Amerykanin z europejskim obliczem - Fiat Freemont Urban
Marka samochodu ma ogromny wpływ na jego postrzeganie przez potencjalnych klientów. Europejczycy są skłonni dopłacać za bardziej prestiżowy znaczek na masce, a także skutecznie unikają wszystkiego, co egzotyczne...
Próby introdukcji popularnych modeli samochodów zza Oceanu na europejskie rynki zwykle spalały na panewce. Z „amerykanów” najlepszym wizerunkiem cieszą się sportowe i terenowe pojazdy, jednak z oczywistych względów ich sprzedaż jest marginalna. Kierowcy przekonali się natomiast do vanów. Nieprzypadkowo więc premiera Dodge Journey miała miejsce podczas frankfurckiego salonu IAA 2007.
Sprzedaż rodzinnego samochodu rozpoczęła się w 2008 roku. Journey był dostępny także w polskich salonach, ale liczba klientów pozostawała ograniczona. W przypadku Dodge'a największym problemem okazał się jednak globalny kryzys. Spółka Chrysler Group LLC, z markami Dodge, Chrysler i Jeep, znalazła się w poważnych tarapatach finansowych. Z pomocą oraz planem ratunkowym przyszedł Fiat.
Jedna z decyzji dotyczyła modelu Journey, który w nieznacznie zmodyfikowanej wersji miał być dostępny na terenie Europy jako Fiat Freemont. Auto zostało oficjalnie zaprezentowane podczas ubiegłorocznego Salonu Samochodowego w Genewie.
W testowanym Fiacie można doszukiwać się cech rodzinnego vana, wielkiego kombi oraz SUV-a. Jedno nie ulega wątpliwości – śnieżnobiały Freemont na 19-calowych kołach wzbudza ogromne zainteresowanie na ulicach. Nie bez przyczyny. Proste, masywne linie mają prawo się podobać.
Amerykańskie samochody nie słyną z dobrego wykonania. Jak sprawy mają się w przypadku Freemonta? Powodów do narzekania nie ma, o ile w rodzinnym samochodzie toleruje się dużą liczbę ciemnych materiałów wykończeniowych. Tworzywa są należycie spasowane i miękkie. Projektanci deski rozdzielczej postawili na minimalizm. Na konsoli środkowej znalazły się tylko najważniejsze przełączniki. Podgrzewaniem foteli, wieloma funkcjami trójstrefowej klimatyzacji oraz systemu audio steruje się przy pomocy stosunkowo małego, 4,3-calowego ekranu. Co prawda menu jest intuicyjne, jednak konieczność przełączania się między poszczególnymi kategoriami życia nie ułatwia. Bardzo wygodne są natomiast przyciski do regulacji głośności - świetnie grającego - systemu audio oraz wybierania stacji/utworu. Ulokowano je nietypowo, bo na tylnej części wieńca kierownicy. Specyficzne jest również zintegrowanie włącznika kierunkowskazów oraz przełączników wycieraczek wyłącznie w lewej dźwigience za kierownicą.
Nawet w podstawowej wersji standardem jest system bezkluczykowego dostępu oraz przycisk rozrusznika. Przy pierwszym kontakcie z prezentowanym samochodem kierowca może czuć się przytłoczony rozmiarami oraz masywnością pojazdu. Równie szybko stwierdza, że gąszcz miejskich ulic nie jest żywiołem Freemonta. Nadwozie samochodu ma 4,89 metra długości, a średnica zawracania mierzona między krawężnikami wynosi 11,6 metra. Od ściany do ściany przekracza 12 metrów. Manewrowanie znacznie utrudnia mizerna widoczność do tyłu, ale sytuację ratują duże lusterka boczne i, seryjne w testowanej wersji Freemont Urban, czujniki cofania. Szkoda, że zapomniano o przednich. Dokucza również zawężone pole widzenia na boki - masywne przednie słupki są w stanie przesłonić pieszego lub rowerzystę.
