2400 km Skodą Octavia RS. W czym jest lepsza niż Jumbo-Jet?
Czy sportowe auto może być rodzinne? Sprawdziliśmy to na przykładzie Skody Octavii RS. Czy szukając „szybkiego kompaktu”, warto zwrócić swoją uwagę na „szybką Skodę”? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w statystykach sprzedaży, które potwierdzają, że aż dwadzieścia procent wyprodukowanych Octavii to właśnie wersje RS. A czy Octavia RS to nadal ten sam – lubiany przez wielu – praktyczny do bólu samochód rodzinny?
Od wielu lat Skoda Octavia jest jednym z liderów rynku nowych samochodów w Polsce. To auto sprzedaje się tak dobrze za sprawą swoich licznych zalet, pośród których za najważniejszą uznaje się stosunek ceny do „ilości auta”, które za nią otrzymujemy. Octavia to techniczny bliźniak Volkswagena Golfa, jest jednak od niego wyraźnie większa. To taki „samochód kompaktowy plus”. Dawniej Octavia była również wyraźnie tańsza od brata z Wolfsburga. Te czasy już jednak minęły i dziś Skoda nie jest już „większym, lecz gorszym Golfem”. Z trzecią generacją Octavii, Czesi postawili na niemiecką jakość i dziś życzą sobie za swój model niemal dokładnie tyle samo, co nasi zachodni sąsiedzi za „króla kompaktów”. Tematem na oddzielne rozważania jest, czy warto za czeski samochód zapłacić tyle samo co za jego niemieckiego bliźniaka. Porównując wersję Octavii RS z Golfem GTI, różnica w cenie jest bardziej zauważalna i bazowo wynosi około 10 tysięcy złotych.
Sport w rodzinnym liftbacku – Skoda Octavia RS
„Zwykła” Octavia od lat cieszy się ogromną popularnością wśród polskich rodzin. Jako samochód do przewożenia dzieci, rowerków, sanek, pontonów, wszelkiej maści innego sprzętu i bagażu sprawdza się idealnie. Przeważnie ten model Skody kojarzymy właśnie z rodziną na urlopie lub na zakupach – udającą się nań spokojnie, wręcz powoli.
Ale czy zawsze musi tak być? Już od pierwszej generacji, kompaktowa Skoda Octavia produkowana jest w usportowionej wersji RS. Dawniej tylko miłośnicy motorsportu doceniali tę odmianę, kojarząc ją z produktami działu sportu czeskiej marki. Jednak bazująca na pierwszej generacji – Octavia WRC nie odniosła spektakularnych sukcesów na rajdowych trasach. Obecny model nie porównuje się już do wyczynowego przodka. Celuje bardziej w inne „hot hatche”, ale do tematu podchodzi inaczej niż one.
Po pierwszym kontakcie z naszym testowym pojazdem stwierdziłem, że bliżej mu do samochodów usportowionych, klasy GT, niż do typowo sportowych – torowych „zabawek” typu Focus RS. Owszem silnik, ten sam co w Golfie GTI, dysponuje w tej odmianie aż 245 końmi mechanicznymi mocy, ale już zawieszenie, gdyby nie dość duże jak na kompakt – osiemnastocalowe – felgi, odznacza się zdecydowanie wyższym komfortem niż typowe hot hatche pokroju Seata Leona Cupra, który jest twardy jak taczki. Do tego Octavia RS ma taki sam – ogromny – bagażnik jak zwyczajne odmiany. Czyli RS jest szybkim, w miarę wygodnym autem, z dużym bagażnikiem.
Jak ten samochód spisze się na długiej trasie? Sprawdźmy.
8 godzin jazdy Octavią RS
Mam dwójkę dzieci. Przedszkolaka i niemowlaka. Niemała różnica wieku sprawia, że dla każdego nich muszę zabrać kompletnie różne rzeczy – różne zabawki, ubranka, a dla młodszego jeszcze pieluchy i wózek. Do tego dochodzą ubrania dla mnie i żony. Jakby tego było mało, w rejonie, w który się wybraliśmy, prognozowana była bardzo zróżnicowana pogoda z temperaturami od zaledwie 5 stopni do 20, a nocą możliwe były nawet opady śniegu! Wszystkie wymienione przedmioty, do tego ciepłe kurtki i buty, nie dały rady bagażnikowi Octavii RS. Zmieściła się nawet skrzynka na piwo – wszak naszym celem była Bawaria – i nadal było miejsce na kolejne pakunki.
