Na mecie wyprawy (fotostory) - Audi Q5
Dziś ostatni dzień naszej wyprawy. Z Taupo pojedziemy na północ w kierunku miejscowości Coromandel, do zatoki Wilsona, a stamtąd, po przerwie nad brzegiem południowego Pacyfiku, wyruszymy do Auckland, gdzie pożegnamy się z naszymi autami testowymi.
Godzinę po starcie – bliskie spotkanie z nowozelandzką policją. Robiliśmy akurat zdjęcia w ruchu i fotograf wychylił się przez uchylone okno z tylnej kanapy auta przed nami. Siedziałem za kierownicą i siłą rzeczy uważałem na wszystko co się dzieje na drodze. W pewnym momencie zza zakrętu wyłonił się radiowóz i ledwo zdążyłem pomyśleć, że taka sesja zdjęciowa może się władzy nie spodobać, a policjant już się mijał z postacią, wychyloną z okna Q5. Patrzyłem na niego uważnie, ale nie drgnęła mu nawet brew, ani nie odwrócił głowy. Długo obserwowałem w wielkich bocznych lusterkach Audi Q5 oddalający się radiowóz, który ani nie włączał koguta, ani nie zamierzał zawracać. Z ulgą pomyślałem, że tym razem nam się upiekło.
Zapomniałem nawet o tym na chwilę, a jednak kilka minut później usłyszałem za naszym autem wycie policyjnej syreny. Nie chciało mi się wierzyć, ale za kierownicą siedział ten sam flegmatyk, który dopiero co nie zdradzał żadnego zainteresowania naszymi poczynaniami na drodze. Nas wyprzedził, natomiast kolegom z przodu zdecydowanie zajechał drogę i zmusił ich do zatrzymania się. Nie chciałem zostawiać kolegów samych, zwolniłem więc i zacząłem zjeżdżać na pobocze, ale z radiowozu wysunęła się ręka, która władczym gestem nakazała mi jechać dalej. Zatrzymaliśmy się na parkingu kilkaset metrów dalej i czekaliśmy na wieści, bo nic innego nam nie pozostało. Już po kilku minutach krótkofalówka odezwała się jednak optymistycznym „już jedziemy”. „Trochę za krótko, jak na mandat” - pomyślałem i miałem rację – stróż prawa miał widocznie dobry humor i dowiedziawszy się o naszym „Audi Q5 – New Zealand Tour” postanowił poprzestać na pouczeniu, z którego wynikało, że zdjęcia aut możemy robić wyłącznie po uprzednim całkowitym zatrzymaniu się. Taaak, akurat… Co prawda wygląd odświeżonej Q5 sprawia, że auto wygląda dynamicznie nawet wtedy, gdy stoi, ale przecież nic nie zastąpi prawdziwych zdjęć w ruchu.
Podczas postoju nad plażą zatoki Wilsona zrobiliśmy autom porządną sesję zdjęciową. Głównie na asfalcie, choć mocno kusiła nas plaża, leżąca zaledwie kilkanaście metrów od drogi. Piasek nie wyglądał na grząski, a bliżej wody stawał się dość twardą mieszanką drobnych kamyków i muszli wyrzuconych z oceanu, ale przed wjazdem nad wodę wciąż powstrzymywała nas obawa przed kolejnym spotkaniem ze stróżami prawa - nie byliśmy pewni, czy taki wjazd na plażę będzie w pełni legalny. Ostatecznie postanowiliśmy, że spróbujemy choć na chwilę. Napęd quattro nie dał plaży żadnych szans – mimo zwykłych, szosowych opon Audi Q5 z łatwością przejechało kilka razy po plaży, pod koniec coraz bardziej zuchwale wjeżdżając nawet wszystkimi czterema kołami do wody. Tym razem obeszło się bez rozmów z mundurowymi. Zrobiliśmy kilka zdjęć w akcji i zawróciliśmy do Auckland.
Auckland to największe (1,5 mln mieszkańców, czyli 1/3 mieszkańców całego wyspiarskiego kraju) i najładniejsze zarazem miasto Nowej Zelandii. Leży ono w północno-zachodniej części Wyspy Północnej, między Morzem Tasmana i Oceanem Spokojnym. Często nazywane jest stolicą Południowego Pacyfiku, ale określa się je także mianem „Miasta Żagli”, ze względu na rozbudowany port jachtowy. Wokół miasta rozciąga się krajobraz z wulkanicznymi wzgórzami, zatokami, plażami i wyspami. Ewenementem jest, iż Auckland posiada więcej łodzi, niż mieszkańców. Tyle krótkiej wycieczki do wiedzy encyklopedycznej, a ja bym dodał od siebie, że jest to miasto klapek, ponieważ bardzo wielu jego mieszkańców chodzi na co dzień właśnie w zwykłych klapkach. Zapytałem o to przewodnika i potwierdził, że jest to na tyle popularne wśród tubylców (nazywanych „kiwi”), że mówi się o tym, że prawdziwego „kiwi” poznaje się właśnie po tym, że nosi tej rodzaj obuwia.
