The Call of the Wild. Z przyrodą za pan brat
Wyprawę do Kanady opatrzono nazwą "The Call of the Wild". To nawiązanie do tytułu powieści Jacka Londona "Zew Krwi", której wydarzenia miały miejsce na terenie Alaski. Zaczynaliśmy w Vancouver, oddalonym 1500 kilometrów od granicy z Alaską, by przemierzając Góry Skaliste dotrzeć do Calgary.
Ogromnymi przestrzeniami między ludzkimi skupiskami władają zwierzęta. Wielu gatunków nie spotkamy w Polsce - chociażby wapiti, karibu, grizzli czy pumy. Każdego roku na terenie Kanady dochodzi do kilkunastu tysięcy zderzeń z dzikimi zwierzętami. Miejsca najbardziej prawdopodobnych kontaktów, czyli tereny parków narodowych i korytarze migracyjne zwierząt, zostały wyraźnie oznakowane. Nie oznacza to bynajmniej, że w innych miejscach spotkania są wykluczone. W poszukiwaniu pożywienia zwierzęta zapuszczają się nawet na przedmieścia. Pozostaje dopasować prędkość do warunków i zachowywać szczególną ostrożność.
O konieczności zachowania szczególnej ostrożności podczas jazdy przypominają ustawione na poboczach tablice. Mandaty za "distracted driving" mogą uszczuplić stan konta nawet o dwa tysiące dolarów. Ocena, czy kierowca skupiał się w dostatecznym stopniu na prowadzeniu pojazdu, należy do policjanta. Za czynniki powodujące rozproszenie uwagi uchodzi nie tylko korzystanie z telefonu, komputera lub nawigacji. Punktem wyjścia do nałożenia mandatu może być też korzystanie z mapy, sporządzanie notatek, szczotkowanie włosów, nakładanie makijażu, jedzenie, picie, a nawet nadmierne zaabsorbowanie rozmową z pasażerami. Przyjezdnych trudno zachęcić do... oderwania wzroku od drogi - krajobrazy zmieniają się niczym w kalejdoskopie, a większość z nich zapiera dech w piersiach.
Jedną z największych turystycznych atrakcji zachodniego wybrzeża Kanady są wycieczki na lodowiec Athabasca. W dosłownym tego słowa znaczeniu! Zainteresowani mogą kupić bilet na wycieczkę autobusem z napędem 6x6. Warty ponad trzy miliony złotych Ice Explorer zabiera na pokład 56 pasażerów. W połowie drogi można wysiąść z autobusu i stanąć na lodowej skorupie. Oddalanie się od punktu, w którym pojazdy zawracają nie jest zalecane. Kierowcy przypominają, że lodowiec "żyje" - nieustannie się przemieszcza, co sprzyja powstawaniu jaskiń i szczelin nawet o kilkusetmetrowej głębokości. W drodze na lodowiec Ice Explorer pokonuje wzniesienia o nachyleniu sięgającym 40 stopni. Mimo że trasę obsługuje jednocześnie kilka autobusów, kolejki na początkowym przystanku są długie, a zainteresowani napływają z całego świata. Kanadyjczycy nie przesadzają, stawiając wycieczki na lodowiec z jednym rzędzie z wizytą u stóp Statuy Wolności, Wielkiego Muru czy egipskich piramid.
Na terytorium Kanady nie brakuje szutrowych dróg. Luźną nawierzchnię mogą mieć nawet odcinki, które na mapie sprawiają wrażenie bardziej istotnych szlaków komunikacyjnych. Podkreślmy jednak, że tamtejszy "szuter" ma niewiele wspólnego z gruntowymi drogami w Polsce. Na nieutwardzonych drogach Kanady nie doświadczyliśmy kolein, wertepów, głazów czy pułapek w postaci luźnego piasku. Prowincje dokładają starań, by drogi były w należytym stanie i możliwe do pokonania dowolnym pojazdem. W więcej niż przyzwoitym tempie - na poboczu można spotkać ograniczenia prędkości do 80 km/h, a tylko przed bardziej zdradliwymi zakrętami pojawiają się tablice rekomendujące, jednak nie nakazujące, zwolnienie do 65 km/h.
Pneumatyczne zawieszenie Audi w połączeniu z oponami o sporym profilu (285/45 R20) skutecznie tuszuje niedoskonałości szutrowych dróg. Do kabiny przenika głównie szum toczących się opon. Z kolei permanentny napęd quattro rozwiązuje kwestię problemów trakcyjnych. Audi Q7 nie walczy o przyczepność nawet przy starcie z gazem wciśniętym w podłogę, a na zakrętach utrzymuje optymalny tor jazdy.