Abarth 595C Competizione – tona zabawy
Abarth 595C Competizione jest jak dziecko, które bawi się w dorosłego. Próbuje być poważne, przebiera się w ubrania rodziców, naśladuje ich. To jednak nadal tylko zabawa. Ale ile daje radości?
Fiat 500 zyskał sympatię kierowców. Abarth 500 – dodatkowo uznanie. Niewiele jest bowiem samochodów tak niepozornych, tak – wydawałoby się – kobiecych, które z mężczyzną za kierownicą nie sprawiałyby, że stałby się on obiektem żartów. Jak jest z Abarthem 500 ze skorpionem na masce?
Żółty? Naprawdę?
Nie jest chyba tajemnicą, że zawody związane z motoryzacją są popularniejsze wśród mężczyzn. W AutoCentrum.pl żółty Abarth 500 trafił także w ręce męskiej części redakcji.
„Męskich nie było?” – takie słowa usłyszał od przechodnia jeden z nas. Może słusznie. Dopiero wtedy zaczęliśmy się zastanawiać, czy to, że wszyscy na nas patrzą, ma na pewno pozytywne podłoże?
Abarth wygląda świetnie i faktycznie wszyscy go doceniają. Trzeba jednak wyzbyć się wszelkich kompleksów, zanim wsiądzie się do tak małego, a jednocześnie tak rzucającego się w oczy samochodu.
Jadąc na krześle
Pozycja za kierownicą nie jest sportowa. Bardziej przypomina jazdę niskim minivanem, ale dotyczy to tak zwykłych Fiatów 500, jak i wielu innych małych hot hatchy. Siedzimy po prostu za wysoko, a jeśli mamy więcej niż 1,75 wzrostu, rzutuje to też na inne elementy jazdy.
Mając głowę blisko dachu, a zegary gdzieś za kierownicą, nasz wzrok musi pokonywać całkiem sporą odległość od drogi do zegarów i z powrotem. To też dlatego w bardziej sportowych maszynach lepiej siedzi się niżej – po to, by wszystkie instrumenty mieć zaraz przed oczami.
Sportowe są za to fotele firmy Sabelt, które zapewniają bardzo dobry poziom wsparcia, ale ponownie – przewidziane zostały raczej dla chudych osób. Nie możemy ich jednak regulować na wysokość. Trochę przeszkadza też zakres regulacji kierownicy, który jest naprawdę mały. Szkoda, bo sportowa jazda zaczyna się od pozycji za kierownicą, a tutaj ciężko znaleźć tę idealną. Poza tym, żeby ustawić kąt pochylenia oparcia, trzeba otworzyć drzwi!
Ciekawym pomysłem jest też wyświetlacz komputera pokładowego, na którym – w przypadku parkowania – pokaże się wizualizacja odległości od przeszkody. Problem w tym, że kręcąc kierownicą na parkingu, zasłaniamy sobie ten ekran – i możemy zdawać się wyłącznie na sygnał audio.
Choć znajdzie się tu jeszcze parę innych, denerwujących rzeczy, to Abart 595C ma coś, co w słoneczne dni pozwoli o nich wszystkich zapomnieć. Miękki dach, który składa się automatycznie prawie w całości.
Czy rozczaruję kogokolwiek, jeśli przypomnę, że w bagażniku mieści się jedynie 185 litrów? Otwór ładunkowy jest bardzo mały. Po odsunięciu dachu do końca, nie możemy dostać się do bagażnika, ale wystarczy nacisnąć na klamkę, by automatycznie przesunął się do pozycji, w której będzie możliwe otwarcie.
Czy jeździ jak wygląda?
Zależy, czego oczekujecie. Bezwzględnego prowokowania do zabawy? Trochę tak tu jest. Podczas ostrego przyspieszania, sterowanie momentem jest bardzo mocno wyczuwalne. Kierownicę praktycznie wyrywa z rąk, ale to jest tu właśnie najlepsze. Abarth żyje. Droczy się z kierowcą.
Ograniczenie tego efektu mogłoby się udać za sprawą mechanicznej szpery – i możemy ją do Abartha zamówić, ale kosztuje aż 10 tys. zł. To trochę za dużo. Nawet automat jest od niej połowę tańszy, choć tego akurat bym tu nie chciał – manualna skrzynia biegów pozwala poczuć większą więź z samochodem i całkiem nieźle pracuje.
Abarth świetnie hamuje, ale czemu się dziwić, jeśli w takim maleństwie zamontowano 305-milimetrowe tarcze z czterotłoczkowymi hamulcami Brembo. Jazda na torze nie sprawia im kłopotów i nie przegrzewają się, cały czas hamują z tą samą skutecznością, ale umówmy się – to nie jest jakiś kolos, którego trzeba zatrzymać. Waży zaledwie 1040 kg.