MotoClassic 2015 - powrót do przeszłości
Co Dolny Śląsk ma wspólnego z zabytkowymi samochodami? Okazuje się, że całkiem sporo. W weekend 15-16 sierpnia pod Wrocławiem odbyła się kolejna edycja zlotu MotoClassic.
Mnóstwo serca, pieniędzy i czasu – patrząc na odrestaurowane klasyki mało kto zdaje sobie sprawę jak trudne było ich przywrócenie do obecnego stanu. Dlatego raz w roku nieopodal Wrocławia ich właściciele mogą pochwalić się, co trzymają w garażu. MotoClassic 2015 trwał trzy dni – od piątku do niedzieli. Trudno było o nim nie usłyszeć. Jaki był cel imprezy?
Markę MotoClassic Wrocław stworzyli pasjonaci zabytków, biznesmeni, gwiazdy sportu oraz władze miejskie. Z kolei pomysłodawcą oraz organizatorem imprezy jest Towarzystwo Automobilowe Topacz, które chce pogłębiać wiedzę o klasykach, oraz skupić w jednym miejscu pasjonatów - chociaż na chwilę. Idea piękna, podobnie jak auta.
Dla zwiedzających i nie tylko
Niedaleko wrocławskiego rynku od dłuższego czasu można było podziwiać klasyka zamkniętego w wielkim "akwarium" - dla bezpieczeństwa, bo ludzie wracający z sobotnich imprez w końcu nie muszą być przyjaźnie nastawieni do rzeczy martwych. Mimo tego auto skutecznie zapowiadało zbliżające się wydarzenie i już w piątek 14 sierpnia całe miasto mogło o nim usłyszeć.
Ten dzień był przeznaczony dla właścicieli klasyków, choć mieszkańcy stolicy Dolnego Śląska i tak na tym skorzystali. Przez miasto przejechała kolumna zabytkowych samochodów, które zatrzymywały się w najbardziej reprezentacyjnych miejscach. Jakich? Między innymi na Ostrowie Tumskim, w Rynku, przy Hali Stulecia oraz Dworcu Głównym. Samochody można było sobie obejrzeć, zrobić przy nich zdjęcie i pochwalić się znajomym. Szczególnie na portalach społecznościowych. Później właściciele aut wrócili do zamku uczcić spotkanie, a dzień później Topacz czekał już na zwiedzających.
Sporo chodzenia!
38 hektarów, ponad 250 samochodów oraz 1.5km szutrowej trasy wyścigowej - warto było zarezerwować sobie cały weekend, bo do zwiedzania organizator przewidział całkiem sporo. Event został zorganizowany na terenie zabytkowego kompleksu zamku Topacz, około 15km od centrum Wrocławia. Na miejsce bez większych problemów można było dostać się samochodem (bez większego problemu znalazły się nawet miejsca parkingowe) oraz komunikacją miejską. Cena wejściówki na MotoClassic? 10zł dla dzieci, seniorów i rencistów, oraz 25zł dla całej reszty zwiedzających.
Kompleks został podzielony na kilka obszarów. Po przekroczeniu głównej bramy próżno było szukać wypucowanych klasyków, bo wszystkich witały... szroty. Zaniedbane auta, zdekompletowane, przysypane kępami trawy oraz rdzewiejące w samotności. Ten widok dał do myślenia, bo najczęściej właśnie w takiej postaci miłośnicy kupowali swoje cuda. Dopiero później zapomniane pojazdy stały się takie, jak na dalszych terenach zlotu.
