7 rzeczy, których dowiedzieliśmy się po pokonaniu 1525 km Golfem GTI
Hot hatche to samochody sportowe, ale jednocześnie wszechstronne. Chcieliśmy przekonać się o tym na własnej skórze, więc zabraliśmy Volkswagena Golfa GTI na dłuższą przejażdżkę. Sprawdził się?
Jaki powinien być hot hatch? Szybki. Ten jego sportowy charakter nie powinien jednak znacząco wpływać na jego walory użytkowe na co dzień. Pomijając wersje wyjątkowo wyczynowe, od idealnego hot hatcha oczekiwalibyśmy angażującego prowadzenia przy zachowaniu chociaż minimum komfortu. To samochód zarówno do walki z krętymi serpentynami, jak i codziennością.
W miastach jednak nie znajdziemy wielu wyzwań. Tam, gdzie drogi są dziurawe, dopiero najdroższe samochody potrafią zapewnić wyjątkowy komfort. Tam, gdzie są korki – nie ma większego znaczenia, czym jedziemy. Jeśli potrzebujemy bagażnika, to z reguły tylko na zakupy – i wówczas rzadko kiedy będzie nam potrzebny cały dostępny litraż.
Żeby zyskać pełny obraz Golfa GTI, postanowiliśmy wybrać się nim więc w dłuższą przejażdżkę. Dokąd? Na północny-wschód Polski.
W stronę Pojezierza Suwalskiego
Jak wyglądała nasza trasa? Ruszyliśmy z Krakowa w stronę Suwałk. Jechaliśmy przez Kielce i Warszawę. To 588 km w jedną stronę, 1176 km – licząc powrót. Pozostałe 349 km pokonaliśmy, zwiedzając tamtejsze okolice. Północny-wschód Polski to jednak – jadąc z Krakowa – spora odległość, a więc można uznać, że prawie cały ten dystans pokonaliśmy w trasie.
Czego dowiedzieliśmy się podczas takiej wycieczki?
1. DSG sprawdza się w trasie
Automat to przede wszystkim wygoda w mieście. Kiedy w godzinach szczytu poruszamy się wolnym tempem, co chwilę się zatrzymując, doceniamy fakt, że nie musimy obsługiwać sprzęgła i w ogóle dotykać dźwigni zmiany biegów.
DSG sprawdza się też jednak w trasie. Na kickdown reaguje szybko, ale jeśli zależy nam na jak najkrótszym przebywaniu na lewym pasie podczas wyprzedzania, wystarczy wybrać tryb S zaraz przed rozpoczęciem manewru.
Przez całą podróż prawie nie zauważyliśmy pracy skrzyni biegów – a w przypadku zrelaksowanej jazdy z automatem to spora zaleta.
2. Silniki z turbo to niższe zużycie paliwa, kiedy jest potrzebne
Kiedyś silniki „Turbo” rozpalały wyobraźnię. Dzisiaj są po prostu codziennością. Można się z tego faktu cieszyć lub nie, ale z pewnością mają jedną, niekwestionowaną zaletę. Chcesz osiągów? Turbosprężarka podniesie zużycie paliwa, ale je dostaniesz. Chcesz ekonomii? Trzymaj się zakresu niskiego doładowania i też ją dostaniesz.
Tak więc 245-konny Golf GTI na całej tej trasie zużył zaledwie 8,6 l/100 km. Jechaliśmy dość dynamicznie, ale płynnie – bez wyprzedzania, kiedy ruch był zbyt gęsty, by miało to większy sens. Średnia prędkość wyniosła 68 km/h.
Ten wynik zużycia paliwa jest w zasadzie porównywalny do słabszych silników benzynowych – tym bardziej, że bez większych problemów można byłoby obniżyć zużycie jeszcze o jakieś 0,5 l/100 km, gdyby jechać bardziej ekonomicznie.
Całą trasę pokonaliśmy na jednym zbiorniku paliwa, w dodatku zostało jeszcze około 100 km zasięgu, więc faktycznie GTI nie wymaga zbyt częstych postojów na stacjach.
3. Fotele są całkiem wygodne, ale…
Pokonanie prawie 600 km jednego dnia nie było w Golfie GTI żadnym wyzwaniem. Cała czwórka podróżujących dotarła na miejsce bez większych oznak zmęczenia, choć oczywiście co kilka godzin robiliśmy sobie przerwy.
Fotele, które mają nieco lepiej trzymać w zakrętach zdają egzamin, a przy tym dobrze dopasowują się do ciała kierowcy. O ile tapicerka z mikrofibry ze wzorem plastra miodu bardzo przypadła nam do gustu, tak zauważyliśmy jej pewną… niepraktyczność.
Przeszycia na siedzisku, w połączeniu z dość szorstkim materiałem chętnie przyciągają wszelkie okruszki i nie za bardzo chcą się ich pozbyć. Po całym wyjeździe odkurzyliśmy wnętrze, ale tam, gdzie przeszycia sięgają głębiej, tam trzeba się było trochę nagimnastykować, by doprowadzić samochód do pierwotnego stanu. Tapicerka wygląda super, ale zanim zrezygnujecie z kraty zastanówcie się, jak często chcecie odkurzać samochód.
4. Bagażnik wystarcza
Bagażnik pięciodrzwiowego GTI mieści 380 litrów. Mogłoby się wydawać, że to nie wystarcza na dłuższe wyjazdy, ale nie ma się czego obawiać.
