Volvo V40 Ocean Race - wyruszamy w drogę...
Po wizycie w muzeum Volvo wyruszamy na północny zachód. Ocean Race, czyli specyfikacja testowanego V40, zobowiązuje.
Zabierzemy samochód na Drogę Atlantycką – jedną z najbardziej malowniczych tras w Europie i na świecie. Podczas sztormowej pogody blisko dziewięciokilometrowa nitka asfaltu między wyspami jest omiatana falami oceanu.
Przed nami kilkaset kilometrów. Uporządkowany i płynny ruch na drogach Skandynawii pozwala na utrzymywanie przyzwoitych średnich prędkości przy niewielkim zużyciu paliwa. Na dystansie blisko 300 kilometrów, przy średniej 81 km/h, V40 z silnikiem D2 zużyło 3,4 l/100km. Jak trolle skomentują wyniki? Grasujące w sieci na pewno doszukają się przekłamań, mieszkających w norweskich górach jeszcze nie spotkaliśmy, ale V40 stanęło już oko w oko z rodziną... metalowych łosi.
Wspomniane muzeum Volvo, choć niewielkie, pozytywnie zaskakuje. Prezentowane są w nim najbardziej istotne modele w historii marki. Ekspozycję pogrupowano tematycznie – pierwsza sala prezentuje genezę powstania Volvo. Później mamy okazję do obejrzenia pierwszych modeli koncernu. Podróż przez kolejne dekady kończymy w salach prezentujących najciekawsze prototypy (także te, które nie doczekały się produkcyjnych wersji), samochody sportowe, silniki do łodzi Volvo Penta oraz ciężarówki.
Volvo szczyci się faktem, że muzeum jest odwiedzane przez gości z całego świata – nawet Chin i Japonii. Słowa nie są rzucane na wiatr. Podczas naszej wizyty spotkaliśmy trójkę pasjonatów motoryzacji z Brazylii. Kolejnym wyróżnikiem Volvo Museum jest lokalizacja. Do obiektu przylega należąca do Volvo marina. Na pokładach przybijających do niej jednostek nie brakuje osób zainteresowanych odwiedzinami w muzeum.