Porsche Sports Driving School
Są takie zaproszenia, których się nie odrzuca. Jedno z nich przyszło do nas od Porsche. Kiedy ktoś pyta, czy nie chciałbyś przez 2 dni pojeździć wszystkimi modelami słynnej sportowej marki, nie zastanawiasz się długo nad odpowiedzią. A kiedy zastrzega, że wymagane są odpowiednie umiejętności i doświadczenie w jeździe torowej – już wiesz, że będzie dobrze.
I w ten właśnie sposób znalazłem się na torze testowym Porsche, niedaleko Lipska. To tutaj znajduje się szkoła Porsche Sports Driving School i – przede wszystkim – fabryka, z której wyjeżdżają Cayenne, Macany i Panamery, a także Sport Turismo.
W szkole Porsche możemy przejść przez wszystkie poziomy jazdy samochodem. Od podstawowego szkolenia z bezpiecznej jazdy, aż po… wyrobienie licencji wyścigowej w prawdziwym 911 GT3 Cup.
Przez dwa dni poznawaliśmy szkołę z różnych stron. Co jednak w niej takiego unikatowego? Może to, że wszystie szkolenia możesz odbyć za kierownicą wartych grube pieniądze samochodów Porsche. Jeśli masz swoje auto, możesz trenować na nim, wyjdzie wówczas trochę taniej.
Samochody
Po przejściu przez recepcję, naszym oczom ukazuje się wyścigowy padok. Pęka w szwach – gdzie się nie rozejrzeć, tam Porsche. I to nie "byle jakie”. Patrzę w lewo – cały zastęp 911 GT3. Przede mną kilka Panamer Turbo. Obok Macany GTS, gdzieś tam w oddali widać jeszcze jakieś Cayenne i oddział "911-tek” GTS. To nie wszystko. Jest jeszcze para Caymanów GT4 i… dwa Caymany GT4 Clubsport.
Tor
Tor Porsche robi wrażenie. W jednym miejscu zebrano zakręty z wielu słynnych torów. W skali 1:1 odzwierciedlono Karuzelę z Nurburgringu, jest też Korkociąg z Laguna Seca, Parabolica z Monzy, Bus Stop ze Spa, czy "S” z Suzuki.
Tor został zaprojektowany przez Hermana Tilke, który jest autorem takich torów F1, jak Bahrain czy Malezja. Mimo że testuje się tu też samochody opuszczające fabrykę, sekcja dynamiczna toru posiada certyfikację FIA.
Zaczynamy od tego, co znane
Na początek rozgrzewka. Hamowanie awaryjne z ominięciem przeszkody i slalom. Ćwiczenia mogłyby wydawać się nudne, ale najpierw mięśnie muszą przypomnieć sobie wszystkie znane nam odruchy, zanim przejdziemy do bardziej zaawansowanej praktyki. Zresztą – nawet tutaj prędkości mamy spore, więc potrzeba niezłej koordynacji i refleksu, by nie uderzyć w przeszkodę, czy prawidłowo pokonać slalom. No i samochody – hamujemy Panamerami Turbo, a slalom pokonujemy GT3. Wstydu nie ma.
Słonie w składzie porcelany?
Wyjeżdżamy na tor, ale jeszcze nie na jego zewnętrzną, szybką nitkę. Mała pętla zakłada przejazd przez bardzo kręty odcinek, na którym pokonamy Karuzelę i Korkociąg. Cayman i Boxster wpisałyby się tu idealnie, ale nie – poprowadzimy tu Macana GTS i Panamerę Turbo. To nie są samochody na taki tor. Czyżby?
Macan GTS radzi sobie naprawdę nieźle. Opony mają dużo do roboty przy prawie 2 tonach masy własnej. Wyżej położony środek ciężkości i wygodne fotele sprawiają jednak, że nie odczuwamy z tej przejażdżki maksymalnej przyjemności.
Cztery czarne Panamery Turbo goniące się na torze wyglądają, jak scena z Jamesa Bonda. To duże samochody, jeszcze cięższe od Macanów, ale tutaj przyjemności jest już więcej. Fotele trzymają ciało tak, jak należy, masy nie czuć nawet w trakcie jazdy – chyba, że podczas hamowania. Wrażenia są o wiele lepsze. Limuzyna Porsche to faktycznie sportowy samochód, chociaż… Pod koniec tego “upalania” na jednym z ostrzejszych zakrętów Panamery zaczynają dymić. Może to opony, może hamulce, a może dyferencjał? Sygnalizujemy to instruktorowi. W odpowiedzi słyszymy "A świecą się jakieś kontrolki? Nie? To jeździmy dalej!”. Porsche jest tak pewne swojej niezawodności.
