Audi A5 udoskonalone
O modelu A5 sami przedstawiciele Audi mówią, że jest to najładniejszy samochód w ich gamie. A mają w czym wybierać - choćby TT czy R8 do brzydkich nie należą. Przyznam się zresztą, że ja sam od 2007 roku, kiedy A5 pojawił się w salonach, również uznałem go za swojego faworyta jeśli chodzi o design. Mamy już rok 2011 w kalendarzu, a tymczasem auto wcale się nie zestarzało i wciąż ma pazura - nawet w mniej agresywnej pięciodrzwiowej wersji.
Zainteresowanie poprzednim modelem potwierdzają liczby. W pierwszym roku sprzedano około 20 tysięcy sztuk, a potem słupki już tylko rosły, aby w 2010 roku przekroczyć poziom 120 tysięcy sprzedanych aut. Duży wpływ na to miało wprowadzenie pięciodrzwiowej odmiany Sportback, która w zeszłym roku wyprzedziła nawet wersję Coupe.
Zasady rynkowe obowiązują jednak wszystkich – nawet auta, które nie mają zmarszczek muszą w połowie swojego cyklu życiowego przejść zabieg odmładzający, obejmujący zmiany stylistyczne i techniczne. To tylko utrudniło pracę „chirurgom” z Audi, ponieważ przy tak udanym „pacjencie” ryzyko uszkodzenia było wyższe.
Dziś możemy podziwiać efekt ich pracy – wszystkie odmiany modelu A5- Coupe, Sportback, Cabriolet i sportowy S5. Czy operacja się udała? Obserwując szereg zmian technicznych – bezwzględnie tak. A wygląd niech każdy oceni sam.
Primum non nocere
Czyli: po pierwsze - nie szkodzić. Jak wspominałem, projektantom zależało na podkreśleniu sportowego ducha A5, lecz najważniejszym zadaniem „chirurgów” było pozostawienie najlepszych cech wyglądu tego modelu. Była to opływowa sylwetka i ostre linie, które tworzyły wyjątkową muskularną całość – i to w odmłodzonym A5 pozostało. Teraz, po modyfikacjach, pojawiły się nowe akcenty: zmieniono chłodnicę Singleframe, kratownicę i światła przeciwmgielne, przemodelowano maskę i zderzaki, lecz pierwsze, co zauważymy, to przednie reflektory. Zmienił się ich kształt – teraz wyglądają podobnie jak w rozmiar większym A6.
Czy jest lepiej? Ja wolałem poprzednie. Dodano jednak coś wyjątkowego – dostępne w opcji światła LED, poprowadzone jedną ciągłą linią, jakby światłowodem, otaczają reflektor, podkreślając schowane głębiej soczewki skrętnych ksenonów i tworząc w ten sposób niezwykłą trójwymiarową grę światła. LEDowa technologia zawitała też do tylnych świateł, które także zyskały dzięki temu na wyglądzie.
Wnętrze auta zmieniło się w niewielkim stopniu – więcej jest chromowanych elementów, większy jest też wybór materiałów wykończeniowych i opcji multimedialnych (pochodzących z A6 i A7). Bardziej zauważalne elementy to nowa dźwignia przekładni automatycznej S-tronic, również przejęta z modelu A6 oraz zmiany upraszczające obsługę systemu MMI.
Najważniejsze zmiany w technice
Przez cztery lata od startu produkcji A5 w Audi dużo się zmieniło w kwestii silników i ogólnie technologii, więc przyszedł czas aby zaaplikować te innowacje – prosto pod maskę. Dostępne obecnie silniki są mocniejsze, do 21% bardziej oszczędne i do 22% bardziej ekologiczne. Wszystkie silniki mają doładowanie oraz bezpośredni wtrysk paliwa a już najmniejszy silnik 1.8 TFSI osiąga 170 KM i 320 Nm (wartość do niedawna charakterystyczna dla 2-litrowych silników Diesla). System Start-Stop i rekuperacja należą do seryjnego wyposażenia.
Do wyboru są silniki benzynowe i Diesla o zróżnicowanych mocach. Wspomniany 1.8 TFSI (170 KM), mocniejszy 211-konny 2.0 TFSI i 177-konny 2.0 TDI są rzędowymi „czterocylidrowcami”, natomiast mocniejsze trzylitrowe silniki mają układ V6: 3.0 TDI może mieć 204 lub 245 KM a 3.0 TFSI (z mechaniczną sprężarką) występujący w modelu S5 oferuje aż 333 KM i 440 Nm.
Warto wspomnieć o bardzo niskim spalaniu 177-konnego silnika 2.0 TDI – z manualną skrzynią biegów na przejechanie 100 km potrzebuje on zaledwie 4,7 litra oleju napędowego (122 g CO2 na km) – co jest rzadko spotykanym wynikiem w tym segmencie.
Bez zmian pozostała oferta układów przeniesienia siły na koła. Do wyboru mamy więc skrzynię mechaniczną lub S-tronic oraz napęd na przednią oś lub napęd na obie osie quattro.
