Wellington (fotostory) - Audi Q5
Wellington wita nas szerokimi i niemal pustymi autostradami. Co prawda jest już po godzinie 19, bo przybywamy z opóźnieniem, ale i tak mnie, przyzwyczajonego do warszawskich i krakowskich korków, ta pustka aż razi.
Stolica Nowej Zelandii jest trzecim pod względem liczebności mieszkańców miastem w kraju. Palmę pierwszeństwa dzierży Auckland, większe jest też Christchurch. Równocześnie jest to też najdalej wysunięta na południe stolica na świecie. Zgodnie z maoryską legendą, gdy bóg Maui wyłowił z oceanu mającą kształt ryby Wyspę Północną, to ogonem zwróciła się ona na północ, a głową na południe. Wellington położone jest na jej głowie i jest to niemal dokładnie geograficzny środek kraju.
Zostajemy tu krótko. Przyjechaliśmy tuż przed kolacją, a wyjeżdżamy już następnego dnia przed południem, zaraz po porannej wizycie w największej atrakcji turystycznej tego miasta – muzeum kultury maoryskiej Te Papa. Po kolacji postanowiłem jednak poszukać więcej atrakcji na mieście i po konsultacji z miejscową ludnością na mojej mapie stolicy pojawiło się kilka krzyżyków. Tu zabiorę jeden z naszych testowych samochodów.
Przede wszystkim muszę jednak znaleźć myjnię. Auto przejechało dziś 600 km, w tym część po drodze szutrowej i jest pokryte grubą warstwą brudu. Skierowałem się więc na pobliskie BP, gdzie po małym dreszczyku (przez siedzenie po prawej stronie auta wjazd do wąskiej myjni nagle stał się wyzwaniem) udało mi się doprowadzić Q5 do porządku.
Pierwszy cel – góra Wiktorii, skąd mam ujrzeć miasto w całej okazałości. Kiedy wspomagany nawigacją pokonuję plątaninę dróg wijącą się do góry, to z jednej strony nie mogę oderwać oczu od panoramy miasta – niezwykle kolorowy widok, dodatkowo odbity w wodzie cieszy oko, ale z drugiej strony czuje się oszukany – na samej górze panuje kompletna ciemność, co uniemożliwia zrobienie zdjęć auta. Ostatecznie zapalam LEDowe światła do jazdy dziennej, zaznaczając w nocy miejsce postoju auta i robię zdjęcie panoramy miasta z cienkimi nitkami reflektorów Audi Q5. Umówmy się, że zadanie zaliczone – Q5 jest na zdjęciu.
Dopiero po zjechaniu na dół do miasta i odnalezieniu pozostałych krzyżyków na mapie udało mi się wykonać kilka zdjęć. Kolorowo oświetlone miasto, kompletnie o tej porze puste aż zachęca do fotografowania całą noc, ale na zegarku wyświetla się już druga w nocy, więc zmuszam się do pójścia do hotelowego pokoju. Jutro zwiedzanie muzeum Te Papa i 400 kilometrów powrotu do Taupo, muszę być w formie. Przed snem przeglądam na szybko nocne zdjęcia, aż w końcu zegarek ostatecznie zagania mnie do łóżka.