Samochodów zabytkowych było na tyle dużo, że ich prezentacja została rozgraniczona na dwie części. Pierwsza dotyczyła aut z okresu 1886-1945, a druga 1945-1980. Wśród tych najstarszych trafiło się wiele perełek. Wrażenie robiły Mercedesy SL oraz konkurencja spod znaku BMW. Na zlot dotarł nawet pierwszy pojazd tej drugiej marki, który wbrew pozorom nie był sportowym bolidem, tylko małym, kanciastym i dość budżetowym "wozidełkiem" do przemieszczania się. Dopiero w trakcie rozwoju koncern zmienił podejście i dziś kojarzy się głównie z emocjami. Niezwykle bogata okazała się też kolekcja jednych z pierwszych Rolls Royce'ów, którym towarzyszył wielki emblemat "spirit od ecstasy" z tworzywa sztucznego. Poza tym nie zabrakło Packarda, rządowego Ziła, niemniej luksusowej Tatry oraz bardziej popularnych modeli z Fordem na czele. Co ciekawe – jeden z samochodów miał nawet ratanowe nadwozie. Jeszcze nie tak dawno temu takie meble były całkiem modne.
Nowsza część ekspozycji też była prawdziwą mieszanką różnych marek. Sporą część eksponatów stanowiły „nasze” Warszawy oraz Syreny z różnych lat - były dopieszczone i świetnie zachowane. Zresztą miłośnicy PRLu mogli poczuć się jak w raju. Na zlot dotarło też dużo Zastaw, Trabantów, Wartburgów, a także Fiatów 125p, "Maluchów" i Ład. To jednak nie znaczy, że bardziej ekstrawaganckie marki nie znalazły dla siebie miejsca. Stoisko Jaguara wzbogaciły prawdziwe unikaty z powalającym E-Type na czele. Wrażenie robiły też Rolls Royce'y, Bentley'e, Porsche oraz przedstawiciele z USA i wielu innych krajów. W evencie wziął udział nawet ciekawy Lotus oraz NSU – jedna z pierwszych marek korzystający z silnika Wanka.
Nie tylko osobowe
Zlot nie został jednak zorganizowany z myślą tylko o autach osobowych. Sporą popularnością cieszył się sektor poświęcony zabytkowym samochodom policyjnym, jednośladom, autom rajdowym oraz... wojsku. Niektóre pojazdy z okresu wojennego wręcz onieśmielały - szczególnie jeśli chodzi o motocykl wyposażony w dwie gąsienice zamiast tylnego koła. Nieopodal znalazło się też miejsce dla klasyków straży pożarnej oraz zabytkowych traktorów. Mało tego - właściciele aut mogli nawet wziąć udział w rajdzie na torze szutrowym. Ze względu na charakter imprezy nie liczył się jednak czas okrążenia, tylko możliwie identyczny wynik podczas dwóch przejazdów. Przez to jedne załogi jechały wolno i ostrożnie, a inne postanowiły sprawdzić, czy ich auto wytrzyma wyboje na torze. Co ciekawe – MotoClassic 2015 to nie tylko zabytki. Na zlot trafiło też sporo samochodów prosto z salonu, na czele z urzekającym Mercedesem AMG GT, nowym Jaguarem XE, oraz wizją przyszłości od BMW - modelami i3 oraz i8.
Zwiedzający mogli też liczyć na garść atrakcji. Ci bardziej majętni mieli okazje wyjechać ze zlotu jednym z klasyków, ponieważ organizator zadbał o aukcje. Mniej majętnym musiał wystarczyć "motojarmark" z wieloma pamiątkami w różnych cenach. W międzyczasie odbywały się koncerty i prezentacje na scenie, a najmłodszych z oznakami znudzenia rodzice mogli porzucić na placu zabaw. Na zakończenie dnia każdy mógł się skusić na jedzenie z grilla, specjały z przyzamkowej restauracji kompleksu, a także nieco relaksu na terenie przystani Topacz dla łódek.
Czy zrzeszenie pasjonatów klasyków w tym roku udało się? Bez wątpienia tak. Zwiedzających nie brakowało, a ilość aut oraz rozpiętość wieku wręcz zniewalały. To wszystko nie miałoby miejsca, gdyby nie jeden drobny szczegół, który łączy wszystkich właścicieli tych aut – pasja. Dlatego byle do zobaczenia za rok!