Przygotowanym i zapakowanym samochodem wyruszyliśmy w podróż. Trasa, którą jechaliśmy, składała się niemal wyłącznie z autostrad. Z Krakowa na zachód pojechaliśmy oczywiście A4, dalej przez Niemcy również „czwórką”, aż do Chemnitz, gdzie skierowaliśmy się na południe – autobahnami numer 72, 93 i 6 w kierunku Norymbergii. W jedną stronę to łącznie ponad 850 kilometrów. Wyjechaliśmy późnym popołudniem – po 16:00, a na miejscu byliśmy już tuż po północy. W ostatnich latach, jeżdżę tą trasą minimum raz w roku, ale jeszcze nigdy nie udało mi się dotrzeć do celu szybciej niż w 10 godzin (z przerwami na tankowanie).
Po pokonaniu całego dystansu nie czułem się nadmiernie zmęczony czy „połamany”. Jest w tym oczywiście zasługa wygodnych foteli, które są nieco twardsze niż w „zwykłych” Octaviach i „lekko kubełkowe”, ale także komfortu akustycznego.
Jak już kiedyś pisałem, jeśli przesiądziecie się z samochodu wyprodukowanego około 2005 roku do samochodu nowego, postęp w zakresie wyciszenia jest jednym z najbardziej odczuwalnych. Gdy przez Polskę jechaliśmy w większości z prędkością 140 km/h, hałas był niemal niezauważalny. W Niemczech oczywiście stawał się on nieco bardziej dokuczliwy, ale dopiero po przekroczeniu 200 km/h, a i wtedy nie trzeba było do siebie krzyczeć, lecz co najwyżej głośniej mówić.
Tam, gdzie nie było ograniczeń Skodę rozpędzałem do szybkości między 180 a 220 km/h. Osiąganie takich prędkości przychodziło Octavii RS z niebywałą wręcz łatwością. 245 KM umożliwia przyspieszanie od 120 do ponad 200 km/h w czasie krótszym, niż odmiany z mniejszymi silnikami rozpędzają się od 0 do 120 km/h.
Największym zaskoczeniem było jednak zużycie paliwa. Wydawać by się mogło, że osiąganie takich prędkości okupione musi być wysoką konsumpcją benzyny. Było jednak zupełnie inaczej. Polski odcinek naszej podróży, pokonany z maksymalnymi dopuszczalnymi prędkościami na autostradach, skutkował spalaniem na poziomie 8 litrów na 100 kilometrów. To wartość, której przy takim tempie jazdy, nie powstydziłby się diesel o analogicznej pojemności. W Niemczech spalanie było oczywiście większe, ale niewiele. Wyniosło do 10,2 litra na 100 kilometrów.
Warto nadmienić, że nasza testowa Skoda nie ma żadnych „bajerów” do uprzyjemniania podróży najmłodszym, typu tablety w zagłówkach. Dla rozrywki można po prostu wziąć kilka zabawek, które bez problemu zmieszczą się na podłodze, pozostawiając i tak wystarczającą ilość miejsca na dziecięce nogi.
Skoda Octavia RS lepsza od „Jumbo-Jeta”
Droga do celu, jakim było miasto Amberg, położone około 50 kilometrów na wschód od Norymbergi oraz powrót do Krakowa – to nie jedyne kilometry testowej podróży. Z naszym gospodarzem z Ambergu wybraliśmy się do Muzeum Techniki w Speyer. Miasto to znajduje się w regionie Nadrenii, około 300 kilometrów na zachód od miejsca naszego pobytu. Jest to odległość podobna do tej, dzielącej Kraków od Warszawy, jednak w realiach niemieckich można ją pokonać w mniej niż dwie i pół godziny. Można, jak ma się czym.
Wizyta w tym niesamowitym muzeum dała naszej testowej Octavii RS kolejną możliwość pokazania, że jest ona świetnym samochodem rodzinnym, którym możemy komfortowo i szybko pokonać niemały dystans. Tym razem podróżowaliśmy w „piątkę”. Z tyłu, między fotelikami dziecięcymi, zmieściła się ich mama. Gdyby miał to być rosły mężczyzna, byłoby mu oczywiście już ciasno, a tak nie brakowało miejsca nie tylko na nogi (choć na podłodze mamy niewielki tunel środkowy), ale dość przestrzeni było także na wysokości bioder i ramion. Istotnym jest również fakt, że pasażer z przodu miał blisko dwa metry wzrostu. Mimo to, nikt w samochodzie nie narzekał na brak miejsca na nogi.