Jechaliśmy we czwórkę i niestety wszyscy nie byliśmy szczególnie zdyscyplinowani, jeśli chodzi o ilość bagażu, jaką ze sobą zabraliśmy. Nie wszyscy dysponowali też miękkimi torbami. Musieliśmy więc upchnąć dużą torbę podróżną i dwie w rozmiarze kabinowym, które miały twarde obudowy. Do tego parę plecaków, torba fotograficzna, piłka do siatkówki i wiele innych rzeczy, które – a jakże – na miejscu okazały się kompletnie nieprzydatne.
Z doświadczeniem w graniu w Tetrisa, bagażnik przyjął wszystko – i nawet nie musieliśmy dotykać półki.
5. Zawieszenie jest komfortowe
Nasze GTI nie zostało wyposażone w zawieszenie z aktywnymi amortyzatorami DCC. Mieliśmy więc tylko jedno ustawienie, które miało mieć w sobie zarówno coś ze sportu, jak i komfortu.
Trzeba jednak przyznać, że nawet wybitnie dziurawe drogi wschodniej Polski nie robiły na Golfie wrażenia, nawet pod obciążeniem. Oczywiście, nierówności było czuć, ale to zawieszenie jest na tyle sprężyste, że nie trzeba się tym faktem wybitnie przejmować.
A kiedy trzeba pokonać szybciej parę zakrętów, Golf wcale nie przechyla się zbytnio i jest tak zwinny, jak powinno być GTI.
6. Lepiej zostać na asfalcie
Okolice Suwałk mają ten urok, że wiele mniejszych jezior pozostaje względnie dzikie. Można więc mieć całą plażę dla siebie, ale pod jednym warunkiem – trzeba tam dojechać drogą szutrową. Te drogi są na mapach – ale nie zawsze są oznaczone jako drogi utwardzone.
Przez przypadek skończyliśmy z naszym GTI na właśnie takiej drodze. W dodatku szutrowy fragment okazał się znacznie dłuższy, niż się wydawało, a droga była miejscami dość dziurawa. GTI nie protestował, ale z racji obniżonego zawieszenia, poruszaliśmy się nim dość powoli. Bardzo szybko dogoniło nas Subaru Forester i Citroen Cactus, które chciały i mogły jechać o wiele szybciej.
O ile hot hatch nie jest tak nieudolny w takim terenie, jak byłoby na przykład Porsche 911, tak dla zdrowia psychicznego kierowcy, lepiej zostać na asfalcie.
7. Napęd na przednią oś i duża moc to mieszanka wybuchowa
Jeśli mieliście okazję jeździć jednym z hot hatchy grupy Volkswagena, będziecie wiedzieć, o czym mówię. Chcesz mocno przyspieszyć na mokrej nawierzchni, wciskasz gaz i słyszysz bardzo głośne „strzały”. To zjawisko podskakiwania przednich kół, kiedy tracą trakcję właśnie w takich warunkach. Pasażerowie, którzy słyszeli to po raz pierwszy, wydawali się trochę przerażeni – „czy właśnie urwaliśmy koło?”
Choć GTI, jak na dzisiejsze hot hatchowe standardy, nie ma jakiejś wybitnie dużej mocy, to jednak kiedy popada deszcz, lubi tracić przyczepność. To jest akurat fajne w przednionapędówkach tego typu. Coś się dzieje, na coś trzeba reagować, dostosować styl jazdy do możliwości samochodu i warunków, a nie jedynie wciskać gaz i wskazywać kierownicą, gdzie chcemy jechać.
W trasie może to być jednak czasem frustrujące, kiedy wiemy, że nawet przy 80 km/h możemy spodziewać się migania kontrolki systemu ESP. I to nawet, kiedy mamy w Golfie GTI szperę na przedniej osi.
8. Subwoofer? Nie dla każdego
Zamawiając nowego Golfa GTI, można by od razu pomyśleć o lepszym zestawie audio, z mocnym głośnikiem niskotonowym w bagażniku. Warto się jednak zastanowić, jak bardzo nam na tym zależy.
Pasażerowie podróżujący z tyłu dość szybko zaczęli narzekać na zbyt głośne niskie tony – a siła subwoofera na skali od -9 do 9 była ustawiona zaledwie na drugim poziomie. Pomogło całkowite ograniczenie go, do poziomu -9.
Jeśli więc często podróżujecie sami, ten lepszy zestaw audio gra naprawdę dobrze. Jeśli jednak częściej ktoś ma podróżować z tyłu, nie ma sensu dopłacać za coś, czego przez większość czasu nie będziemy używać.
Wnioski?
Dzisiejsze hot hatche są jeszcze bardziej wszechstronne niż te kilkanaście lat temu. Jeśli trzeba – potrafią zużywać mało paliwa. Gdy chcemy – są szybkie. Są też komfortowe i praktyczne. A taki przynajmniej jest Golf GTI, który już od tylu lat zajmuje miejsce w ścisłej czołówce tego segmentu. Nawet jeśli jest jednym ze słabszych modeli na rynku.
Wniosek z naszych doświadczeń nasuwa się właściwie sam. Jeśli chcesz mieć szybki samochód, który będzie trochę do wszystkiego, ale w zasadzie wszystko Ci jedno, czy radzi sobie poza asfaltem – hot hatch to świetny wybór.
Redaktor