Czy przez te klapki warto było lecieć na drugi koniec świata? No właśnie, dobre pytanie, bo w końcu wciąż na pewno nie wiadomo dlaczego wylądowaliśmy z Audi Q5 aż w Nowej Zelandii... Wspominałem wcześniej o szybkim skojarzeniu z Władcą Pierścieni, ale to też nie może być ostatecznym powodem. No więc jaki był ten powód?
Nie jeździliśmy po lodowcach wyspy południowej, ani po fiordach wyspy północnej, ale zamysłem organizatorów nie było sprawdzenie Q5 w dżungli, czy na wydmach, bo to nie jest samochód na dziki off-road. Widzieliśmy za to roztańczone i nowoczesne Auckland, stołeczne Wellington, pięknie położone Taupo oraz skromne i ciche Whakatane z morskim wulkanem w sąsiedztwie. Jeździliśmy autostradami - popularnymi i tymi zapomnianymi przez świat, lokalnymi drogami, szutrami, a nawet plażą.
Zapewne w wielu innych krajach na świecie dałoby się znaleźć podobny przekrój miast i miejsc, pojechać tam Audi Q5 i zrobić podobny test. Wybrano jednak najbardziej odległy od Polski kraj na kuli ziemskiej - i wiem już chyba dlaczego... Moim zdaniem miało to dowieść, że w wielu innych krajach na świecie Audi Q5 sprawdzi się tak, jak się sprawdziło w najdalszym zakątku świata. Jeśli mam rację, to cel został osiągnięty.
Na koniec parę słów o aucie, które dzielnie woziło nas przez 6 dni po północnej wyspie. Podróż w trzy osoby można uznać w nim za bardzo komfortową, miejsca nie brakuje ani w kabinie, ani w bagażniku. Dwa mocniejsze silniki Diesla nie mają najmniejszych problemów z napędzaniem Q5. Testowany 2.0 TDI ma 177 KM, 380 Nm i kosztuje od 166.400 zł (w testowanej wersji z quattro i automatyczną skrzynią biegów). Mocniejszy 3.0 TDI oferuje 245 KM i aż 580 Nm momentu obrotowego. Jest znacznie droższy – 216.600 zł, ale quattro i S tronic’a ma już w standardzie, a dodatkowo dzięki swoim parametrom sprawia, że Audi Q5 z tym silnikiem daje dużo przyjemności z jazdy.
Najwięcej jeździliśmy po asfalcie, ale zarówno na szutrowych nawierzchniach jak i nawet na grząskiej plaży Audi Q5 pokazało, że dzięki napędowi Quattro jest autem uniwersalnym. Sprawdziło się także w miastach, w nocy i w dzień, jako auto dla konesera muzyki (nasza testówka była wyposażona w system nagłaśniający Bang&Olufsen w cenie 3.350 do 5.260 zł w zależności od wersji silnikowej) lub jako wół roboczy do przewożenia mnóstwa bagaży.
Spalanie 2.0 TDI 177 KM oscylowało wokół 7 litrów, a mocniejszego pomiędzy 8 a 9 litrów, co przy pełnym niemal obciążeniu należy uznać za dobry wynik. Warto też pochwalić skrzynię biegów S tronic. I za to, że ma dwa sprzęgła i jest szybka, i za to (a może przede wszystkim), że w ogóle była, co ułatwiło nam przyzwyczajenie się do ruchu lewostronnego. I choć do samego końca wielu z nas wsiadało za kierownicę otwierając z przyzwyczajenia lewe drzwi, a jazda lewą stroną drogi nie należała do najłatwiejszych, to ostatecznie i tak wraz z Audi Q5 docieraliśmy do celu. Po tym poznajemy dobre auto: czy jedziemy 20 czy 200, czy po asfalcie czy po plaży, czy chcemy posłuchać muzyki klasycznej czy przewieźć lodówkę i wreszcie z której strony byśmy do niego nie wsiedli – zawsze da radę.