Porsche na torze – jak ryba w wodzie
W ostatnich dniach, na torze Silesia Ring w Kamieniu Śląskim fani marki Porsche świętują. Po raz pierwszy w naszym kraju mogą bowiem wziąć udział w takich wydarzeniach jak: Porsche Driving Experience, Porsche On Track oraz Porsche Sport Driving School. Ponad 700 uczestników, w trakcie kilkunastu dwudniowych paneli, ma okazję sprawdzać wszechstronność SUV-ów Cayenne i Macan (zarówno na torze asfaltowym, jak i offroadowym), poznać możliwości wyścigowe modelu Panamera oraz dokładnie zrozumieć, na czym polega sportowy duch modelu 911 w wielu różnych konfiguracjach. Dla polskiej centrali Porsche to wielka duma, że eventy tego typu, odbywające się dotychczas na największych i najbardziej znanych torach na całym świecie, wreszcie pojawiły się także nad Wisłą. Zainteresowanie uczestnictwem pośród klientów i partnerów marki jest ogromne, a my - wspólnie z dziennikarzami z całej Polski - mieliśmy okazję „ochrzcić” cały cykl i jako pierwsi przetestować formułę Porsche Driving Experience. Oj, jest o czym opowiadać.
SUV-em po torze asfaltowym...
Rozpoczęliśmy od wyjazdu na pętlę toru modelami Cayenne, Macan oraz Panamera. Szczególnie SUV-y ze Stuttgartu, pomimo swojego chlubnego rodowodu, nie zwiastowały szczególnych wrażeń czy typowo sportowej jazdy. Nic bardziej mylnego! To właśnie w warunkach torowej „jazdy bez trzymanki” te modele pokazują swój charakter, nawet na chwilę nie pozwalając zwątpić kierowcy w to, że są naprawdę szybkie i świetnie trzymają się nawierzchni. Zarówno dohamowania, jak i ciasne, wymagające zakręty, które ze względu na wysoko położony środek ciężkości i spory prześwit miały straszyć, a okazywały się dziecinnie łatwe do pokonania. Na wiele słów uznania zasługiwał szczególnie Macan GTS, który dodatkowo został wyposażony o komplet ceramicznych hamulców (hamował bezbłędnie), co wydaje się być sensownym posunięciem przy tak dobrych osiągach (5,0 od zera do 100 km/h z pakietem Sport Chrono). Kolejnym ogromnym zaskoczeniem okazała się nowa Panamera, zarówno w wesji 4S Diesel, jak i odmiana hybrydowa. Tutaj nie było żadnych kompromisów, a o tym, że jedziemy sporych rozmiarów i nie najlżejszym GranTurismo, przypominały widziane kątem oka w lusterku luksusowe tylne siedzenia. Przekonaliśmy się, że najczęściej sprzedawane na Polskim rynku (i na świecie) modele Porsche, prosto z drogi publicznej i bez specjalnego przygotowania, mogą zjechać na tor, dać z siebie 100% i spokojnie, z dostojeństwem odwieźć nas do domu. Okazuje się, że wszechstronność nieuznająca krzywdzących kompromisów jest możliwa.
… i po torze offroadowym
Kolejnym wyzwaniem była jazda po - na pozór - łatwej i niezbyt długiej próbie offroadowej modelami Cayenne i Macan. To, co wyglądało na błahe z oddali, zza kierownicy przy pierwszych przejazdach wydawało się niemal niemożliwe do sforsowania. Oprócz bardzo stromych podjazdów i zjazdów, wymagających od samochodu przyzwoitych kątów natarcia i zejścia, najtrudniejszą do pokonania przeszkodą okazał się boczny najazd pochylony pod kątem ponad 45 stopni. Jak wyglądało to w praktyce? Najeżdżając na przeszkodę, w szczytowym momencie kierowca znajdował się dobrych kilka metrów nad ziemią, a siedzący obok pasażer niemal mógł dotknąć ziemi ręką przez otwartą szybę. Wrażenie było przerażające, ale mimo to samochody, choć nie bez trudu, pokonywały tę trudność. Podczas próby okazało się, że Macan z opcjonalnym pneumatycznym zawieszeniem o wiele pewniej zachowuje się podczas mocnych bocznych przechyłów, a więc warto pomyśleć o tym elemencie w trakcie konfiguracji auta dla siebie. Co do Cayenne – pokonanie żadnej z prób nie przysporzyło „dużemu Porsche” większych problemów, choć wszyscy zgodnie przytakiwali opinii, że nikt raczej nie wjedzie tymi samochodami w teren. Mimo że organizatorzy udowodnili, że jest to możliwe, to jednak zdecydowana większość z nas lepiej wspominała szybką jazdę tymi modelami po asfalcie.