Mimo wszystko – oba te samochody sprawiały wrażenie wyrwanych ze swojego naturalnego środowiska. O wiele lepiej czułyby się na szybszej pętli czy delikatnie pofalowanej nitce drogi. Do tego też zresztą zostały stworzone.
Naucz się driftować 911, to opanujesz każdy samochód
Jednym z ćwiczeń był drift. Zaczęliśmy od nauki wprowadzenia Porsche 911 GTS w poślizg kilkoma technikami, by później przejść do nauki utrzymania samochodu w drifcie. W 911 GT3.
Próbując wejść w poślizg na tzw. “rybkę”, czyli skręcając szybko np. w lewo i w prawo, ciągle robiliśmy coś nie tak. Nie mogliśmy wytrącić Porsche z równowagi lub kompletnie przesadzaliśmy. Te samochody są niesamowicie stabilne, ale też trudne do opanowania, kiedy stracimy przyczepność.
Uczyliśmy się na mokrym okręgu. Po jakimś czasie udawało mi się wprowadzać i utrzymywać w poślizgu tak 911 GTS, 4 GTS, jak i GT3. Gdyby okrąg był jednak suchy, nie miałbym szans. Ruchy na gazie muszą być bardzo dokładne, podobnie z kontrowaniem. To już wymaga dużego doświadczenia z tylnonapędowymi 911-tkami – 4 GTS było o wiele łatwiejsze do opanowania.
Po tym ćwiczeniu zapytałem instruktora, dlaczego jest to AŻ TAK trudne. W odpowiedzi usłyszałem ciekawą anegdotę. Przyjechał kiedyś do Porsche Sports Driving School profesjonalny zawodnik driftingu, bodajże wicemistrz Danii. Mając wykonać to samo ćwiczenie co my, w końcu się poddał. Był bezradny. Nie mógł zrozumieć zachowania Porsche w poślizgu i utrzymać go tak, jak robi to na zawodach. Następnym razem, kiedy zobaczycie więc kogoś, kto jeździ soczystymi slajdami w 911-tce, przekażcie mu wyrazy uznania. Nie będzie to jednak częsty widok.
Na szybką pętlę!
Na szybszy tor ruszamy najpierw Caymanami GT4. Manualna skrzynia biegów, silnik 3.8 o mocy 385 KM, klatka bezpieczeństwa. Gonimy w nich instruktora w 911 Turbo S. O ile w zakrętach doganiamy cięższy samochód, tak na prostych jesteśmy bez szans. W końcu Turbo S to jeden z najszybszych samochodów na świecie i 4,4 s do 100 km/h Caymana nie wystarczą.
Cayman GT4 to w zasadzie samochód torowy, ale z homologacją drogową. To dlatego, choć jeździmy nim w wyścigowym kombinezonie, nie musimy zakładać jeszcze kasku. Klatka widoczna jest tylko z tyłu, w przedniej części kabiny nie ma ryzyka uderzenia w nią głową. GT4 został maksymalnie odchudzony, dzięki czemu waży 1340 kg, a nadal dysponuje większością udogodnień.
Skoro jednak samochód ma homologację drogową, to znaczy, że dałoby się go jeszcze lepiej przystosować do toru. Taki też jest Cayman GT4 Clubsport. Nie możesz nim wyjechać na drogę publiczną, ale możesz poszaleć na torze. Na slickach, z kołami w negatywie, bez klimatyzacji, z prawie całkowicie rozebranym wnętrzem i skrzynią PDK. Może być twój za około 600 tys. zł.
Muszę przyznać, że jazda w czymś takim to naprawdę coś, tym bardziej, jeśli od razu po zajęciu miejsca w kabinie musisz gonić kierowcę w takim samym samochodzie. Przez radio słyszę wskazówki odnośnie jazdy na slickach - “ostrożnie z gazem na wyjściach z zakrętów. Poza tym – baw się dobrze”. Będę.