Jazda staje się prawdziwą przyjemnością po opuszczeniu miasta. Miękkie zawieszenie oraz koła w rozmiarze 225/55 R19 wygładzają większość mankamentów asfaltu, przeciętnie radząc sobie tylko z długimi nierównościami. Wysoki prześwit sprawia, że progi zwalniające oraz konieczność zaparkowania za wysokim krawężnikiem nie robią na Freemoncie żadnego wrażenia. Samochód został świetnie wyciszony i mimo rozbudowanego tunelu środkowego zapewnia dużą ilość przestrzeni pasażerom pierwszego i drugiego rzędu foteli. Ostatnie z wymienionych są standardowo wyposażone w Child Booster, czyli rozkładane podwyższenie siedziska dla dzieci. W trzecim rzędzie najwygodniej będzie pociechom, chociaż na upartego można przewieźć osoby o wzroście 1,8 metra. Przyjdzie im jednak podróżować z głowami opartymi o wyprofilowanie podsufitki, a największą niedogodnością będzie niewielka ilość miejsca na stopy oraz brak podparcia ud.
W siedmioosobowej konfiguracji bagażnik topnieje do skromnych 145 litrów. Po złożeniu trzeciego rzędu foteli powstaje równa przestrzeń ładunkowa o pojemności 540 litrów. Przemyślana konstrukcja foteli sprawia, że demontaż zagłówków nie jest konieczny – składają się samoczynnie. Z trzeciego rzędu siedzeń można zrezygnować, co pozwoli na zaoszczędzenie dwóch tysięcy złotych. Stracimy jednak trójstrefową klimatyzację oraz możliwość przesuwania drugiego rzędu siedzeń.
Testowany Freemont był napędzany podstawowym silnikiem 2.0 Multijet II, który dostarcza 140 KM i 350 Nm. Motor ma naprawdę dużo pracy, gdyż przyszło mu się zmagać z samochodem ważącym aż 1874 kilogramy. Osiągi są przeciętne – sprint do „setki” trwa 12,3 sekundy, natomiast prędkość maksymalna wynosi 180 km/h. Charakterystyka pracy jednostki napędowej odpowiada jednak rodzinnemu przeznaczeniu Freemonta. Maksymalne 350 Nm jest dostępne w zakresie 1750-2000 obr./min, co wyraźnie czuć podczas jazdy - przy stosunkowo niewielkich obrotach silnika Fiat bez trudu nabiera prędkości. Kręcenie motoru powyżej 3000 obr./min nie przynosi poprawy dynamiki, a jedynie zwiększa hałas oraz zapotrzebowanie na paliwo.
Spalanie, biorąc pod uwagę rozmiary pojazdu, jest umiarkowane. W mieście Freemont potrzebuje ok. 9 l/100km, natomiast poza obszarem zabudowanym można zejść do niecałych 6 l/100km, przy czym wówczas trzeba zrezygnować z przekraczania 100 km/h. Podobnie jak w przypadku innych vanów i SUV-ów szybka jazda powoduje radykalne zwiększenie spalania, które może sięgnąć 9 l/100km.
Jeżeli kierowca zdecyduje zwiększenie tempa podróżowania, dokuczliwa staje się również „miękka” charakterystyka działania najważniejszych podzespołów – zawieszenia, układu kierowniczego, skrzyni biegów, czy pedału hamulca. W przypadku eksploatowania samochodu „zgodnie z przeznaczeniem” wyżej wymienione w żaden sposób nie przeszkadzają.
Bardziej drażnią drobne niedopatrzenia konstruktorów. Wrzucanie piątego biegu może zakończyć się uderzeniem kolana pasażera lewarkiem skrzyni, oświetlenie wnętrza włącza się przyciskiem do regulacji natężenia intensywności podświetlenia deski rozdzielczej, natomiast pod przednim podłokietnikiem znajduje się schowek z podwójnym dnem, jednak pierwsze z nich to luźno położona „tacka” na drobne przedmioty, którą trzeba wyjąć, żeby dostać się do pojemnej skrytki z gniazdem 12V oraz złączami multimedialnymi.
Poza tym Fiatowi należy się ogromny plus za zagospodarowanie wolnej przestrzeni. Praktyczne schowki znalazły się w drzwiach, konsoli środkowej, pod nogami podróżujących w drugim rzędzie siedzeń, a nawet pod siedziskiem dla przedniego pasażera.
Fiat Freemont to bardzo ciekawa propozycja dla kierowców poszukujących eleganckiego, przestronnego oraz dobrze wyposażonego samochodu. Bazowa wersja kosztuje 99 990 złotych, natomiast bogato wyposażony Freemont Urban – niecałe 112 tys. złotych. Na stronie importera znajdują się także cenniki aut z rocznika modelowego 2011. Wariant Urban kosztuje 101 tys. zł. Na tle 7-miejscowych konkurentów z dwulitrowymi turbodieslami kwota nie jest wygórowana.