Rallycross - po raz pierwszy w tym roku w Słomczynie
Gdyby tak przyszło określić jednym słowem inaugurację sezonu RC w Słomczynie, można powiedzieć – fajnie!
Co prawda impreza się nieco przeciągnęła czasowo, były problemy z systemem obliczania wyników, w finale klasy 2 nastąpiło obumarcie aparatury falstartowej, sędziowie jak zwykle nie widzieli tego, czego nie chcieli, ale - nie przesadzajmy!
W finale B klasy 1 widzieliśmy coś, czego przez wszystkie lata istnienia RC w Polsce nie widzieliśmy. Otóż startujący z czwartego pola Piotrek Faustman wykonał numer, który powinno się pokazywać w zajawkach RC w TV – zaraz po pierwszym zakręcie postawił auto na dwóch lewych kołach, oparł się o debiutanta Wałęzę , przejechał jak na auto rodeo i po chwili był już przed nim. Co prawda nie uratował tej pozycji, na 1,5 okrążenia przed metą stanął na poboczu. Finał B wygrał Wałęza, ale i tak wszyscy będą pamiętali występ Faustmana, a nie to, kto wygrał. W finale A tak, jak się wszyscy spodziewali – od startu do mety prowadził Bruś, z każdym okrążeniem zwiększając odległość miedzy nim, Brymorą, a resztą świata. W jego tle na 3 okrążeniu zszedł się Wałęza z Perzyną, bez przywileju korzyści dla nikogo, bo pozycje po starciu się nie zmieniły.
Końcówka rozgrywek w klasie 4 wyglądała następująco: w finale B zaraz po starcie Hania dość pokaźnie kujnęła w bok Huberta w swojej byłej Audi. Dostała ostrzeżenie, chyba pierwszy raz pokazała takie straszne maniery, hihihi! Hubert zamiótł kilka zakrętów dla fanu, po czym do padoku wrócił na lince. Dobre wrażenie zrobił Kalinecki i Lesiak. Dramat rozegrał się w finale A. Ze startu niczym błyskawica wyszedł Ludwiczak, prowadząc zdecydowanie przed Ptaszkiem przez dwa okrążenia. Po tym dystansie nagle i niespodziewanie Focusem rzuciło na pobocze, gdzie się zakopał i obrócił. Wyjechał po dłuższej chwili, zebrał się i pojechał wolno, mając na celu ukończenie biegu. Co się stało? Po prostu nieszczęście, tak to opisuje Bohdan: -„Usłyszałem tylko takie klak, klak, klak – a zaraz po tym huk spod podłogi. I już wiedziałem – poszedł przedni wał napędowy i zwyczajnie wypadł na zewnątrz. Wiedziałem, ze muszę dojechać na tylnym napędzie, jeśli chcę uratować jakiekolwiek punkty. Dojechałem do mety, jeszcze nie zaglądałem pod spód, być może wycięło mi obudowę skrzyni. Co teraz? Teraz to nie pozostaje mi nic innego jak wygrać wszystkie pozostałe rundy i zrobię wszystko, aby tak się stało. Jak trzeba będzie to nawet pojadę na Litwę, mimo, że przysięgałem, że już noga moja tam nie stanie. W tej chwili to już sprawa większa niż obrona tytułu."
Zaobserwowaliśmy jeszcze jedną sytuację, o której piszemy z całą świadomością i wyrachowaniem. Otóż, cokolwiek by kto nie mówił, w chwili obecnej motorem napędowym całej klasy 4 jest Ludwiczak, wystarczy spojrzeć na czasy finału A, gdy go tam zabrakło. Są gorsze od finałowych klasy 3. Gdy Bodzio dojeżdża, wygląda to zupełnie inaczej, bo jednak każdy odruchowo stara się cisnąć klepę, mając przed sobą mglisty obraz granatowego zderzaka. Gdy go nie ma, nakręt do jazdy spada – i taka jest prawda.
WIĘCEJ: www.rallycross-sport.com - całość relacji, wyniki + galerie foto.