Ryk silnika jest wszechobecny, mimo że słuchawki, przez które słyszę radio, to właściwie stopery do uszu. Wszystko jest bardzo intensywne, szczególnie pokonywanie zakrętów. Próbując nadążyć za kierowcą z doświadczeniem w DTM, całkowicie zmieniam swoje pojęcie o tym, jakie przeciążenie może wytworzyć samochód w zakręcie. Kiedy jednak udaje mi się uciszyć myśli, krzyczące “zabijesz się!”, zostaje już tylko przyjemność z jazdy, której nie doświadczymy w żadnym samochodzie drogowym. Niesamowite przeżycie.
Cayman GT4 Clubsport nie jest całkowicie radykalny. Ma system PSM, ma ABS i wspomniane wcześniej PDK. Po co mu to wszystko? Walory szkoleniowe. W tym samochodzie można nauczyć się całej wyścigowej sztuki w całkiem bezpiecznych warunkach. ABS włącza się bardzo późno i prawie niewyczuwalnie. PSM gdzieś tam jest, ale nie musiał mnie ratować – zakładam, że jego działanie też zostało dostrojone do wyścigów. Największą zaletą jest tu jednak PDK. Ktoś, kto jeszcze nie opanował dobrze techniki pięta-palce i nie ma doświadczenia z redukcjami przy bardzo mocnym hamowaniu, mógłby łatwo uszkodzić skrzynię i silnik, a tak całą robotę wykonuje automat. Kierowca może skupić się więc na samej jeździe, a biegi zmieniać łopatkami.
Wisienka na torcie – GT3 Cup
Ledwie ochłonąłem z emocji po Clubsporcie, a trzeba już wsiadać do kolejnego Porsche. To 911 GT3 Cup. Samochód, który ma własną serię wyścigową. Jeśli Clubsport był radykalny, to ten należałoby już nazwać terrorystą. Blacha, klatka, przez którą ciężko wsiąść, a co dopiero wysiąść, pięciopunktowe, ciasne pasy.
Tego samochodu już niestety nie poprowadzę, ale przewiezie mnie prawdziwy kierowca wyścigowy. Przez padok przejeżdżamy z limiterem prędkości, niczego się nie spodziewam. Mijamy białą linię oznaczającą koniec ograniczenia prędkości i… w zasadzie nie wiem, co się dzieje. Zostaję brutalnie wepchnięty w oparcie fotela, później w lewy bok kubełka i ponownie przyspieszamy. Jeździłem po tym torze przed chwilą Clubsportem, za tą prostą jest szy… Okej, nie wiedziałem, że samochód może tak mocno hamować, gdyby nie 5-punktowe pasy, wypadłbym przed przednią szybę. Z trudem łapię oddech, czuję, że zjedzenie pół godziny temu paru precli było błędem i w skrócie – jestem tak poniewierany przez kilka kółek. Jazda Caymanem była intensywna, ale to już przesada! Chorobę lokomocyjną miałem jakieś 20 lat temu!
Być może dostało mi się za to wszystko, czego doświadczała moja narzeczona, kiedy zabierałem ją na przejażdżki Audi R8, Porsche 911 Turbo S czy Mercedesem-AMG E63S. 3 sekundy do “setki” jednak nie dla wszystkich osób w samochodzie muszą być przyjemne. W 911 GT3 Cup jest to tyle “gorsze”, że kłowa skrzynia biegów z wyścigowym sprzęgłem szarpie przy zmianie biegów. Tutaj nie obowiązują drogowe standardy, ma być szybko.
Porsche Sports Driving School – dla kogo?
Choć program, który realizowaliśmy, różnił się od tych, które obowiązują w szkole Porsche, pozwolił nam przejść prawie przez wszystkie stopnie szkolenia. Od podstaw po jazdę samochodami wyścigowymi.
Kto chciałby wziąć udział w takim szkoleniu? Chyba każdy fan motoryzacji. Problem jednak w tym, że trzeba wyłożyć na to odpowiednią sumę. Szkolenia przewidziane są też dla samochodów klientów, ale oczywiście nie będzie problemu z wypożyczeniem Porsche – za dopłatą. Ceny są spore. Od 1 550 euro za szkolenie podstawowe po 13 500 euro za szkolenie Master RSR, po którym będziecie mogli o sobie mówić jak o “kierowcy wyścigowym”. Chętnych jednak nie brakuje. Większość terminów jest już zajęta, można wpisywać się jedynie na listy oczekujących, a jeśli chodzi o wydarzenia w przyszłym roku – na listę zainteresowanych. Szkoła organizuje też wycieczki krajoznawcze – od Europy po południową Afrykę i Arktykę.
Redaktor