System z dźwiękiem 3D za bagatela 36 tys. zł! Za tę cenę otrzymujemy 19 głośników, subwoofer i wzmacniacze o łącznej mocy 1820 Watt. Dźwięk wydobywany przez ten system jest fenomenalnej jakości. Gra czysto w całym zakresie głośności, ale tu pojawia się haczyk – na pewno nie jest to najgłośniejszy zestaw, jaki słyszałem. Mercedesowski „Burmester” gra zdecydowanie głośniej.
I tu pojawia się problem…
Na tylnej klapie testowanego przez nas Audi A7 widnieje napis 50 TDI. Oznacza to, że do napędu służy nam silnik 3.0 TDI o mocy 286 KM i maksymalnym momencie obrotowym 620 Nm. Moc przekazywana jest przy pomocy napędu na cztery koła Quattro i 8-biegowej automatycznej skrzyni biegów Tiptronic. Do setki przyspieszamy w 5,7 sekundy, a prędkość maksymalna to 250 km/h. W walce o jak najniższe spalania pomaga technologia Mild Hybrid, dzięki której samochód podczas toczenia może całkowicie wyłączyć silnik. Spalanie jak na te osiągi jest bardzo dobre. W trasie między Krakowem a Kielcami, jadąc zgodnie z przepisami, osiągnąłem 5,6 litra! W mieście zużycie paliwa rośnie do około 10 litrów.
Co do kultury pracy silnika nie mam zastrzeżeń, choć równocześnie z Audi testowaliśmy nowego Volkswagena Touarega z łudząco podobnym napędem – 3.0 TDI 286 KM, napęd na wszystkie koła i 8-biegowy automat. Jednostka w VW pracowała zauważalnie bardziej aksamitnie.
Nowe Audi A7 wyposażone jest pod dach w systemy asystujące. Na pokładzie mamy 24 sensory i 39 systemów wsparcia kierowcy. W tym miejscu pojawia się problem. W połączeniu z komfortowym zawieszeniem i neutralnym (choć bardzo precyzyjnym) układem kierowniczym, nie czuje przyjemności z jazdy, jakiej oczekiwałbym po aucie o linii coupe... Przez kilka dni jazdy tym samochodem nie miałem ochoty go prowadzić – wolałem to zadanie powierzyć komputerowi.
Dżentelmeni o tym nie rozmawiają…, czyli o cenach nowego Audi A7
Nowe Audi A7 to koszt od 244 200 zł. Do wyboru mamy wtedy dwa silniki: 40 TDI o mocy 204 KM lub 45 TFSI o mocy 245 KM. W standardzie dostajemy automatyczną skrzynię biegów. Cena testowanej wersji, czyli 50 TDI Quattro Tiptronic to koszt minimum 327 800 zł, natomiast testowy – bardzo bogato wyposażony egzemplarz – kosztował blisko 600 tys. zł.
Rynek 4-drzwiowych coupe ciągle się powiększa. Największym konkurentem Audi A7 jest Mercedes CLS, za którego w salonie zapłacimy przynajmniej 286 tys. zł. Ciekawą, choć dużo droższą propozycją, jest też Porsche Panamera – jej cena startuje od 415 360 zł.
Po sportowej stylistyce oczekiwałem sportowych (jak na 3-litrowy silnik Diesla) wrażeń z jazdy. Zastałem jednak zgoła co innego. Mnogość systemów wspomagających jazdę w aucie tego typu to moim zdaniem strzał w stopę. Póki co Audi A7 zapamiętam jako dość nijakiego, ale idealnego towarzysza na długie trasy. Ale przecież nie tego oczekuję od auta z takim wyglądem... Miejmy nadzieję, że nowe Audi S7 i RS7 będą budzić więcej emocji.