Treningi z eksplozją adrenaliny
Po lekko terenowych przygodach przyszedł czas na próby sprawnościowe. Na początku - slalom pokonywany na czas samochodem 718 Cayman S, który okazał się namiastką gry komputerowej. Tutaj liczył się czas reakcji, refleks przy dohamowaniach oraz odpowiednie proporcje pomiędzy rozwagą a odwagą. Pomiary wskazywały, że każdy kolejny przejazd był szybszy i zgrabniejszy – choć nie wykręciliśmy tego dnia najlepszego czasu, to postępy były widoczne gołym okiem.
Atrakcją w formie szkolenia była także próba startu w procedurze Launch Control kosmiczną wersją 911 Turbo S z pakietem Sport Chrono (580 koni mechanicznych, 2,9 s do „setki”!). W wtrybie jazdy „Sport”, silnik podczas Launch Control ustawia obroty na poziomie około 4,5 tysiąca i sprint robi spore wrażenie. Ale to magiczne 2,9 sekundy... Pokrętło na kierownicy zmienione na ikonę „S+”, 6 tysięcy obrotów, dziki ryk silnika, zwolnienie hamulca i... Gałki oczne głębiej wchodzą w czaszkę, a głowa jak przyklejona trzyma się zagłówka. Tak prawdopodobnie wygląda start wojskowego myśliwca, a uczucie przyspieszenia jest nieprawdopodobne. Po podniesieniu adrenaliny w górne zakresy, przyszedł czas na prawdziwą zabawę.
911 powodów do radości
Rozgrzany do kilkudziesięciu stopni tor i opony, my niemogący się doczekać jazdy, a w pit lane między innymi 911 Carrera GTS, 911 Targa 4GTS, 911 Carrera 4S Cabriolet i inne nie mniej emocjonujące wersje. Raj na ziemi! Konfiguracje z napędem na obie osie i na tył, skrzynie manualne i PDK, dachy twarde, miękkie i "al dente" – słowem, wszystko, co trzeba wiedzieć o wariacjach na temat 911, stało właśnie do naszej dyspozycji. Pętle na torze były naprawdę bardzo szybkie, a grupa, w której jeździliśmy cały dzień, z każdym okrążeniem podnosiła tempo. Po kolejnych pętlach i zmianach samochodów na inne konfiguracje, doskonale można było wyczuć niuanse w postaci szerszych lub węższych opon na tylnej osi, kilku dodatkowych kilogramów lub ich braku, w zależności od materiału, z którego wykonany był dach samochodu, nie wspominając o kardynalnych różnicach pomiędzy napędem AWD a RWD, czy pomiędzy skrzynią PDK a manualną. Każda, naprawdę każda wersja 911-tki na torze zachowuje się tak, że poprowadzić może ją w takich warunkach niemal każdy. Pomimo mocy, przyspieszenia i ogromnych możliwości, samochody te są niezwykle intuicyjne w prowadzeniu, a każde kolejne okrążenie pomaga zaufać samochodowi i uwierzyć w samego siebie. Przeloty nad apeksami zakrętów z gazem w podłodze, czy jazda z dymem spod tylnych kół, widocznym w bocznych lusterkach, to coś, czego nie da się zapomnieć, a taka jazda w Porsche jest naprawdę realna dla niemal każdego, kto ma szansę wsiąść za kierownicę modeli ze Stuttgart-Zuffenhausen.
Wisienką na torcie okazał się przejazd „bokiem” po wszystkich zakrętach toru najbardziej brutalną, dostępną tego dnia, wersją – 911 GT3 w towarzystwie Janusza Dudka – lidera kadry trenerskiej Porsche Polska. Tumany dymu, demoniczne dźwięki silnika i wydechu oraz ogromne przeciążenia nie pozwalały zejść uśmiechowi z twarzy. Ten przejazd pokazał też jedno – że przez cały dzień na torze nauczyliśmy się dużo, ale to dopiero wierzchołek góry lodowej. Pracy, która wciąż przed nami, jest jeszcze mnóstwo.
Klasa światowa w Polsce
Eventy firmowane przez Porsche mają uznanie na całym świecie, a wydarzenie takiej rangi w naszym kraju to naprawdę nie lada sukces polskiej centrali marki. Dobrze, że w Polsce powstał wreszcie obiekt (Silesia Ring), dysponujący wystarczającą infrastrukturą do organizacji takiego wydarzenia. Pogratulować należy także formuły, która pomimo intensywności i dość napiętego harmonogramu, dostarcza wiele radości i satysfakcji uczestnikom i organizatorom. Oczywiście szkoda, że wydarzenia tego typu nie są bardziej dostępne (koszt uczestnictwa, w zależności od stopnia zaawansowania jazd, wynosi od 1000 euro), ale należy wspomnieć, że za Driving Experience w innych krajach trzeba zapłacić nawet 4 razy więcej. Lecz jeśli ktoś dysponuje środkami i zastanawia się, czy jest sens wziąć udział w następnej edycji, odpowiadamy – nie ma się nad czym zastanawiać. Jeśli tylko pojawi się szansa, z radością pojawimy się na kolejnej odsłonie jazd samochodami marki Porsche po torze.