Przy muzeum, nie po raz pierwszy, Skoda musiała stanąć na dość zatłoczonym parkingu. Tu kolejny raz ujawniły się cechy charakterystyczne dla każdej Octavii. Dobra zwrotność i widoczność z miejsca kierowcy pozwalają komfortowo zaparkować, a dzięki dużym lusterkom i kamerze cofania bez problemu wyjedziemy nawet z wąskiego miejsca parkingowego.
Jako ciekawostkę podam, że nie da się tego samego powiedzieć o jednej z głównych atrakcji Muzeum Techniki w Speyer – Boeingu 747-200. „Jumbo-Jet” do dziś jest chwalony przez lotników za lekkość pilotażu, jednak manewrowanie nim na płycie lotniska wymaga ogromnego doświadczenia i uwagi. „Królowa Nieba”, jak nazywa się ten samolot, w powietrzu porusza się z prędkością przelotową 490 węzłów, czyli około 900 km/h. To znacznie szybciej niż nasza Skoda. Za to z baku „Jumbo-Jeta” serii 200, cztery potężne silniki wysysają paliwo w ilości 3,25 litra na 100 przelecianych kilometrów na jednego pasażera. Skoda Octavia RS, poruszając się z prędkością „przelotową” 200 km/h zużyje około 10,5 litra na 100 kilometrów, czyli 2,1 litra na 100 kilometrów na jednego pasażera – to aż 35% mniej niż Boeing 747-200. Pewnie nikt nigdy nie będzie patrzył na takie statystyki, jednak gdy przemierzałem szybko niemieckie autostrady, odniesienia do samolotów same mi się nasuwały.
Muzeum w Speyer to jeden z dwóch ściśle współpracujących takich obiektów w tej części Niemiec. Poza 747, jego główną, chyba jeszcze bardziej spektakularną, atrakcją jest prom kosmiczny Buran – radziecka odpowiedź na wahadłowce NASA. Dla mnie to najbardziej niesamowite urządzenie, jakie widziałem w życiu! Drugim miejscem jest muzeum w Sinsheim, które jest jedynym miejscem na świecie, gdzie można zobaczyć oba pasażerskie samoloty naddźwiękowe, jakie kiedykolwiek woziły pasażerów – Tupolava Tu-144 i bardziej znanego, choć mniejszego i wolniejszego – Concorde’a.
Przed rokiem byłem w Sinsheim i dziś nie umiałbym wybrać tylko jednego z tych muzeów. Oba mają bogate kolekcje statków powietrznych i pojazdów… i te swoje główne cuda techniki. Po prostu trzeba odwiedzić oba.
Gorzkie koła dziegciu w nadwoziu Skody Octavii RS
W motoryzacji, w której w najlepsze trwa moda na SUV-y, coraz mniej jest „normalnych” praktycznych aut. Coraz ostrzejsze normy czystości spalin zabijają emocjonujące samochody, a przynajmniej powodują wycofywanie tych najbardziej atrakcyjnych odmian z rynków unijnych. Tym bardziej należy doceniać takie pojazdy jak Skoda Octavia RS, zwłaszcza, że czeski kompakt bardzo stara się nadążać za trendami. Nie da się jednak być bezkrytycznym. Rzeczy modne, często są niepraktyczne. Modne, dopasowane spodnie, nie zostawiają miejsca na trzymanie w kieszeniach portfela czy telefonu, a modne czarne wnętrza z czarnymi podsufitkami wizualnie ograniczają przestrzeń w autach.
W „szybkiej Skodzie” najbardziej niepraktycznym modnym dodatkiem okazują się osiemnastocalowe koła. W samochodzie kompaktowym to za dużo. Może już nie „o wiele” za dużo, ale nadal za dużo. Pomijając już podatność na uszkodzenia rantów felg, tak duże koła mocno „dają w kość” na nierównych drogach, których – również w Niemczech – nie brakuje, a także na progach zwalniających. Pokonując „leżącego policjanta”, trzeba zahamowywać prawie do zera. Gdyby obręcze były o cal mniejsze, prowadzenie zauważalnie by nie ucierpiało, a komfort zdecydowanie uległby poprawie.
Koła można sobie jednak zmienić samemu i wtedy otrzymamy samochód, z dużym wnętrzem i ogromnym bagażnikiem – zdolnym pomieścić niemałą rodzinę, z całą masą wakacyjnego ekwipunku. Samochód, który będzie przy tym dobrze się prowadził, nawet z bardzo wysokimi prędkościami. Samochód, który nie zużywa przy tym nadmiernych ilości paliwa. I w końcu – samochód, który nadal kosztuje nieco mniej niż jego główni konkurenci.
A! No i Skodę Octavię RS można kupić również w nadwoziu kombi, a tego konkurenci nie oferują.