Zmęczenie może zabić - zrób sobie przerwę
Czasem 50, czasem 100, bywa, że 200 a bardzo często 500 czy nawet 1300. Wakacyjne wojaże zwykle wiążą się z dalekimi podróżami. O ile przejechanie 50, 100 czy nawet 200 km nawet dla niedoświadczonego kierowcy może być dość prostym i wykonalnym zadaniem, o tyle podróż z Poznania do Zakopanego, z Częstochowy do Kołobrzegu, czy ze Szczecina do Rzymu to już nie lada wyzwanie dla organizmu. Nawet doświadczonego kierowcy. Choć pozornie niektórym mogłoby się wydawać nie aż takie trudne.
Każda podróż samochodem, każdy wyjazd, wiąże się z wysiłkiem nie tyle fizycznym, co intelektualnym. Bo fizycznie prowadzenie samochodu aż tak nie męczy – toż to cały czas siedzimy w wygodnej pozycji i wykonujemy delikatne ruchy głową i kończynami. Nic poza tym. To co najbardziej męczy podczas podróży to konieczność nieustannej koncentracji.
Każdy metr, każdy kilometr dystansu, którym mamy do pokonania okupiony jest intensywnym analizowaniem sytuacji na drodze (natężenia ruchu, jakości nawierzchni, przyczepności nawierzchni, warunków pogodowych, prędkości samochodu, krętości trasy, zachowania osób jadących za nami, przed nami, obok nas, zbliżających się z naprzeciwka), oraz jednoczesnym zwracaniem uwagi na znaki drogowe oraz odpowiednie znaki informacyjne, które doprowadzą nas do celu podróży. Jak widać na głowie kierowcy w czasie podróży spoczywa sporo zadań, z którymi mózg musi sobie poradzić w bardzo krótkim czasie. To tak jakby na ekranie komputera jednocześnie otwierać i zamykać po kilkanaście, czy też kilkadziesiąt plików tekstowych, graficznych, arkuszy kalkulacyjnych, odtwarzaczy video i plików muzycznych jednocześnie – w pewnym momencie procesor komputera się zbuntuje i odmówi posłuszeństwa, bo nie będzie w stanie wykonać wszystkich niezbędnych obliczeń w tym samym czasie i się zawiesi. Podobnie jest z naszym umysłem – do pewnych granic działa sprawnie, jednak przychodzi taki moment, że ma „już dosyć” i przestaje efektywnie funkcjonować. Najzwyczajniej w świecie męczy się i domaga się odpoczynku – snu lub choćby chwili relaksu w postaci 15 minutowego postoju na kawę czy na krótki spacer na świeżym powietrzu.
Niestety, wielu kierowców bagatelizuje ten stan rzeczy i fizjologię ciała ludzkiego. Wydaje im się, że ich odporność na zmęczenie i wytrzymałość jest ponadprzeciętnie wysoka i mogą bez najmniejszego problemu przejechać 300 – 400 kilometrów bez chwili odpoczynku. Otóż, nie. Zmęczenie zawsze się pojawi, jednak jego natężenie może być różne. 300 km na pustej autostradzie nie można porównywać do 300 km na krajowej „11”. 400 km na dwupasmowej polskiej, płatnej (i przez to stosunkowo pustej) autostradzie nie sposób porównać do trzypasmowej, darmowej i bardzo obleganej w środku dnia niemieckiej autostrady prowadzącej z zachodu na wschód Europy. 200 km przejechanych w ciągu dnia nie sposób porównywać do tych samych 200 km, przejechanych tą samą trasą, ale między 3 a 6 rano.
Okoliczności podróży (dystans, natężenie ruchu, pora dnia) w największym stopniu determinują poziom zmęczenia. Czyli całkiem możliwe jest, że 200 – 300 km przejechanych pustą autostradą w środku dnia będzie zdecydowanie mniej męczące, niż 100 km przejechanych krajową „5” między 16:00 a 18:00 w piątkowe popołudnie.
Jakkolwiek by na to nie patrzeć, organizm ludzki jest nazbyt skomplikowaną maszyną i nie potrafi pracować nieustannie na pełnych obrotach. Może nam się wydawać, że nie jesteśmy zmęczeni i możemy bez obaw kontynuować podróż, ale zmęczenie to niewidzialny wróg, który atakuje znienacka. Może ogarnąć ciało w przeciągu kilku minut i spowodować, że nasza koncentracja drastycznie spadnie, oczy zaczną mniej dostrzegać, mózg wolniej analizować sytuację drogową. Stąd już naprawdę niedaleko do nieszczęścia na drodze. Bardzo często tragedii, która dotyka dziesiątki istnień ludzkich. Nie tylko tych, które tracą życie na drodze, ale też całych rodzin czekających na przyjazd ukochanych. Dlatego przed jakimkolwiek wyjazdem warto przed uruchomieniem silnika spojrzeć na twarze najbliższych, wspomnieć najpiękniejsze wakacyjne chwile i dopiero wówczas uruchomić silnik. Tym sposobem zapamiętamy co jest najważniejsze w życiu. Być może dla niektórych brzmi to banalnie, dla innych wręcz populistycznie – ok., nie będę polemizował. Ale w tym wszystkim zawsze chodzi o jedno – by dotrzeć bezpiecznie do celu podróży. Za wszelką cenę – nawet cenę bycia banalnym. Zawsze w jednym kawałku i szczęśliwie. Bo to jest najważniejsze – by zawsze docierać tam, gdzie zmierzamy.