Skoda Yeti w Namibii - dzień 5 - pożegnanie z Afryką
Czy jesteśmy wciąż w Afryce? Ubrałem się od razu do samolotu, czyli w długie spodnie i siedzę, dygocząc, na śniadaniu. Nie zdziwię się, jeśli były przymrozki w nocy. Tak, wiem, że tu teraz jest zima (czyli po naszemu - grudzień) i rano ma prawo być zimno. Pani w recepcji jest zresztą w grubym zimowym kożuchu, w którym można by było przechodzić całą polską zimę, jednak i tak dziwnie się czuję, dygocząc z zimna w sercu Afryki.
Dzisiejsza trasa nie jest niczym specjalnym – po prostu ponad 300 km do lotniska. Skupiam się więc na robieniu mniej standardowych zdjęć komórką i kamerą wideo, które załączam w tym pożegnalnym wpisie. W sumie przez 5 dni przejechałem Skodą Yeti około 1400 km, przede mną jeszcze ponad 10 tysięcy km do zrobienia w samolotach z przesiadkami w Johannesburgu (dżoburgu, jak mówią miejscowi) oraz Frankfurcie.
Długa podróż, ale warto było. I choć większość z nas już się cieszy na powrót, to niewątpliwie Namibia jest warta obejrzenia. Jest to wielki, pustynny i pusty kraj, w którym, mówiąc w obecnym klimacie futbolowym, do strefy kibica przychodzi maksymalnie kilka osób, bo na większy tłum nie ma co liczyć – no chyba, że w stolicy. Namibia jest łatwostrawną, turystyczną mieszanką egzotycznej Afryki i europejskiej kultury. Mi najbardziej spodobały się jaskrawo kolorowe wydmy w Sossusvlei na pustyni Namib oraz miasteczko Swakopmund na zachodnim brzegu Atlantyku.
Namibię najlepiej zwiedzać autem z napędem na wszystkie koła (na jednym z wcześniej opublikowanych zdjęć widać było znak „4x4 only”), ale jeśli wybierzesz się tu i zapytasz w wypożyczalni o bohatera tego wyjazdu, czyli Skodę Yeti, to raczej nikt z miejscowych nie będzie wiedział o co pytasz. Skoda nie jest dostępna na tym rynku – przynajmniej na razie.
Cóż, jak na kompletnie obcy teren, to Yeti poradził sobie zadziwiająco dobrze. I choć miejscowe drogi nie zobaczą prędko tego auta ponownie, to Yeti z pewnością zobaczy jeszcze niejedną drogę – niekoniecznie asfaltową. Jak powiedział nasz przewodnik Frik: „To auto jest za niskie, jak na Namibię. Ma też za małe koła i nie powinno sobie radzić na naszych drogach. Nie powinno – a jednak radzi i to jak – z ładunkiem na dachu, pełnym bagażnikiem, wielką lodówką z tyłu i dwiema osobami na pokładzie. Podziwiam. Ja wypożyczyłem do przewodzenia grupie Amaroka. Sam prywatnie jeżdżę BMW X5. Tymczasem widzę, że Yeti sprawuje się podobnie, jak te wielkie terenówki.”
Brzmi nieźle, choć zapewne nie chciał powiedzieć złego słowa o produkcie swojego klienta. A gdyby chciał? Po tych 5 dniach testu Yeti ciekaw jestem, na co miałby narzekać. Chyba na to, że Skody Yeti wciąż nie ma na Namibijskim rynku :)