Kia Lotos Race - poznańskie emocje
W kwietniu tego roku wystartowała pierwsza runda Kia Lotos Race. Czym dokładnie jest ten wyścig? To nic innego jak mistrzostwa Polski Kia Picanto. Sezon zaczął się kilka miesięcy temu i teraz zbliża się ku końcowi. Punktacja w klasyfikacji końcowej zaczęła rozkładać się bardzo interesująco, dlatego odwiedziliśmy przedostatni wyścig - wybraliśmy się do Poznania.
Jeszcze tydzień wcześniej zawodnicy ścigali się w Słowacji na torze Slovakiaring. Około 6 kilometrowa trasa ku zdziwieniu wszystkich pokrzyżowała plany faworytów i ich występ ostatecznie nie był zbyt udany. Ale w końcu od czego są kolejne spotkania? Zaległości można było odrobić podczas piątej rundy Kia Lotos Race, która ze Słowacji przeniosła się do Polski, a konkretniej – na Tor Poznań. Jak wyścig wypadł tym razem?
Zgłoszenia były przyjmowane do 21.08.2012, a pierwsza runda kwalifikacyjna odbyła się już kilka dni później – w sobotę 25.08.2012. Ku rozczarowaniu zawodników pogoda przybrała dość angielski charakter i najważniejsze okazały się nie tylko umiejętności zawodników, ale także odpowiednie ustawienia samochodów. Kibice z kolei mieli zapewne inne zdanie na temat warunków atmosferycznych, ponieważ mogli podziwiać widowiskowe poślizgi.
Pocieszające jest to, że żaden z samochodów nie wjechał w barierki ani fotografów. Mżawka zwilżyła tor, przez co zawodnicy nie odważyli się użyć opon przeznaczonych do suchej nawierzchni. Mogłoby się wydawać, że takie warunki będą panowały cały czas, ale pogoda okazała się kapryśna. Słońce wyszło znikąd, a tor w mgnieniu oka stał się suchy.
Nagła zmiana nie przeszkodziła Mireckiemu w osiągnięciu najlepszego czasu. Na tor wyjechał z oponami deszczowymi, ale po trzech okrążeniach zaryzykował i wykonał pit stop, by oddać auto w ręce mechaników. Opłaciło się - w ostatniej chwili zepchnął Tokara z pierwszej pozycji. Podium dogonił również Dobrowolski, który wyprzedził Łacisza i zajął trzecią pozycję.
Na drugim treningu czasowym nie można było już narzekać na pogodę. Tor był suchy, a zamiast chmur pojawiło się słońce. Faworyci mogli być spokojni o swoją sytuację – wystarczyło, że utrzymają wysokie miejsca w tabeli, choć tak naprawdę łatwo to powiedzieć, a trudniej zrobić. Ponadto w przypadku Mireckiego i Łacisza sytuacja była gorąca. Zawodnicy co prawda nie musieli się specjalnie martwić o resztę stawki, za to o siebie nawzajem już tak – oboje są pretendentami do tytułu Mistrza Polski Kia Picanto. Sam Łacisz wspomniał, że według niego wyścig będzie rozgrywał się pomiędzy nimi i spróbuje zwyciężyć go taktycznie. Jak zwykle zresztą.
Tak jak można było się spodziewać po pierwszym treningu czasowym – Mirecki obronił pole position. Obok niego podczas wyścigu stanie Dobrowolski, a drugą linię zajmą Tokar i Łacisz. Co ciekawe – pomimo lepszej pogody nie obyło się bez drobnych wypadków. Dziennikarze robiący zdjęcia na torze oczywiście byli cali, ale auta już nie. Jakubowski wypadł z toru już na początku zawodów i urwał zderzak w swoim samochodzie. Mechanicy zrobili co mogli, ale zawodnik mimo wszystko mógł zapomnieć o dobrym czasie. A co wydarzyło się dzień później na wyścigu?
Nie w każdym zespole wszystko poszło po dobrej myśli. Sudoła niestety nie ukończył wyścigu z powodu skrzywionego wahacza. Podobny problem miał Struk. W jego samochodzie zastrajkowała elektronika, która ostatecznie wykluczyła go z wyścigu. Dzięki temu dowiódł, że istnieje coś takiego, jak złośliwość rzeczy martwych, a zaawansowana technika nie zawsze jest zdrowa.
Mirecki umiejętnie wykorzystał pole position i cały czas utrzymywał je od samego startu. Godne pochwały, ale doping może przejść w zaskoczenie po zajrzeniu do dowodu Mireckiego – kierowca ma zaledwie 16 lat! Tym bardziej należą mu się brawa za świetne wyniki, ale co jest cenniejsze – młodzieńcze szaleństwo czy doświadczenie? Dobre pytanie. Przez cały pierwszy bieg za Mireckim trzymał się Łacisz. Tak jak zapowiedział dzień wcześniej – postawił na taktykę. Młody zawodnik nie mógł zgubić swojego dwukrotnie starszego konkurenta, który zaatakował w ostatnim, dwunastym okrążeniu i... wygrał! To nawet śmiesznie brzmi, bo dokładnie takie scenariusze mają przecież filmy. Sytuacja stała się ciekawa szczególnie z jednego względu – Łacisz zrównał się w punktacji z Mireckim. Czy drugi wyścig coś zmienił?
Kolejność startu pierwszej dziesiątki została odwrócona i choć można się zniesmaczyć, to wszystko jest zgodne z regulaminem. Dzięki temu walka stała się jeszcze bardziej zacięta. Tym razem pole position przypadło Dobrowolskiemu. Podczas wyścigu Mirecki i Łacisz przebili się do czołówki i zaczęli rywalizować o pierwsze miejsce. Jednak nie tylko ze sobą – walka toczyła się również z Gadomskim i Stępniem.
Ostateczny wynik V rundy Kia Lotos Race okazał się całkiem intrygujący. Po zawodach w Poznaniu Mirecki prowadzi nad Łaciszem zaledwie dwoma punktami. Który z nich ma większe szanse na zwycięstwo? Wszystko okaże się podczas finału w malowniczym Brnie.