Monster X Tour - Ameryka w Europie
Wszyscy, dla których zwykłe wyścigi samochodowe są zbyt mało emocjonujące zostali zaspokojeni. Ryk silników, zmieszany z dźwiękiem gniecionych blach, popisami kaskaderskimi i błotem fruwającym w powietrzu - właśnie takie było tegoroczne Monster X Tour. Jakie atrakcje przygotował organizator?
Zawody gigantycznych ciężarówek zawitały do trzech miast – Łodzi, Krakowa i Wrocławia. W tym ostatnim odbyły się 14 czerwca na Stadionie Miejskim. Bezcenna murawa na szczęście nie została przeorana przez blisko 2-metrowe koła – zabezpieczona i szczelnie pokryta piachem przyjęła na siebie ciężar amerykańskiego show. Zawody Monster Truck już wcześniej były organizowane we Wrocławiu, ale pod inną nazwą – Monster Jam. Wtedy cieszyły się tak wielkim zainteresowaniem jak pokerowe wieczory wśród przedszkolaków – czyli żadnym. Tym razem sektory zostały jednak dość szczelnie zapełnione, a ilość osób idealnie odzwierciedlił gigantyczny korek na drodze po zakończeniu widowiska. Tylko czym właściwie jest Monster Truck?
MONSTER X TOUR – AMERYKAŃSKI SEN
Historia Monster Trucków sięga 1974 roku – właśnie wtedy powstał pierwszy egzemplarz takiego pojazdu, którego skonstruował Bob Chandler. Bazą był Ford F-250, a koła zostały przeszczepione z maszyny rolniczej. Czym kierował się Bob tworząc takie auto? Może chciał omijać amerykańskie korki, ale na to pytanie może odpowiedzieć tylko on sam. Ze względu na potężne rozmiary do jego konstrukcji przylgnęła nazwa Bigfoot (ang. Wielka Stopa). Auto doczekało się wielu kolejnych generacji, dzięki czemu Bigfoot ściga się do dzisiaj – był nawet na wrocławskim stadionie. Skonstruowanie Monster Trucka nie oznaczało jednak początku zawodów.
Pierwsze rozgrywki w USA miały miejsce dopiero kilka lat później – w 1982 roku. Nikt jednak za bardzo nie wiedział o co w nich chodzi, ponieważ nie powstały wtedy żadne zasady ani regulacje. Ciężarówki po prostu rozgniatały mniejsze samochody, a zgromadzona widownia cieszyła się, bo nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziała. Prawdziwe wyścigi z pomiarem czasu przejazdu po autach ze szrotu miały miejsce 2 lata później, a ogólne zasady zostały uregulowane w 1987 roku przez United States Hot Rod Association. Dzięki temu dzisiaj mamy Monster X Tour.
Czym tak naprawdę są Monster Trucki? To rozwiązanie problemu na drogowy tłok współczesnych miast – szczególnie wojewódzkich. Auta ważą kilka ton. Ich koła dochodzą do ponad 1.5m średnicy, a silnik osiąga 9400ccm pojemności i ma 1500KM. Zwykłe paliwo byłoby zbyt mało efektywne i wyszukane, dlatego Monster Trucki tankuje się metalonem. Mają też jedną, zasadniczą wadę – mogą pracować nieustannie tylko kilka minut, ponieważ po tym czasie ich jednostka napędowa mogłaby się spalić. Z kolei klatka bezpieczeństwa skrywa w sobie miejsce pracy kierowcy, a zawieszenie jest w stanie znosić ogromne przeciążenia – i to mimo tego, że na pierwszy rzut oka sprawia takie wrażenie, jakby było sklejone taśmą bezbarwną. Wszystkie 4 koła są skrętne i napędzane, dzięki czemu ciężarówki mogą odstawiać taki show, jak we Wrocławiu. Czyli co konkretnie?
RYK, KRZYKI I SZELEST GIĘTYCH BLACH
Początkowo na arenie pojawili się kaskaderzy motocyklowi z FMX Stunt Riders. Co tu dużo mówić – łamali prawa grawitacji. Skomplikowane figury w powietrzu zadziwiały. Bogu dzięki, że nikt wtedy nie zginął. Chwilę później widzowie doczekali się jednak tego, co w Monster X Tour jest najlepsze – potężne ciężarówki odpaliły silniki.
Po wybraniu ulubieńca publiczności, organizator przeszedł do właściwych zawodów. Ku uciesze zgromadzonych ludzi spadł również mocny deszcz, który zmienił stadion w mokradło i wzbogacił show o latające błoto spod kół. Na szczęście nikomu nie przyszło do głowy, żeby przerwać wydarzenie jak mecz z Anglią w Warszawie. Monster Trucki rozgniatały na czas wraki aut i ślizgały się po torze. Tuż przed przerwą można było również podziwiać wyścig quadów z Quad Speedway Poland, a po lekkim przemodelowaniu areny przyszedł czas na to, co najlepsze – Freestyle.
Tu kierowcy ciężarówek na Monster X Tour mogli pokazać na co ich stać – cały tor był ich, przybyły kolejne auta do zniszczenia, a maszyny rozpędzały się i latały w powietrzu robiąc typowo amerykański show. Huk silników i kłęby dymu z układu wydechowego tylko potęgowały emocje, a publiczność oszalała, gdy mistrz świata w ferworze pokazu postanowił wjechać w pionowy nasyp i wywrócił swoją maszynę. Aż szkoda, że inne Monster Trucki nie miały wypadków, bo w gruncie rzeczy to właśnie one najbardziej cieszą.
W przerwie oraz po pokazie można było kupić jedzenie i picie w cenie grudki złota, a także zaopatrzyć się w chorągiewki, modele aut i inne gadżety firmowane przez Monster X Tour. Na zainteresowanych przejażdżką czekał również zielony Monster Truck, który wywijał piruety z grupką osób na pokładzie. Całość była naprawdę ciekawym widowiskiem rodem z USA. I przynajmniej tutaj nie zawitały miniaturowe silniki z doładowaniem jak w F1.