Pomocna elektronika
Nowy A5 idzie w ślady większych modeli Audi, oferując klientom wiele pomocnych systemów wspomagających kierowcę. Do dyspozycji mamy więc system zalecający przerwę po wykryciu zmęczenia kierowcy, system wykrywający inne pojazdy w martwym polu czy system kontroli pasa ruchu. Ten ostatni nie tylko reaguje przy zjechaniu z właściwego pasa ruchu, ale także wspomaga utrzymywanie się na nim. Oczywiście nie ma mowy przy tym o czytaniu gazety w czasie jazdy, ponieważ kierowca wciąż musi trzymać ręce na kierownicy.
Nowością jest też aktywny tempomat, który monitoruje sytuację przed autem nawet kiedy nie jest aktywny, ostrzega kierowcę przed zderzeniem sygnałami akustycznymi i świetlnymi, następnie przyhamowuje auto, aby uświadomić kierowcę, że jest w tarapatach, a kiedy sytuacja naprawdę przestaje być bezpieczna to zaczyna awaryjnie hamować aby zmniejszyć skutki zderzenia.
Z wyższego modelu A6 do A5 przywędrował również system pozwalający na korzystanie z Google Maps czy Google Street, a także na tworzenie wewnątrz auta sieci Wi-Fi, do której można podłączyć do 8 urządzeń mobilnych.
Pierwsza jazda
Do jazd testowych udostępniono nam kilka samochodów w wersji Coupe i Sportback z różnymi silnikami i wersjami wyposażenia. Po naciśnięciu kluczyka, który otrzymałem od organizatorów, zamigało do mnie auto z jedną parą drzwi, manualną skrzynią biegów i 177-konnym silnikiem 2.0 TDI. Po zajęciu miejsca okazało się, że na liście dodatkowego wyposażenia był także system Audi Drive Select, pozwalający na sterowanie charakterem pracy układu kierowniczego i silnika. Po ruszeniu z miejsca zaś wyszło, że auto jest wyposażone także w sportowe utwardzone zawieszenie, które nie oszczędzało pasażerów i nie rozpieszczało komfortem – czuć było każdą nierówność na drodze. Chciałem sprawdzić zalety takiego ustawienia zawieszenia, czyli dobre właściwości jezdne, lecz Pieniny, drogami których przebiegała 90-kilometrowa trasa testowa, spowite były gęstą mgłą, osiadającą na drodze niebezpieczną warstwą. Z uwagi na brak znaczka quattro na grillu próby sportowe musiałem przełożyć na inny termin.
Może i dobrze się stało – „a-piątka” zawsze mi się kojarzyła z mocnym silnikiem z napędem quattro. Jeśli ktoś nabywa wersję Coupe, z nie dość, że najsłabszym silnikiem, to jeszcze na ropę, to prawdopodobnie bardziej mu zależy na ekonomice jazdy, niż na jej dynamice. Postanowiłem więc wcielić się w skórę takiego pragmatycznego klienta, który usiłuje połączyć … powiedzmy, że poezję z biznesem. Czyli z jednej strony jest gotów zaszaleć, kupując coś niezwykłego, ale jednak nie do końca, bo wybiera do tego auta silnik, stworzony raczej do firmowych dalekobieżnych „kratek”.
Spodobało mi się wyciszenie. Dieslowski charakter silnika jest wyczuwalny, jednak w kabinie robi się głośniej dopiero powyżej 3000 obrotów. Czyli (pamiętajmy, że jestem pragmatyczny i ekonomiczny) – bardzo rzadko. Spodobało mi się spalanie – może 4,7 l/100 km to wynik mocno wyśrubowany, ale utrzymywanie spalania w okolicach 6 litrów nie wymaga wyrzeczeń. Jednocześnie spodobało mi się przyspieszenie – jak na apetyt na paliwo (ach ten pragmatyzm) – bardzo przyzwoicie. Spodobały mi się też miękkie materiały wykończeniowe konsoli. Spodobała mi się też wspaniała zwrotność i spory bagażnik.
Nie spodobało mi się utwardzone zawieszenie. Po co mi to? Aby szybko dojechać do lekarza, który mi będzie leczyć kręgosłup? Szybko i tak nie jeżdżę. Nie spodobało mi się, że paru sąsiadów, którzy też kupili sobie to auto, mają niecałe 10 lat do emerytury (średnia wiekowa klientów A5 to 56 lat). Nie spodobał mi się brak kamery cofania, albo automatycznie obniżanych lusterek - nadwozie Coupe nie grzeszy nadmiernie dobrą widocznością do tyłu, więc wspomaganie by się przydało. Nie spodobało mi się też, że na tylnej kanapie za mną nie pozostało prawie miejsca na nogi. Wreszcie nie zaszkodził by tradycyjny hamulec ręczny, bo choć szybko nie jeżdżę, to jednak nawet taki pragmatyk jak ja czasem potrzebuję zrobić efektowną nawrotkę.
Czy jestem w sumie zadowolony? Co za pytanie. To w końcu jest mój Dreamcar. Marzyłem o nim od kiedy się pojawił na rynku. Marzenie można krytykować, ale przez to wcale nie czuje do niego mniej emocji. Pozytywnych emocji, których nie zmącą drobiazgi typu słaba widoczność do tyłu – bo wolę patrzeć do przodu. A do tego mam świadomość, że nie zapłaciłem dużo w salonie, bo to najtańsza wersją – ani nie zapłacę dużo na stacji, bo to wersja w dieslu. Jednym słowem auto dla mnie - pragmatyka.