Race Of Champions 2011 - bitwa gigantów
Chyba każdego z nas w dzieciństwie fascynowało pytanie: "Kto jest silniejszy - słoń czy wieloryb?". Nie ma na nie łatwej odpowiedzi, bo ciężko tych dwóch niepodobnych do siebie gigantów skonfrontować tak, aby mieli równe szanse. Podobne pytanie musieli sobie zadawać organizatorzy imprezy zorganizowanej po raz pierwszy w roku 1988, nazwanej Race of Champions, która ma na celu porównanie sił najlepszych kierowców ścigających się na co dzień w różnych dyscyplinach sportów motorowych.
Tegoroczna edycja Race of Champions odbyła się (podobnie jak w zeszłym roku) w Düsseldorfie na ESPRIT Arena. W pierwszym dniu zawodów zawodnicy przez kilka godzin walczyli w swoich narodowych barwach o Nations Cup. Kiedy w końcu wyłoniono najlepszą drużynę narodową, to ku uciesze publiczności byli to gospodarze: Sebastian Vettel i Michael Schumacher. Pokonali oni w finale Team Nordic (Tom Kristensen, Juho Hänninen) 2:0. Półfinał okazał się ostatnią rundą dla drużyn francuskiej (Sebastien Ogier, Romain Grosjean) i brytyjskiej (Jenson Button, Andy Priaulx).
Z kolei w niedzielę odbyły się zmagania indywidualne. Na torze pojawili się kierowcy Formuły 1, WRC, X-Games czy niemieckiej serii DTM.
Gwiazdy sportów motorowych ścigali się oczywiście nie byle czym - w ich ręce trafiły same samochodowe perełki. Wśród nich znalazło się "plażowe" Buggy, KTM X-Bow stworzony przez speców od motocykli, ekstremalne Audi R8 LMS, a także niepokonana w tegorocznych zawodach serii IRC Skoda Fabia S2000.
Porównując tegoroczne wyniki rywalizacji drużyn narodowych z tymi poprzednimi, trudno nie zwrócić uwagi, że to już piąte z rzędu zwycięstwo Niemców. Co więcej, rok rocznie naszych zachodnich sąsiadów reprezentują ci sami zawodnicy. Czy są niepokonani? Niekoniecznie...
Więcej emocji niż Nations Cup dostarczyły kibicom Race Of Champions 2011 zmagania indywidualne w drugim dniu imprezy. Dotyczy to zwłaszcza finału, w którym francuski kierowca rajdowy Sebastien Ogier pojedynkował się z duńskim kierowcą DTM Tomem Kristensenem. W obu rundach - przeprowadzonych na buggy i Audi R8 LMS - to Ogier okazał się lepszy zapewniając sobie tym samym tytuł zwycięzcy tegorocznego Race of Champions.
Michael Schumacher, który w sobotę zagwarantował wygraną Niemiec w zawodach drużynowych, odpadł w półfinale ustępując nieco Kristensenowi. 1/2 finału okazała się ostatnią rundą także dla Martina Tomczyka. Vettel odpadł jeszcze wcześniej, przegrywając rywalizację z Schumacherem.
Ścigający się w ten weekend zawodnicy są bardzo doświadczonymi kierowcami, którzy w swojej karierze prowadzili prawdopodobnie już wszystko, co ma 4 koła i kierownicę. Mają więc ogromny bagaż różnorodnych doświadczeń, jednak w rywalizacji o ułamki sekundy ich przyzwyczajenia i znajomość poszczególnych modeli zaczynają być widoczne. Dobrym przykładem mogą być kwalifikacje w indywidualnych zawodach, kiedy tegoroczny mistrz przegrał (o niewiele ponad 1/10 sekundy, ale jednak) pojedynek w Fabiach z Janem Kopeckym - firmowym kierowca Skody.
Race of Champions jest doskonałym podsumowaniem zakończonego sezonu, czymś w rodzaju branżowego afterparty, na którym spotykają się najbardziej utytułowani kierowcy, aby na równych warunkach ścigać się tymi samymi samochodami na tym samym torze. Rywalizacja z dwóch ostatnich dni pokazała ponadto, że jest to także dobrze zorganizowana impreza o niepowtarzalnym klimacie. Impreza, w której liczy się nie tylko zwycięstwo, ale też wymiar towarzyski i celebrowanie idei ścigania się wszystkim, co ma cztery koła.